Dzisiaj, na Mistrzostwach Polski w skokach narciarskich na skoczni normalnej w Szczyrku, pękła kolejna bariera. Ikona polskich sportów zimowych po raz 20-ty stanęła na najwyższym podium w tego typu zawodach. Żeby było statystycznie jeszcze ciekawiej i okrąglej to Małysz wywalczył 10-te złoto na skoczni średniej. Na skoczniach dużych też ma w kolekcji okrągłe 10 zwycięstw.
Przyznam się, że podziwiając oczywiście dokonanie mistrza, liczyłem jednak na to, że dzisiaj przegra. Bo w zimie, kiedy był 5-ty na Malince, przegrał raczej z warunkami atmosferycznymi. W Szczyrku nie było, co prawda, części zawodników ścisłej krajowej czołówki wysłanych przez PZN na inne zawody w celu umożliwienia zdobycia pociotkom prominentnych działaczy dobrych miejsc na MP (czego konsekwencje będą się znów ciągnęły przez cały Boży sezon), ale to nie z ich strony widziałem największe niebezpieczeństwo dla hegemonii Małysza. Ci, którzy mogli mu zagrozic najbardziej zostali w kraju. Ale oni dzisiaj dostali przysłowiowe baty.
Czy to oznacza, że Małysz w wielkiej formie, czy raczej, że reszta znów pojedzie totalnie nieprzygotowana na Turniej 4 Skoczni zobaczymy już we wtorek. Miejmy nadzieję, że mamy do czynienia z wersją nr 1. Już dawno na T4S nie było znaczących polskich akcentów.
Inne tematy w dziale Rozmaitości
