Marcin Kędryna Marcin Kędryna
811
BLOG

Narodowa duma Czechów

Marcin Kędryna Marcin Kędryna Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Na tablicy z nazwą miasta Faro, stojącej przy wjeźdze od strony lotniska, ktoś przykleił naklejkę „Armia Białej Gwiazdy”. Taki krakowski akcent, dzięki któremu człowiek na tym końcu świata czuje się trochę jak w domu. Podobnie działają porzucone place budów, czy rozsypujące się, opuszczone fabryczki. 

 

W samochodzie, który wiózł mnie z lotniska do hotelu siedziałem z Maćkiem, którego poznałem ze dwa lata temu na prezentacji Audi RS3, pierwszej zagranicznej na jakiej byłem. 

Rozmawialiśmy oczywiście o samochodach. Konkretnie chyba o dużych fiatach (mój jak się rozpędził, to na liczniku miał prawie 180). Wtedy Maciek dostał SMS. Zmarł ojciec jego przyjaciółki. W którymś z warszawskich szpitali przeszczepiono mu szpik. Wszystko było w porządku, niestety na skutek, nie wiem jak to nazwać, bezmyślności? głupoty? Błędu w sztuce personelu dostał zapalenia płuc. I umarł. I całe poszukiwanie dawcy, operacja, poszły, jak mówi pewien mój kolega: psu w dupę. Abstrahując od ludzkiej tragedii, zmarnowano Bóg wie ile środków, bo procedura medyczna „przeszczep szpiku” do tanich nie należy. 

Nawet się zastanawiałem, czy nie tweetować do ministra Arłukowicza, ale minister zdrowia, to nie minister Siemoniak, czy ambasador Mull i na tweety raczej nie odpowiada.

Dojechaliśmy do specjalnie dla nas otwartego poza sezonem hotelu Quinta do Lago. W międzyczasie okolica przestała wyglądać jak polskie przedmieścia i bardziej zaczęła przypominać kurorty z lazurowego wybrzeża (palmy, ronda, murki z kamienia, samochody firm ochroniarskich). W hotelu na każdym zakręcie pani z logo Škody na piersi wskazywała drogę. I w ogóle było bardzo kulturalnie. 

Potem była prezentacja. Co się rzadko zdarza – niemiecki tłumaczony był również na polski. Interesujące było to, że Škoda planuje w 2018 r. osiągnąć roczną sprzedaż na poziomie 1 500 000 samochodów.

Na prezentacjach potwornie mnie nużą panowie opowiadający dlaczego gdzieś blacha wygięta jest tak, a nie inaczej i co tam tym podkreśla i dlaczego. Auto albo jest ładne, albo nie. Nie musi być traktowane jak większość dzieł sztuki nowoczesnej – potrafi obronić się bez zbędnej publicystyki. Zbyt dokładne przyglądanie się załamaniom linii może prowadzić na przykład do wniosku takiego, jaki wyciągnął redaktor Migas – jeżeli w odpowiedni sposób przysłonimy logo, to grill, a właściwie cały przód przypomina BMW E46.  Innym tył przypomina jakieś audi, ja na początku filmu prezentacyjnego zobaczyłem w niej volvo. I to chyba na tym polega. Škoda przypomina samochód. I to na ogół droższy niż ona sama. Škoda – Simply Clever. 

W zeszłym roku, nie wiedzieć czemu akurat w rocznicę wkroczenia do Czechosłowacji wojsk Układu Warszawskiego, Pilsner Urquell zorganizował spotkanie w którym uczestniczył ambasador Republiki Czeskiej, pan Jan Sechter. 

Razem z kolegą Grzegorzem podeszliśmy do jego ekscelencji by wyrazić ubolewanie, że nie udało się jeszcze wyciągnąć konsekwencji wobec odpowiedzialnych za to, że w inwazji wzięli udział polscy żołnierze. Pan ambasador wysłuchał nas spokojnie, po czym powiedział: Panowie, to już tyle czasu… 

Porozmawialiśmy chwilę o polityce, prezydentach, piwie i samochodach. Politykę zostawmy, prezydent Klaus na Śnieżkę wychodził piechotą z jednym ochroniarzem, Komorowskiego wywoził BOR, piwo jest czeskim dobrem narodowym, opodatkowanym w sposób inny niż zalecenia Komisji Eropejskiej, a jeżeli chodzi o samochody to tylko Škoda. 

Czesi są ze Škody dumni. I to jest inna duma, niż Polaków z Euro2012. Czesi są dumni, bo wiedzą, że mają z czego. Nie potrzebują do tego robić sond ulicznych w innych krajach. Są dumni z tego, że ich inżynierowie co chwilę wyprowadzają z równowagi swoich niemieckich właścicieli. A to modelem Tudor, a to parasolem w Superbie. (jeżeli nie wiecie o co chodzi, to sobie wyguglujcie – warto).

Nowa Octavia ma skrobaczkę do szyb schowaną za klapką wlewu paliwa. Do skrobania samochodu nie trzeba otwierać drzwi. Nie musi się do środka nasypać śnieg. Łapiecie? Nowa Octavia ma gigantyczny bagażnik. Pasażerowie na tylnej kanapie w końcu mają miejsce na nogi. Może być wyposażona w te wszystkie nowoczesne systemy, które są w Audi czy VW. (pewnie nie wszystkie, ale większość).

Wymyśliłem kiedyś żart. Opowiadam mianowicie: jest produkowane audi A6 brendowane Škodą specjalnie na potrzeby wyższych urzędników w krajach takich jak Polska. Nowe A6 wyborcy by mogli przyjąć niezbyt dobrze. Brzmi to dla niektórych na tyle prawdopodobnie, że historyjka już do mnie wróciła – jako święta prawda.

Wieczorem była kolacja. Siedziałem przy stole razem z Niemcem, który się przedstawił – Abel, komunikacja.  Pan Abel – prawdopodobnie, by stopić lody, nabijał się z mojego iPada i iPhona. Żarty nie były śmieszne. Jako, że jakoś nie wypadało mi się rewanżować żartami na temat Škody, zeszło najpierw na Fiata. Tu zgodzliśmy się, że choruje  na tę samą przypadłość co Sony – nie ma ani jednego produktu, który byłby w na tyle lepszy niż konkurencyjne, żeby wszystcy marzyli o tym, żeby go mieć. Protestował siedzący między nami redaktor Migas, który widzi przyszłość i przed Fiatem i przed Sony.

Później pan Abel powiedział, że opel Adam nie będzie miał sukcesu w Niemczech, bo zestawienie słów Opel i Adam źle po niemiecku brzmi. Mówił też, że Opel to dobra firma ze złym, marketingiem. Trudno się z tym nie zgodzić ich slogan: Wir leben Autos – żyjemy samochodami aż się prosi by go uzupełnić: niestety dotychczas nie udało nam się żadnego porządnie zrobić.

Następnego dnia były jazdy testowe. Wcześniej było rzecz jasna śniadanie, ale ono, jak na porządne hotelowe śniadanie przystało właściwie nie potrzebuje opisu. Na horyzoncie był ocean, na pierwszym planie czerwona Octavia. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić kogoś, kto kupuje czerwoną Octawię. No, może strażak? 

Jeździliśmy po górskich drogach z Maćkiem. Ktoś powiedział, że w Portugalii za przekraczanie prędkości wsadzają do więzienia (czytał w Wyborczej, czy słyszał, jak minister Nowak mówił w radio), więc zanim dojechaliśmy do górskich dróg byliśmy najwolniejsi na autostradzie. 

