Byłem dumny z tego, że mogę się uczyć fizyki w szkole podstawowej, w technikum chemicznym i podczas studiów na wydziale chemii PWr. Duma ta brała się ze zgodności tego czego mnie uczyli na zajęciach z fizyki, z tym co widziały moje oczy i co odbierały moje receptory, czyli z realnego otoczenia, w którym żyję.
Czy uczyli mnie o kwantach? Ależ oczywiście, że tak, ale nie gwałcili mnie kwantami. Przyjąłem do wiadomości, że takie pojęcie jest, ale ponieważ nie zgadzałem się nigdy z obrazem atomu, w którym coś tam lata i do tego poddaje się zakazom i nakazom, jakiś przypadkowych ludzi, którzy "przez przypadek" zajmują się fizykalnym szalbierstwem, to i do ich kwantów podchodziłem z przymrużeniem oka.
Po studiach było mi do wszystkiego, tylko nie do poddawania się zombirowaniu hasłami-kluczami, tłumaczonymi wszystkim, którzy próbowali zrozumieć coś z tego ich bełkotu, w następujący sposób:
Jest wiele pięknych zawodów na świecie. Możecie zostać alfonsami, prostytutkami lub meliorantami, więc po co upieracie się zrozumieć kwanty, czyli to, co waszym móżdżkom nieosiągalne.
Po latach, gdy wróciłem do Przyrody i zająłem się jej badaniem, to stwierdziłem, że fizykaliści wynaleźli super maszynkę do ośmieszania niewygodnych im ludzi dosyć cwanym sposobem – jesteś nikim jeśli nie rozumiesz mechaniki kwantowej.
I co nam pozostaje? Tylko wstydzić się, chylić nisko głowę i posypywać ją popiołem, czy też dać odpór tej bezczelnej propagandzie fizykalistów sprowadzając kwanty i kwantowość "na ziemię" i rozbroić ten instrument indoktrynacji, czyniąc z niego, jeden z najsilniejszych naszych argumentów.
Już dawno powinienem był się wziąć za ten temat, ale podchodziłem do niego, jak byk do jeża. Dopiero takie skupisko bzdur na ten temat, autorstwa Bosona, Dedy i Eine zmusiło mnie do uważnej analizy tego bełkotu. Przypominam go, dla jednoznacznego przywiązania do poruszanego tematu:
"Pierwszym był Boson ze swoją korpuskułą jako reprezentantem kwantowości (prawda absolutna) i pojedynczymi fotonami jako reprezentantami fali elektromagnetycznej ("prawda objawiona").
Udało mu się wywołać do tablicy najbardziej elastycznego komentatora Dedę, któremu udało się przemycić do publicznej przestrzeni rewelacje o kompozycyjności elektronu, kwantowości fizyki i kwantowości grawitacji :
a są też procesy w których elektron zaatakowany fotonem emituje dodatkowy foton i mamy proces 2-->3.
Zwłaszcza, ze z pewnego p-tu widzenia ( którego nie podziela prof. Jadczyk, ale reszta świata raczej podziela) CAŁA fizyka jest kwantowa!
A jeśli nie ma mniej niż 1 bit informacji i mniej niż jedna komórka czasoprzestrzeni- to nie potrafię sobie wyobrazić , jak grawitacja mogłaby mieć charakter niekwantowy...
Eine pod płaszczykiem krytyki hadronowców stara się przemycić prawdę objawioną o kwantach i kwantowości:
I wreszcie drugi zarzut streszczający się do tego, że ja nie uznaję kwantów/fotonów, nie wierzę w ich istnienie.
Taki zarzut może sformułowac tylko ten , kto nieuważnie czyta, lub czyta bez zrozumienia tekstu.
Piszę stale jednakowo: promieniowanie elektromagnetyczne wykazuje swoistą dualnośc, tak co do natury, jak i w opisie. W aktach emisji i absorpcji objawia naturę kwantową , a przemieszcza się jako ruch falowy.
Kiedy światło wydobywa się z substancji, to proces ten jest zkwantowany, gdy się przemieszcza – jest falowaniem , a gdy trafia na substancję, to może byc pochłonięte, ale tylko porcjami,kwantami energii.Fale oceanu nie są rojowiskiem oddzielnych kropel , jednak gdy uderzają o skały na brzegu lądu, to powstałe krople nie są falami.
Dualizm przyrody i dualnośc modeli przyrody nie jest obrazem od rzeczy."
Będziecie mieli się z czego śmiać. W pierwszym rzędzie będziecie się śmiali sami z siebie, gdy dotrze do was, jakiemu poddaliście się kołdowstwu.
Zacząć muszę od fizykalnej definicji i historii. Potem rozbiorę to fizykalne stanowisko na "cegiełki" i udowodnię, że "nie taki diabeł straszny, jak go malują".
Inne tematy w dziale Technologie