HareM HareM
1082
BLOG

Trzecioligowiec odkryciem debiutu Probierza

HareM HareM Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 30
Ten tytuł to na wszelki wypadek, jeśli ktoś nie oglądał

Nowy trener reprezentacji Polski rozpoczął swoją kadencję od zwycięstwa, co stanowi wyjątkowy wyjątek (skoro może być oczywista oczywistość, to może być też i to) w historii debiutów polskich selekcjonerów drużyn piłki kopanej. Ostatnim, który tak zaczął był, jeszcze w wieku XX, Janusz Wójcik. Co Probierzowi zresztą dobrze nie wróży zważywszy jak Wójcik skończył.

Gra naszych piłkarzy już taka wyjątkowa nie była. Czasami, rzekłbym, wręcz przeciwnie, choć byli tacy, którzy na formie zademonstrowanej w tym meczu mogą naprawdę w oczach coacha, i nie tylko, dużo zyskać.

Jeśli chodzi o oczy moje, to najbardziej, i tu chyba nie będę w swojej opinii odosobniony, podobał im się autentyczny debiutant, reprezentant Serie C, a konkretnie włoskiego trzecioligowca SPAL, Patryk Peda. Zagrał na pozycji zastrzeżonej dotąd dla Glika bądź Bednarka. I wypadł tak, że żaden z tych dwóch takiego meczu w kadrze nie zagrał od przynajmniej pięciu lat. Bardzo pewny w obronie, zawsze tam gdzie trzeba, również jak trzeba było wspomóc Szczęsnego i wybić piłkę z bramki. Grał jak stary wyga. Świetnie dyrygował kolegami, przy stałych fragmentach gry pod bramką rywala również niebezpieczny. Przy wyprowadzaniu piłki z własnej połowy na pewno dużo lepszy od wspomnianego duetu.

Drugi, którego bym pochwalił, to chwilowy kapitan, Piotr Zieliński. Dyrygował, reżyserował, przy okazji próbował upłynnić i uspokoić nerwową, jak zawsze, grę kolegów. Asystował przy pierwszej, jakże ważnej, bramce na początku meczu, groźnie strzelił z wolnego. Ale żeby jakiś ekstra koncert wczoraj dał, to oczywiście nie powiem, Bo nie dał. Zagrał po prostu przyzwoicie. Nie wymachując przy tym, mimo że kapitan, rękami.

Wnieśli nieco ze sobą, wchodząc na boisko, Buksa i Świderski. Po ich wejściu był po prostu, na połowie rywala, większy wiatr. No i ten pierwszy strzelił gola. To tak, z plusów, byłoby na tyle. Może jeszcze Slisz w drugiej połowie, bo w pierwszej grał zdecydowanie za nerwowo.

Sebastian Szymański zrobił na początku spotkania swoje, starał się być później do końca pierwszej połowy aktywny, stwarzał zagrożenie, ale efektywności w tym wszystkim widać nie było. Kolejny mecz, w którym oczekiwania wobec niego były większe od efektów. W drugiej połowie zszedł, bo nie istniał.

Aktywny był też niewątpliwie, tego mu w żadnym razie odmówić nie można, Frankowski. Ja nie oglądam meczów Lens i muszę wierzyć komentatorom, którzy twierdzą, że w tych meczach nasz zawodnik robi za pierwszego skrzypka. Trudno mi to sobie jednak wyobrazić, bo wydaje mi się, że grając w lidze francuskiej trzeba mieć jednak kawałek techniki. Nie tylko szybkość. A od niego piłka odbija się jak od słupka. Wczoraj naliczyłem mu, przy podaniach kolegów, przynajmniej trzy takie straty. Nie panował nad nią zupełnie. Zagrał jak zwykle. Jak jeździec bez głowy. Tyle, że raz akurat dosięgnął głową piłki Buksa

Mocno bezbarwny debiut Patryka Dziczka. Owszem, wypadł lepiej niż wypadał ostatnio na tej pozycji Krychowiak, ale ja myślałem, że skoro posadził na ławce drugiego z Szymańskich, to pokaże znacznie więcej niż pokazał.

Bardzo elektryczny był wczoraj Szczęsny. Cały mecz miałem wrażenie, że przy wyprowadzaniu piłki próbuje zrobić Owczarzom jakiś prezent, z którego oni nie chcą specjalnie skorzystać, bo się takimi prezentami zwyczajnie brzydzą.

Osobny rozdział to Tomasz Kędziora. Kiedyś byłem zdziwiony, że został odsunięty od reprezentacji, bo przecież za Brzęczka prezentował się w niej znośnie. Teraz widzę, że gość, przynajmniej na tę chwilę, w żaden sposób nie zasługuje na reprezentacyjną koszulkę. Bardzo słaba technika, surowizna wręcz, brak inwencji, każda piłka do tyłu, bojaźń i strach przy każdym zagraniu na poziomie niebotycznym (strach i bojaźń, nie zagranie). To, że czasem zrobi dobry wślizg czy odbierze piłkę to nie powód, żeby grał z orzełkiem na piersi.

Wiele lepiej nie wypadł Matthew Cash. Hajto to jest oczywiście pajac, który wywleka na forum publiczne rzeczy, których wywlekać, moim zdaniem, nie ma prawa, ale z jego oceną gry Casha we wczorajszym meczu to się akurat zgadzam.

Blady, szczególnie w obronie, szczególnie jak grali w 11. na 11., był Kiwior. Widać, że siedzenie na ławce rezerwowych, choćby to była i ławka Arsenalu, specjalnie mu nie służy. Moim zdaniem są w kadrze zawodnicy, którzy w swoich, pierwszoligowych zresztą, zespołach we Włoszech mieszczą się w pierwszych składach i to któryś z nich powinien dostać szansę występu z Mołdawią. W każdym razie po powrocie po kontuzji Dawidowicza nie bardzo widze miejsce dla Kiwiora w pierwszym składzie. No chyba, że zacznie grać i okrzepnie w meczach ligowych.

Na koniec Arkadiusz Milik. Nie rozumiem trenera. Ma na ławce Buksę, ma Świderskiego, a wystawia Milika. Milika, który po raz n-ty gra piach. To nawet Marchwiński, mimo że grał 3 czy 4 minuty, stanowił dla Owczarzy większe zagrożenie. Myślę, że jeśli na Mołdawię Probierz znów wystawi Milika, to będzie oznaczać, że on jednak nie chce, Probierz znaczy, byśmy dalej bili się o te finały ME.

Został nam trener. Cóż. Jeśli jego celem było wywołanie przedmeczowego wstrząsu anafilaktycznego u dziennikarzy poprzez wybór takiego, a nie innego składu meczowego (niektórzy z nich pewnie długi czas będą jeszcze opłakiwać nieodżałowanej pamięci Krychowiaka, Glika czy Bednarka tak jakby w momencie pożegnania z kadrą grali na poziomie z okresu swojej świetności), to być może, patrząc na ich reakcje, mu się udało. Natomiast jeżeli cel miał być inny, na przykład dużo lepsza gra reprezentacji niż za Santosa, szczególnie z tak słabym rywalem, to myślę, że pomeczowe duże zadowolenie selekcjonera jest jednak cokolwiek przesadzone.

Proszę Państwa. No nie może być tak, że drużyna, w której na boisku występuje w danym momencie dwóch zawodników Juventusu, lider Napoli, czołowy gracz ligi tureckiej, pierwszoplanowy piłkarz Lens czy wreszcie zawodnik Arsenalu, grała przez 45 minut z kontry z zespołem Wysp Owczych. Wysp Owczych! A przez następne 45, grając z przewagą jednego zawodnika, strzeliła tym Wyspom Owczym, reprezentowanym przez (że już nie będę wymieniał ich prawdziwych zawodów) amatorów, jednego gola. Praktycznie też z kontry. A jak nie, to z szybkiej i lekko przypadkowej akcji.

Oczywiście. To był debiut trenera i 2,5 debiutanta w pierwszym składzie. Dlatego to łykam. Ale na mecz z Mołdawią przez palce już patrzeć nie będzie można. A z Czechami trzeba mecz zwyczajnie wygrać. Bo jak nie, to będzie blamaż. Blamażem jest już to, że na pewno nie wygramy grupy. Co winą Probierza oczywiście nie jest. Ale jeśli nie będziemy drudzy, to już będzie jego wina. Gra Polaków w dniu wczorajszym optymizmem mnie nie przepełniła. Życząc nam wszystkim w dwóch następnych spotkaniach oczywiście kompletu punktów i (co może ważniejsze, bo samych punktów bez odpowiedniego poziomu tośmy się już nazdobywali w Katarze i może wystarczy) DOBREJ GRY, pozostaję wobec tej wizji, opierając się o wrażenia z wczorajszego meczu, lekko sceptyczny.

Chciałbym się tej ambiwalencji jak najszybciej pozbyć. Mam nadzieję, że pierwszy powód do tego znajdę już w niedzielę.


HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport