HareM HareM
256
BLOG

I miej tu chomiki …

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 8

Tytuł, wbrew pozorom, nie jest narzekaniem. Żadnym. Jest to tylko forma westchnienia, którego dopuszcza się wtedy, kiedy masz w perspektywie, zapowiadający się na arcyciekawy, mecz reprezentacji Polski i to nie w jakiejś kopanej tylko w porządnej dyscyplinie, dobre piwo, w dodatku z lodówki i dobre, zapowiedziane i sprawdzone w bojach wcześniej, towarzystwo.

Tymczasem po przyjściu z pracy domownicy, którzy byczą się, z racji ferii zimowych dla uczniów i przedstawicieli najbardziej leniwego zawodu, od poniedziałku w domu, informują Cię, że owszem, przyjemności tak, ale najpierw obowiązki. Dowiadujesz się, że tylko jeden weterynarz w mieście (a jest nim, na nieszczęście Twój osobisty kumpel ze szkoły, wobec czego Ty, jako jego osobisty kumpel ze szkoły, załatwisz sprawę „najefektywniej”) może sprawę odkręcić. Odkręcić mianowicie to, że na skutek całkowitego wyluzowania po trudach półrocznej pracy wymienionych wyżej osób Puszek, tj. jeden z dwóch oficjalnie adorowanych obecnie przez rzeczoną moją rodzinę przedstawicieli gryzoni, nie tyle zapadł był na przypadłość, którą lud nazywa z plebejska biegunką (o to bym ich aż tak nie winił, aczkolwiek nie jestem pewien), ale nie zostało to przez półtora dnia w ogóle zauważone. Ponieważ mój, szanowany w swoim fachu, kolega konował pracuje w tym tygodniu popołudniami, więc małżonka moja, szanowna zresztą, doszła do wniosku, że skoro Puszek tyle wytrzymał, to do mojego przyjazdu też zdzierży. No i Puszek zdzierżył. Tyle, że kumpla wezwano, o czym nie wiedziałem, kilkanaście minut przed moim przyjazdem do lecznicy do jakiegoś ciężkiego krowiego porodu.

Siedzę z tym chomikiem i czekam. Jedną godzinę, drugą, trzecią. Inni moi kumple, z którymi umówiłem się na mojej osobistej kanapie, wyżłopali w tym czasie cały mój zapas piwa, którym ochoczo częstowała ich moja osobista małżonka, szanowna zresztą, a podawał im je, z równym entuzjazmem, wymieniony już zstępny. Oglądnęli też w całości mecz z Koreą.

Wróciłem 10 minut po zakończeniu meczu. Moja małżonka, szanowna zresztą, słysząc że Puszek powinien przeżyć rzuciła mi się z radości na szyję i nazwała swoim rycerzem. Koledzy uznali że, w ramach rekompensaty, opowiedzą mi szczegółowo przebieg spotkania. A jeden chciał mi nawet dać ostatnie dwa łyki piwa, które zostały mu w szklance.

Tego było już za dużo nawet dla mnie. Pożegnałem ich czule i zamknąłem drzwi na wszystkie trzy zamki. Małżonka, szanowna zresztą, spojrzała na mnie z nie ukrywanym wyrzutem. Rycerz tak postępować nie powinien – mówił jej wzrok. Taaa… – odpowiedział mój. Rycerz. Od siedmiu… chomików.

PS

W celu przywrócenia Puszka do zdrowia przyjdzie mi codziennie jeździć z puszkiem na zastrzyk. Do soboty włącznie. Zapisano mnie na 18-tą. O której gra Polska ze Szwecją?

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Rozmaitości