Nie chodzi mi oczywiście o wyroki w sprawie różnych wysokich polskich urzędników państwowych. Nie, nie. Tu, o ile wiem nadal nie ma nawet złożonych żadnych doniesień o przestępstwach. I nie wiadomo kiedy, i czy kiedykolwiek będą.
Tytuł odnosi się do rozstrzygnięcia w klasyfikacji na najlepszego narciarskiego skoczka sezonu. Po wczorajszym konkursie na mamuciej skoczni w Oberstdorfie można zasadniczo przyjąć, stawiając dolary przeciwko rublom, że emocje się skończyły. Przynajmniej w zakresie pierwszego miejsca. I to nie dlatego, że Thomas Morgenstern znów zaczął wygrywać konkursy i powiększać przewagę. Dlatego, że ostatni dwaj konkurenci, którzy mieli jeszcze teoretyczne szanse na tytuł mistrza sezonu, czyli Kryształową Kulę, tych szans nie wykorzystali. A były wyjątkowe, bo Morgenstern zajął swoje najgorsze dotychczas miejsce w sezonie. Był szesnasty i zdobył do klasyfikacji jedynie 15 punktów.
Na marginesie wiadomość dla tych, którym zasady punktacji PŚ są tak bliskie jak mnie sumo czy inny krykiet. Żeby wiedzieli o co, mniej więcej, biega. Zwycięzcy konkursu zapisuje się do rankingu 100 punktów, drugiemu 80, a trzeciemu sześćdziesiąt.
Przed zawodami w Oberstdorfie Austriaka mogła już w generalce wyprzedzić tylko dwójka. Szwajcar Ammann, który miał do niego 441 oczek straty i Tyrolczyk Kofler, który tracił do lidera 534 punkty. Czwarty w klasyfikacji Adam Małysz, posiadacz dokładnie 900 pkt, nie miał już na to żadnych szans, bo jego strata do mającego w dorobku 1514 pkt Morgensterna wynosiła o 14 pkt więcej niż można było zdobyć wygrywając wszystkie zawody do końca sezonu.
I wczoraj Morgenstern wyciągnął do tej goniącej dwójki pomocną dłoń. Skakał najsłabiej w sezonie. I co się okazało? Ani Kofler ani Ammann z tej pomocy nie skorzystali. Zamiast wygrać zawody i prolongować swoje szanse na walkę o pierwszeństwo zajęli, odpowiednio, siódme i 10-te miejsca. Efekt jest taki, że na 5 konkursów przed końcem sezonu Karyntczyk ma nad Szwajcarem aż 430 punktów przewagi. To oznacza, że tylko stan wojenny ogłoszony jutro w Austrii mógłby pozbawić go korony za ten sezon. Na szczęście dla 24-letniego skoczka generał Jaruzelski nie jest Austriakiem i takie niebezpieczeństwo w tym kraju nie zachodzi. Zagrożenie ze strony Koflera jest w tej chwili takie jak wczoraj ze strony Małysza, czyli żadne. Jego aktualna strata do Morgensterna to 513 oczek. A w pięciu konkursach, nawet gdyby wszystkie wygrał (na co, notabene, niewiele wskazuje), można zdobyć ich tylko 500.
Robię więc to, czego oficjalnie nie może jeszcze zrobić FIS. Bo przecież piłka, pardon: narty, jakby nie było, jeszcze w grze. Ogłaszam, że NAJLEPSZYM SKOCZKIEM SEZONU 2010/11 ZOSTAŁ THOMAS MORGENSTERN. Żadna sztuka, ale jestem pierwszy:).
Skończyła się walka o pierwszeństwo, ale nie o podium Pucharu. A tu może być jeszcze różnie. Pozostało 5 konkursów, ale aż 4 z nich odbędą się na mamutach. Różnica między drugim Ammanem a czwartym Małyszem to dzisiaj 159 punktów. Żeby tę różnicę zniwelować trzeba zajmować miejsca znacznie wyższe niż w Willingen, Klingenthal czy Oberstdorfie. Czyli zacząć znów stawać na podium. A i Ammann musiałby skakać gorzej niż w ostatnich konkursach w Niemczech. No i musi się znaleźć paru skoczków, którzy rozdzielą naszego mistrza od Szwajcara. Koflera bym się specjalnie nie obawiał. On na mamutach jest nieco słabszy. No i ma nad Polakiem dzisiaj tylko 76 punktów przewagi.
Przyznam, że dużo bardziej od jakiegoś podium PŚ interesowałoby mnie, jako wiernego od lat fana Małysza, jego zwycięstwo na MŚ w Oslo oraz 40-ta wygrana w konkursie. Na tym, myślę, powinien się skupić. Tym bardziej, że z takiej 40-tej czy 41-szej pucharowej wiktorii mogą wynikać inne korzyści. Np. właśnie końcowe podium PŚ.
Napisałem w tytule o jednym wyroku. Pozostałe dwa przed nami. Za dwa tygodnie rozpoczynają się mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym. W ich ramach, obok wielu innych zawodów, odbędą się dwa konkursy indywidualne w skokach narciarskich. Modlę się, żeby na czas mistrzostw w Skandynawii panowała mroźna i bezwietrzna pogoda. Wtedy nasz urobek, tylko z tytułu wyników Małysza i Stocha, może być spory. Bardziej niż nam się dzisiaj wydaje. Z niecierpliwością i wielką nadzieją czekam na dwa pozostałe werdykty dotyczące tegorocznych zmagań skoczków narciarskich. Oby były równie sprawiedliwe jak ten pierwszy.
Inne tematy w dziale Rozmaitości