Na autostradzie żadnych cholernych gotówkowych bramek. Tylko małe coś przyklejone obok lusterka pikające co jakiś czas. Od razu mi się przypomniało półtorej godziny w korku przed bramkami u dr. Kulczyka. Półtorej godziny, żeby zapłacić trzy złote. Budujemy za wspólne pieniądze najdroższe na świecie autostrady, żeby później 12 kilometrów przejeżdżać w półtorej godziny, bo komuś, kto ma koncesję nie zależy na tym, żeby było inaczej.

Na górskich drogach najpierw prowadził Maciek. Powiedział, że był mistrzem Polski w czymśtam (związanym z prowadzeniem samochodów)(może wicemistrzem). Przeprosił, za ewentualny dyskomfort i zabrał się za testowanie wyczynowe. Najpierw w poślizgu, bokiem objechał dwa razy w koło rondo, potem przelecieliśmy kilka serpentyn. Samochód dawał radę. Zachowywał się w zakrętach dużo lepiej niż mój żołądek. Mimo iż to była chyba najsłabsza benzynowa wersja. Z belką skrętną z tyłu. 

O belce dzień wcześniej była dyskusją. Zawieszenie wielowahaczowe jest w tylko najmocniejszych wersjach benzynowych. Pan Abel mówił, że belka jest tańsza, że belka jest lżejsza, a równocześnie nie zauważymy różnicy w prowadzeniu. Redaktor Migas delikatnie wątpił. No i ja tam różnicy nie zauważyłem, ale zbyt wprawnym kierowcą nie jestem.

Później się zmieniliśmy. Później zmieniliśmy też samochód. Najpierw na diesla, później na mocną benzynę. Rozochocony prowadzeniem Maćka jechałem dość agresywnie. Według niego zbyt agresywnie. Zaczął nawet trochę na mnie krzyczeć. 

Wniosek jest jeden. Jako, że to on się zna na prowadzeniu (był mistrzem), wchodziłem w zakręty dwa razy za szybko, a przeżyliśmy – zawieszenie, systemy kontroli trakcji, to wszystko, co sprawia, że samochód nie wylatuje w przepaść na zakrętach muszą być bardzo dobre. 

Wpadliśmy nawet na pomysł, że prawdopodobnie czescy inżynierowie zwędzili chipy od kontroli trakcji swoim kolegom z Porsche. Działały tak samo perfekcyjnie, nie pozbawiając mimo wszystko kierowcy dreszczyku emocji.

No i teraz napiszę, co sądzę o Škodzie: zawsze mi było żal ludzi, którzy ją kupują. Kupienie škody, to ważna decyzja zamykająca w życiu etap szaleństw motoryzacyjnych. Człowiek kupujący škodę wyżej stawia odpowiedzialność, rozsądek i rodzinę niż motoryzacyjne marzenia. Ale kiedy już tę škodę kupi, może się okazać, że to lepszy samochód niż sobie mógł kiedykolwiek wymarzyć.

Wieczorem lądowaliśmy w Lizbonie. Trafiliśmy do Hotel Vip Executive Art's. Nie polecam. Wybudowany na Expo, od tego czasu się degraduje (przepraszam, że używam takiego słowa, ale jakoś mi pasuje). Tu coś pękło, tam się zarysowało, nikt nic nie naprawia. Nikt normalny tam nie chce mieszkać, bo ta nowoczesna Lisbona to nie to, co znamy z filmów i opowiadań znajomych.  Jeżeli ktoś wam będzie opowiadał, że Expo, Euro, Mundial, Olimpiada tak cudownie wpływa na rozwój, wyślijcie go do tego hotelu. 

Aha, zapytaliśmy przewodnika, jak to jest z tym aresztem za prędkość. Powiedział, że jak żyje w Portugalii osiem lat, to nigdy nie słyszał, żeby kogoś policja zatrzymała za prędkość. Pewnie dlatego mają tam recesję.

 

 

Galeria zdjęć: www.malemen.pl/skoda-octavia-iii.html

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Rozmaitości