Na moim blogu zdarzyła się rzecz niesłychana. Profesjonalny fizyk, Rzech, odpowiedział na moje pytanie pełnym zdaniem, czym dokonał małej rewolucji w mojej głowie. Jego wypowiedź przytaczam w całej jej krasie:
Nienaładowana, znaczy:
- "obojętna elektrycznie"
- mająca tyle samo ładunków dodatnich co ujemnych,
- najczęściej (choć nie zawsze) będąca na potencjale ziemi.
Proszę wytłumaczyć jak Pan ładuje płytkę dodatnio bez użycia lampy UV i napisze od razu fizyczny sens tego zjawiska, które Pan zaproponuje.
Płytkę ładuję w ten sposób, że dotykam jej czymś naładowanym dodatnio (mającym niedomiar elektronów).
Wtedy ELEKTRONY z płytki przepływają do tego czegoś naładowanego dodatnio, żeby wyrównać potencjały.
Proszę zauważyć, że po takiej operacji najczęściej zarówno płytka jak i to drugie coś są dodatnio naładowane. A scenariusz wygląda tak:
Załóżymy że to coś ma ładunek +10.
Płytka jest nienaładowana więc jej ładunek wypadkowy to 0 (zero).
___
Teraz elektrony przepływają z płytki do CZEGOŚ, tak aby wyrównać potencjały.
Wyrównanie potencjałów nastąpi przy +5, czyli ładunek UJEMNY o wartości 5 przepłynie z płytki do CZEGOŚ.
___
Na płytce (skąd poszedł ładunek ujemny) zostanie nieskompensowane +5.
Na CZYMŚ do czego doszło 5 ładunku ujemnego a było +10, zostanie również +5.
Zapytany o źródło takiej wiedzy nie omieszkał wspomnieć licealistów i gimnazjalistów. Ponieważ dzisiaj pisałem do Politechniki Gdańskiej (PG) w sprawie pewnego zagadnienia z elektrostatyki i otrzymałem od nich odpowiedź, to rzeczywiście, ku mojemu zdumieniu mogłem się przekonać, że faktycznie wiedza Rzecha zatrzymała się na poziomie licealno-gimnazjalnym.
PG odesłała mnie do "portalwiedzy", gdzie znalazłem informacje sporządzone na podstawie podręcznika "Repetytorium gimnazjalisty część matematyczno-przyrodnicza", Dorota Mikołajczyk, Marek Myśliński, Dorota Płaska, Małgorzata Kubieniec, Wydawnictwo Szkolne PWN, Warszawa 2010. Fragment tej informacji przytaczam:
Elektryzowanie przez dotyk polega na przechodzeniu z ciała naelektryzowanego nadmiaru ładunku jednego znaku do ciała dotychczas elektrycznie obojętnego.W przypadku ciała naelektryzowanego ujemnie elektrony przechodzą na ciało elektrycznie obojętne i elektryzują je ujemnie. Natomiast gdy ciało naelektryzowane jest dodatnio, elektrony z ciała elektrycznie obojętnego przechodzą na ciało naelektryzowane i ciało to ma wtedy nadmiar ładunków dodatnich, a więc elektryzuje się dodatnio. Efektem jest nadmiar ładunków dodatnich na obydwu ciałach.
http://portalwiedzy.onet.pl/142141,,,,elektrostatyka,haslo.html
Fragment podkreślony potwierdza słowa Rzecha, ale fragment wytłuszczony jest zaprzeczeniem tego stanu rzeczy.
A przecież fragment wytłuszczony pełni w tym cytacie rolę definicji. Te dwie sprzeczne ze sobą tezy dzieli tylko jedno zdanie.
Porównajmy teraz wiedzę uczniów szkół średnich, z wiedzą studentów, którzy wybrali na swoją Alma Mater Politechnikę Gdańską.
Dwa rysunki podpisane jako Pomiar potencjału 1 i Pomiar potencjału 2 pochodzą z posobia na którym szlifują swoją wiedzę gdańscy studenci. Poniżej zamieszczam dwa fragmenty tekstu, które towarzyszą tym rysunkom

Aby zmierzyć potencjał w danym punkcie pola elektrycznego (np. w punkcie A w otoczeniu dodatnio naładowanej dużej kuli K stanowiącej źródło pola), w punkcie tym umieszczamy sondę w postaci cienkiego metalowego drucika (rys.E 1.15).Następuje na niej rozdział ładunków.


Dołączenie do sondy elektrometru, powoduje zmianę jej potencjału - część ładunku swobodnego przepływa do elektrometru powodując wychylenie jego wskazówki (rys.E1.16). Aby doprowadzić potencjał sondy do potencjału w punkcie A pola, dostarczamy do niej odpowiednich jonów z małego płomyka zbliżonego do sondy (w płomyku wytwarzane są jony obu znaków - pokaz 16). Jony odpowiedniego znaku osiadają na sondzie tak długo, dopóki potencjał sondy nie zrówna się z potencjałem w tym punkcie pola; poznajemy to po tym, że wychylenie elektrometru przestaje wzrastać - wtedy oddalamy płomyk (rys. E 1.17). Płomyk powinien być na tyle mały (ok. 5mm), aby nie zniekształcać pola.
Proszę uważnie przeczytać podkreślone fragmenty.
W pierwszym z nich piszą o rozdzieleniu ładunków NA metalowym druciku. NA a nie W druciku.
W drugim zwracają uwagę studentów na tą okoliczność, że ładunki płyną z sondy do elektrometru, a nie odwrotnie i ilustrują to zmianą ilości znaków + na druciku, przewodzie łączącym drucik z elektrometrem i na samym elektrometrze.
Teraz rozumie Pan dlaczego pytam tyle razy, skąd wiecie o jakim ładunku idzie mowa.
Bardzo jestem ciekaw, jakie będzie stanowisko Rzecha w tej kwestii.
Ale to nie wszystko. Wydaje mi się, że nas dzieli pryncypialna różnica stanowsik dotycząca elektrostatyki.
Pozwalam sobie przytoczyć definicję elektrostatyki, którą znalazłem gdzieś w Wikipedii:
Elektryczność statyczna jest to zespół zjawisk towarzyszących pojawieniu się niezrównoważonego ładunku elektrycznego na materiałacho małej przewodności elektrycznej (dielektrykach, materiałach izolacyjnych) lub na odizolowanych od Ziemi obiektach przewodzących (np. ciele człowieka, elementach urządzeń, itp.). Ładunki te wytwarzają wokół siebie pole elektrostatyczne o natężeniu tym większym, im większa jest wartość ładunku.
Powtarzam dla tych, dla których słowo pisane kojarzy się z określonymi trudnościami, czyli tych, którym się wydaje, że polscy licealiści i gimnazjaliści to Alfa i Omegi współczesnego bełkotu nazywanego przez przyzwyczajenie fizyką:
Elektryczność statyczna jest to zespół zjawisk towarzyszących pojawieniu się niezrównoważonego ładunku elektrycznego na materiałach
Na materiałach a nie w materiałach Panowie Rzech i Deda.
Inne tematy w dziale Technologie