No i zleciało. Aniśmy się obejrzeli, a sezon zimowy osiągnął apogeum. Narciarze alpejscy to już nawet po szczytowaniu są. Teraz przyszła kolej na klasyków. Siłą rzeczy dla polskiego kibica rozpoczynające się jutro mistrzostwa będą bardziej emocjonujące od właśnie zakończonych. Z prostej przyczyny. Andrzeja Bachledę i siostry Tlałki pamiętają tylko najstarsi górale (w tym ja jako góral „przyszywany”:)), a Adam Małysz i Justyna Kowalczyk startują tu i teraz. W dodatku przybył nam jeszcze jeden, może nie tak duży jak wymienieni, ale jednak faworyt – Kamil Stoch.
No więc tak. Jeżeli nasza królowa nart rok temu była mistrzynią olimpijską, zdobyła na igrzyskach jeszcze dwa medale, wygrała Puchar Świata, a w tym roku zapewniła go sobie już teraz to trudno, żeby nie liczyć, że w każdym biegu, w którym wystartuje nie będzie faworytką do medalu.
Jeżeli nasz narciarski mały rycerz w poprzednim sezonie dwukrotnie na najważniejszej imprezie roku stawał na drugim stopniu podium i kończył sezon w wysokiej formie, a w tym jest jednym z trzech najlepszych skoczków sezonu, stał 8 razy na podium PŚ i przełamał w końcu, po czterech prawie latach, niemoc wygrania konkursów to trudno nie uznawać go za faworyta do medalu.
Jeśli Kamil Stoch pewnie zwyciężył w ostatnim miesiącu w dwóch konkursach PŚ, a nie były to skocznie mamucie tylko skocznie o rozmiarach zblizonych do Holmenkollen na której będzie rozgrywany jeden z konkursów mistrzowskich, to trudno nie myśleć o nim jako o potencjalnym członku ścisłej czołówki takiego konkursu.
Rok temu przewidywałem cztery złota Kowalczyk. Skończyło się na jednym. Ale kto mógł przypuszczać, że pozwolą Bjoergen się szprycować. Dziś Justyna jest w lepszej sytuacji. Wie na 100% co jest grane. Tam gdzie walka będzie bezpośrednia i dłuższa niż (przepraszam za porównanie, ale tyle trwa mniej więcej sprint) kopulacja chomików, Polka nie jest bez szans na zwycięstwo w zawodach. Mimo, ze w tym sezonie tylko raz z nią na finiszu wygrała. Reszta zawodniczek powinna stanowić dla Polki tło. Tak jak stanowiłaby Bjoergen, gdyby nie mogła oficjalnie brać anabolików.
Medali Małysza też można być pewnym. Najgroźniejszym rywalem do złota znów może okazać się Ammann. I znów, jak to w jego przypadku, z powodów pozasportowych. Ale Polak nie odpuszcza i idzie na całość. Chce, jak się jednak wydaje, zakończyć po tym sezonie karierę. I chce, aby końcowy akcent był najmocniejszy z możliwych. Czy pozwolą mu na to zespolone siły rywali, a przede wszystkim czy pozwoli mu na to dwa w jednym czyli Tepfer, to jest zagadka. Miejmy nadzieję, ze warunki będą równe. Wtedy, uważam, mogą być nawet dwa złota. W 2003 roku Małysz przystępował do mistrzostw bez wygranej w PŚ. jak się skończyło - pamiętamy. dzisiaj podchodzi do konkursu o mistrzostwo swiata z mniejszym bagażem, więc...
Stoch może wypaść medalowo, ale może również być poza dziesiątką. Jest, uważam, zdolny do wszystkiego. Również do tego, aby dźwigać berło mistrza świata. Poważnie. Choć myślę, że przeważy doświadczenie Małysza.
I to by było o naszych szansach na tyle. W żadne sztafety czy konkursy drużynowe skoczków nie wierzę. Co nie znaczy, że skoczkowie nie mogą nawet zdobyć medalu. Będzie to jednak efekt złych skoków rywali, a nie klasy Żyły czy Huli. Mam nadzieję, że słabszy z nich zostanie w drużynówce zastąpiony młodym Byrtem, co od razu zwiększa nasze szanse. Ale takiego składu drużyny, szczególnie w przypadku gdyby Byrt miał zastąpić Hulę, może nie przełknąć selekcjoner. Bo wtedy formalnie tylko jeden skoczek z czterech (a tak naprawdę to żaden z nich, bo Stocha w tym roku to mógłbym trenować i ja) zawdzięczałby swoją formę Kruczkowi. A to on jest, poniekąd, trenerem głównym kadry. To z zewnątrz może wyglądać na niemożliwe, ale w PZN tak jest. Lepiej bez sukcesu niż z takim, który mógłby być poczytywany za sukces osób do niego „nie predestynowanych”. Statusy Wieretelnego i Lepistoe są wyjątkiem. Ale tylko dlatego, że Małysz i Kowalczyk za dużo znaczą i od paru lat nie dają sobie w kaszę dmuchać. Reszta skoczków, na przykład, musi siedzieć cicho i tańczyć jak im PZN zagra. Reszta biegaczy pewnie też. W końcu najmocniejsi nie są.
Ale to już inny temat.
Inne tematy w dziale Rozmaitości