Sarah Palin skąd inąd niebrzydka kobieta, ale chyba niezbyt mądra, chce w razie czego wywołać wojnę światową w obronie Gruzji. Może nieco nad interpretuję jej wypowiedź, ale grozą wieje. Przed dwoma miesiącami pisałem na blogu, że Europa i USA mają kłopot. Spowodowały dezintegrację terytorium Serbii, bombardowały Belgrad i inne miasta. Uznały niepodległość narko-państwa Kosowa.
Ja byłem przeciw, bo uważam, że różne narody mogą spokojnie żyć we wspólnym państwie, szczególnie wtedy kiedy inne państwa się nie wtrącają.
Uznanie niepodległości Kosowa było dla obserwatorów światowej sceny politycznej przyzwoleniem dla Rosji uznania niepodległości Południowej Osetii i Abchazji. Ale kiedy Rosja to zrobiła dzięki akcji Michaiła Sakaszwilego to podniósł się krzyk. Jak Kali ukraść krowy to źle, ale jak Kalemu ukraść krowy to dobrze. Gruzinów szkoda, bo stali się ofiarami gry wielkich mocarstw. Ale co my w tej grze robimy?
Być może wybory amerykańskie wygra John Mackein, osobiście dla mnie sympatyczny, który prawdopodobnie trzeciej wojny światowej w obronie Gruzji jednak nie rozpęta. W tym cała nadzieja.
Warto może jednak pamiętać, że Rosja na Kaukazie jest od 200 lat i trudno się z jej punktu widzenia dziwić, że nie chce aby jej miejsce zajęły Stany Zjednoczone. Można tego nie akceptować, ale rozumieć trzeba. Prezydent Lech Kaczyński chce walczyć, choć sam nie wie z kim i o co. Nam naprawdę nic do tego i tę rozgrywkę zostawmy wielkim graczom.
Inne tematy w dziale Polityka
