To będzie ostatnia notka z cyklu "O Ukrainie do wyborów nowego prezydenta". Zanim przejdę do tego co robię najlepiej (moim zdaniem), czyli do analiz podstaw prawnych decyzji, które mają być, lub zostały podjęte, pozwolę sobie na pewną refleksję.
Dziennikarskie sępy rzuciły się na biografię przyszłego prezydenta Ukrainy – Poroszenka. Ja tego nie będę robił, gdyż czuję wstręt i obrzydzenie, gdy mam się grzebać w cudzej brudnej bieliźnie.
Majdan pokonał dyktatora i jego maszynę terroru. Gdy się nad tym zastanawiamy, to oczyma wyobraźni widzimy te tłumy, które go zapełniały w dniach wieców. To były rzeczywiście miliony, z których jeden bezpośrednio na Majdanie, a reszta nie odrywała oczu od ekranu telewizorów i była gotowa przyjść mu na pomoc (kilka razy taka sytuacja miała rzeczywiście miejsce).
Większość z was, tak jak i ja, widziała co się działo w dniach 19-21 na ukicach przylegających do Majdanu i na samym Majdanie. Tak się wypowiedział o tym symbol Rewolucji honoru – sotnik "Sotni Lwowskiej" – Wołodymyr Parasiuk:
"My zrobiliśmy przełomowy moment, wszyscy. My daliśmy szansę tym, którzy stoją za moimi plecami, żeby zostali ministrami, prezydentami, ..."
Długo odbierałem te podkreślone słowa, jak zwykły, emocyjnie wykrzyczany frazes, opisujący sytuację w całym, ale nie konkretną rzeczywistość, ale okazało się, że nie miałem racji.
Przegapiłem ten moment, kiedy do historii świata przechodziła kolejna setka bohaterów. Bohaterów, którzy nigdy nie umierają.
Pierwsze trzy setki stały pod Termopilami.
Czwarta szła czwórkami z Westerplatte prosto do Nieba.
Piąta, "Lwowska", przyszła na Majdan nad ranem. Wyłoniła się z czarnego dymu zmieszanego z poranną mgłą, jak duch ojca Hamleta.
To nie był zwykły poranek. Właściwie trzeba powiedzieć, że to był niezwykły moment historii.
Majdan był okrążony ze wszystkich stron. Nie było "bohaterów" na scenie. Gdzieś się podziała jednostka specjalna "Swobody".
Na Majdanie pozostało ok. 20 obrońców. Nie było nikogo na barykadzie w Pasażu. Nie było nikogo na barykadzie na Instytuckiej. Nie było nikogo na żadnej barykadzie.
Ta garstka, która jeszcze była żywa i na nogach, zdawała sobie sprawę z tego, że ich minuty są policzone. Siedzieli ze spuszczonymi głowami i nie mogli zrozumieć, gdzie się podziali ci wszyscy, którzy powinni być na Majdanie, a szczególnie na barykadach.
Przeciwko nim szykowało się do szturmu kilka tysięcy milicjantów służących w Berkucie, Wojskach Wewnętrznych i jednostkach specjalnych, tj. "Alfa", "Sokół", etc. Na pomoc tej "gwardii Janukowicza" było gotowych przyjść ok. 4000 "tituszek", czyli bydlaków w cywilnych ubraniach, w odróżnieniu od bydlaków w mundurach.
Nad Majdanem królowała cisza i mieszanka dymu z mgłą. Ktoś przyniosł wiadomość, że "tituszki" już idą. Nie wiadomo było co robić. Uciekać? Jeśli tak, to gdzie? Przecież Majdan był otoczony. Pozostać i pogodzić się z losem?
Minęło kilkanaście minut wytężonego wpatrywania się w te kierunki, skąd mogły nadejść zagony dzikiej ordy. Nic się nie dzieje.
Znowu ktoś rzucił informację, że teraz to naprawdę idą. I znowu oczy aż bolą od tego patrzenia przez dym.
Nagle ich zobaczyli. Szli czwórkami, jakby z Nieba schodzili żołnierze.
W rękach mieli tarcze i bity. Szli w milczeniu.
Obrońcy Majdanu klęknęli na kolana i spuścili głowy czekając na pierwsze uderzenia, ale one nie następowały.
Gdy podnieśli oczy, to zobaczyli, że przed nimi klęczy kilku mężczyzn i prosi ich o przebaczenie:
My przybylibyśmy wcześniej, ale musieliśmy przedzierać przez kilka blok-postów Autoinspecji i milicji.
Gdy w końcu do obrońców Majdanu dotarło, że przed nimi nie "tituszki", a "Sotnia Lwowska", to uściskom nie było końca, chociaż trwały one tylko kilka minut.
"Sotnia" z marszu zajęła stanowiska na barykadach, a rano ruszyła do szturmu na Instytuckiej.
W kontekście prawdy o tej jednej nocy na Majdanie, słowa Wołodymyra Parasiuka, sotnika "Sotni Lwowskiej" nabierają nowego, głębszego sensu:
"My zrobiliśmy przełomowy moment, wszyscy. My daliśmy szansę tym, którzy stoją za moimi plecami, żeby zostali ministrami, prezydentami, ..."
Inne tematy w dziale Kultura