To oczywiście niczym, oprócz intuicji, nie poparte przypuszczenie. Ale dziwnym jest, że niemal równocześnie z wiadomością, że największa trenerska nadzieja Niemiec zastąpi w Bayernie Hansa-Dietera Flicka, pojawia się informacja, że kilka ultra topowych klubów rozpytuje o naszego snajpera. Wśród nich Paryż i Anglicy. O Madrycie nie wspominam, bo oni mają na punkcie Roberta permanentnego hopla, co i tak się na nic nigdy nie przekłada.
Nagelsmann, tak jak na przykład Tuchel, ma swoją filozofię gry. I nie można zakładać, że musi w niej koniecznie funkcjonować Lewandowski.
Niewątpliwie Nagelsmann stworzy nowy, autorski, Bayern. Inny niż Bayern Flicka. Inny i, być może, silniejszy (to nie będzie zresztą takie trudne, skoro pozbędą się wreszcie Alaby). Czyżby nowa koncepcja miała zakładać, że w drużynie nie ma być miejsca dla naszego asa? No ale jak Bayern ma być silniejszy to czemu pozbywać się Lewandowskiego? Przy czym Lipsk, w zasadzie, grał i gra bez typowego środkowego. I może Nagelsmann chce iść dalej tą drogą?
Mnie tam jedno. Lewandowski sobie poradzi wszędzie. Wszystko jedno czy u Nagelsmanna, czy u Pochettino, czy u Guardioli. Żeby tylko do ManU nie szedł, bo tam dobrego piłkarza nic dobrego nie może czekać. A Bayern? A co kogo Bayern bez Lewandowskiego obchodzi?
Gdyby faktycznie doszło do pożegnania, to szkoda tylko tych rekordów, które Robert mógł pobić. Szczególnie tego najważniejszego. Z drugiej strony mógł, ale nie musiał. Coraz starszy jest, a przez trzy lata musiałby jeszcze po 30 goli w lidze strzelać. Trochę dużo.
Na razie, póki co, nikt tych dwóch faktów, o których piszę w pierwszym akapicie, ze sobą nie wiąże. Więc, jakby co, byłem pierwszy. A jak to moje podejrzenie to zwykły strzał w płot jest? No to jest. Nikomu z jego powodu włos z głowy nie spada. Wiec wyrzutów sumienia żadnych miał po nim nie będę.
