I rekord do pobicia. Zupełnie świeży. W zeszłym roku Barcelona zdobyła w rozgrywkach ligowych równe 99 punktów i pobiła rekord ligi. W tym roku, jeśli w pozostałych do rozegrania trzech kolejkach zbierze maksymalną pulę punktową, poprawi zeszłoroczny rezultat o jedno, słownie jedno, oczko. Jest w stanie to zrobić? Pewnie, że jest. Pytanie tylko czy to zrobi.
Rozkład zajęć Katalończykom sprzyja tak średnio. Po pierwsze dwa razy na trzy grają na wyjeździe. Z Levante i Malagą. U siebie tylko jeden mecz. Z Deportivo. Po drugie ostatni mecz, na wyjeździe z Malagą, rozgrywany jest na kilka, zaledwie, dni przed planowanym na 28 maja finałem Ligi Mistrzów z Manchesterem United. Trudno się spodziewać, że Guardiola wystawi na to spotkanie zawodników, którzy będą walczyć w Londynie o tytuł najlepszej drużyny Europy. A jeśli tak, to zdobycie trzech punktów będzie na pewno trudniejsze niż gdyby Blaugrana grała podstawowym składem.
Za opcją nr 1 czyli wariantem na rekord, przemawia za to to, że za kadencji Guardioli Barca dwa razy rozprawiła się na wyjeździe z Malagą (2:0 i 4:1) i dwa razy zbiła u siebie, jak Adamek Gołotę, Deportivo z La Corunii (5:0 i 3:0). Z Levante na wyjeździe za czasów Pepa Barcelona nie grała.
Tyle faktów. Bicie statystycznych rekordów nie powinno być celem samym w sobie. Dlatego nie jest aż tak ważne czy Barca te 100 punktów uciuła czy nie. A z drugiej strony 100 punktów to brzmi dumnie, nie? Gdyby jednak miało to w jakikolwiek sposób kolidować z tytułem klubowego mistrza Europy to, jak dla mnie, Katalonia może sobie ten rekord spokojnie odpuścić.
Ale nie odpuści. Będzie próbowała zdobyć jedno i drugie. Za wszelka cenę. Wystarczająco już, wg siebie samych, skrewili w tym sezonie. Ten niezdobyty Puchar Króla gryzie sumienia.
Inne tematy w dziale Rozmaitości