Nie w tym roku, niestety.

 Można już z całkowitą pewnością przyjąć, że Robert Kubica nie zostanie w tym roku mistrzem świata. Zasadniczo można to już było zakładać przed sezonem, ale dopiero po dzisiejszym wyścigu jest to przesądzone. Polak nie ma co prawda 125 pkt straty do lidera (do końca sezonu jest 5 wyścigów), ale wszystkie w miarę sensowne symulacje pozwalają na stwierdzenie, że ewentualnego zwycięstwa Kubicy w klasyfikacji generalnej MŚ nie da się już rozpatrywać nawet w kategoriach cudu.

 Jeżeli francuski pracodawca polskiego kierowcy chce, żeby Kubica w przyszłym roku znacznie poważniej niż dziś liczył się w stawce, to koniecznym jest zaprzestanie jałowych od dzisiaj działań przy obecnym bolidzie i rozpoczęcie intensywnych prac nad modelem przyszłorocznym. Bo powiedzmy sobie szczerze. Kubica nie zasługuje, żeby jakieś Hulkenbergi przyjeżdżały przed nim na metę. Tak a propos to nie zasługuje również, żeby wyprzedzały go jakieś Massy, Hamiltony, Vettele czy Alonsa, ale jak przegrywa z nieopierzonym beniaminkiem, zaliczając w dodatku fantastyczny, wręcz doskonały start i jadąc praktycznie bezbłędnie, to mnie włosy dęba stają i diabli biorą.

 Nic to. Tomasz Gollob ponad dwadzieścia lat czekał na to by zostać mistrzem świata. Był przez wiele lat w ścisłej szpicy (jeśli nie najlepszy), a mimo to nie zdobywał tytułu. Robert Kubica ma w swoim fachu umiejętności równie wielkie jak nasz mistrz żużla. Miejmy nadzieję, że czas oczekiwania na mistrzostwo będzie miał od Golloba znacznie krótszy. Jak zdążyliśmy się już przez te kilka lat oglądania Polaka w F1 nauczyć, w dużej mierze nie będzie to, niestety, zależeć tylko od niego.Przy czym na jego miejscu modliłbym się, żeby Renault chciało się rozwijac. Ferrari i Mac Laren mają inne priorytety niż Kubica. I na nich bym w żadnym razie na miejscu krakowianina nie liczył.