HareM HareM
1249
BLOG

Dokładnie tak wyglądamy na tle czołówki

HareM HareM Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 29

Mecz z Holandią czy może Niderlandami (bo już się gubię w tym ich nazewnictwie oraz w tym, o co im w tym zakresie chodzi) umiejscowił bardzo dokładnie, moim zdaniem, naszą pozycję w europejskiej hierarchii piłkarskiej. I nie zakłamią tego żadne rankingi tudzież inne chwyty, które wymyślili, wymyslają i jeszcze wymyślą nasi rodzimi propagandyści piłkarscy.
W porównaniu z europejskimi potentatami, a w zasadzie z kandydatami na europejskich potentatów, bo przecież Holandia (tej nazwy się jednak będę trzymał, bo Niderlandy to mi się bardziej z dowcipem pana Zagłoby kojarzą) to w ostatnich latach żaden potentat, jesteśmy kopciuszkiem. I to zarówno jak chodzi o myśl szkoleniową, jak i zawodnicze umiejętności stricte piłkarskie.
Ja mogę zrozumieć, że ktoś może mieć słabszy dzień. Taki Szymański, na przykład. Albo że Zieliński, niestety, nie wyrośnie już ani na Pirlo, ani na Thiago, że o de Bruyne nie wspomnę. Ale ci dwaj wspomniani, Zieliński czy Szymański, jak mają słabszy dzień albo jak nie mają jednak takiego potencjału o jaki ich jeszcze niedawno posądzałem, to muszą mieć w wyjściowym składzie jakichś partnerów, którzy prezentują pewien elementarny poziom. A co widzimy?
Widzimy szarogęszącego się w reprezentacji już któryś rok z rzędu Krychowiaka, który od trzech lat nie powinien w niej grać, a który cały czas nie może w niej zwolnić miejsca lepszym, za to zwalnia każdą polską akcję ofensywną i, w dodatku, przy każdym wyprowadzaniu traci piłkę, a co najmniej podnosi ciśnienie polskim kibicom.
Widzimy trenera, który z uporem godnym lepszej sprawy wystawia na lewej obronie człowieka, któremu lewa noga tylko i wyłącznie przeszkadza, i kto wie czy nie byłby na tej pozycji lepszy, gdyby mu tę nogę amputowano. Do tego doszła wczoraj jeszcze ewidentna wina przy golu Holendrów.
Widzimy jak nasi wyglądają technicznie na tle rywala. Widzimy jak przez kilkanaście minut ciągiem nie potrafią wyjść poza 40-ty metr swojej połowy boiska. Widzimy jak są ogrywani przez graczy przeciwnika (a to w znakomitej większości nie są przecież nazwiska z pierwszych stron gazet) niczym przedszkolaki przez 10 lat starsze rodzeństwo.
Widzimy jak przez pół godziny nie potrafimy sklecić najprostszej akcji, jak Holendrzy grają z nami przez znaczną część spotkania w „dziada”, jak nasi biegają po boisku niczym zagubieni we mgle chłopcy.
Może dobrze, ze nie grał wczoraj Robert. Podejrzewam, że sytuacji by nie poprawił (bo niby kto miałby mu sensownie dogrywać?), a pretensje, jak zwykle, byłyby do niego.
Gdyby szukać, na siłę, jakichś pozytywów, to były wczoraj dwa, uważam, nieco jaśniejsze punkty tej reprezentacji. Debiutant Jóźwiak który, dopóki miał siły, szarpał ile wlezie i Holendrom krwi trochę napsuł. Drugi to Klich, który raz czy dwa wykazał się sporą piłkarską inteligencją. Taką na miarę przebłysków Zielińskiego. I cały mecz orał. I to wszystko. Może jeszcze waleczny Piątek, ale raz, że waleczność nie może być jedynym atutem napastnika, a dwa, że wsparcia specjalnego to mu przez te 60 minut koledzy nie udzielali. Oprócz jednej akcji Klicha z Kędziorą.
Osobny rozdział to Jerzy Brzęczek. Prawie dokładnie rok temu popełniłem na „salonie” tekst, który w sporej części poświęciłem jego osobie. Dzisiaj z bólem (nie mylić z „bulem”), a w każdym razie bez satysfakcji, stwierdzam że te zarzuty wobec trenera sprzed roku są dalej aktualne. Przy całej sympatii dla selekcjonera, ja dalej żadnej myśli przewodniej w jego działaniach nie widzę. Ja rozumiem, że nie każdy musi mieć tyle szczęścia co Adam Nawałka, ale każdy trener reprezentacji powinien mieć od Nawałki lepszy warsztat. A u Brzęczka trudno ten lepszy warsztat dostrzec.
Czekam na mecz z Bośnią. Ale nie spodziewam się, bym musiał po nim, w ramach pokuty, sypać głowę popiołem. Tym bardziej, że opisałem tylko fakty. Jaki był koń, każdy widział.
PS
Żeby nie było tak minorowo. Wczoraj kto chciał, mógł jednak oglądnąć dobry występ Polaka. Michała Kwiatkowskiego w Tour de France.
Kwiato, jak wiemy, podobnie jak Robert na przykład, też robi u obcych. Tyle, że za Murzyna. Dlatego wśród wygranych go od paru lat nigdy nie ma. Mimo, że jego angielski „Bayern” wygrywa. Czyli jednak jest minorowo.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport