HareM HareM
418
BLOG

ManCity obił Real do nieprzytomności

HareM HareM Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

W całości oglądałem tylko pierwsze 45 minut spotkania, bo potem pierwszeństwo miała u mnie oczywiście Iga.
BTW. Nie mogę zrozumieć jak polski kibic sportowy może przedkładać oglądanie, choćby najciekawszego, półfinału jakiejś tam Ligi Mistrzów bez udziału naszych reprezentantów, bo Marciniaka et consortes oczywiście nie liczę, nad mecz dwóch najlepszych aktualnie tenisistek na świecie, z których jedna jest Polką. Okazuje się, że tacy są i jeden taki przypadek mam nawet w rodzinie.
U mnie w domu panuje, na nieszczęście nas wszystkich i przyszłych pokoleń pewnie też, demokracja, która w tym wypadku okazała się akurat, szczęście w nieszczęściu, szczęśliwa i, stosunkiem głosów 2:1, zostało przeforsowane, że oglądamy tenis. Przegrany musiał posiłkować się internetem, z czego specjalnie zadowolony nie był i czemu dawał wyraz, głośno dokonując tendencyjnych porównań ważności obu wydarzeń w kontekście popularności dyscyplin, które reprezentują. Co jest, w tej akurat sprawie, uważam podejściem mało racjonalnym i świadczącym o tym, że w obszarze edukacji moich niektórych zstępnych pewne prace jeszcze przede mną. Mimo, że ci zstępni dawno osiągnęli pełnoletniość.
A wracając do tematu. Te 45 minut to był koncert zespołu Guardioli (potem się dowiedziałem, że druga połowa też, choć nie aż taki). Real, w końcu drużyna naszpikowana graczami z najwyższej półki, wyglądał przy nich jak grupa chłopców do bicia, którymi zastąpiono boiskowe znaczniki i których przywieziono na Etihad Stadium po to, żeby urozmaicić Manchesterowi pierwsze, przywracające równowagę po ligowych zmaganiach, zajęcia treningowe. Przez większość czasu odnosiło się wrażenie, że Pep i Ancelotti zadysponowali swoim drużynom grę tylko na jednej połowie boiska, a bramka gospodarzy tylko dlatego stoi na drugiej, bo na środku stadionu nie wywiercono otworów na słupki.
Pisząc krótko i kolokwialnie. Powiedzieć, że City Real zaorało, to nic nie powiedzieć. Połowa, którą oglądałem była chyba najlepszą połową w wydaniu Obywateli, jaką drużyna Guardioli zafundowała swoim kibicom od początku jego pobytu w tym klubie. Naprawdę wyglądało tak, jakby Citizens grali w Pucharze Anglii z czwartoligowcem, który na dodatek, wiedząc że przegra i oszczędzając siły i ludzi na rozgrywki ligowe, w których wlecze się w ogonie, przyjechał w trzecim składzie. A co by było jakby Haaland miał trochę lepiej nastawiony celownik, a w bramce Realu stałby ktoś inny niż Courtois? Aż strach się bać.
No to teraz jeszcze o Marciniaku dwa słowa. Potwierdził, że jak chce, to potrafi sędziować na najwyższym poziomie. Żeby jeszcze tylko mniej machał rękami i gadał, bo z powodu takiego machania i gadania ktoś mu może nadać ksywę „Lahoz II”. A to aspirującemu do najwyższych ocen sędziemu, zwyczajnie nie przystoi. Pomijając fakt, że nie jest dla niego miłe.
Co do prognoz na finał, to po obejrzeniu obu rewanżów półfinałów mój typ jest jednoznaczny. Po 10. latach prowadzenia zespołów spoza Hiszpanii, Guardiola wreszcie sięgnie po tytuł klubowego mistrza Europy. Tak to wygląda na dziś.
A jak będzie za 3 tygodnie? Obym się nie mylił. Pep i Citizens zasłużyli na ten puchar. Choćby za całokształt.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport