HareM HareM
391
BLOG

Radwańska wciąż nie lepsza od Fibaka

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 17

Była szansa na to, żeby po 31 prawie latach, padł stary rekord Wojciecha Fibaka. 22-letnia krakowianka byłaby pierwszym reprezentantem Polski, który w dobie tenisa otwartego (czyli dokładnie od roku 1968) dostał się do ćwierćfinału Wielkiego Szlema więcej niż cztery razy.

Do tej pory dwukrotnie zrobiła to w Australii i dwa razy w Anglii. Stary mistrz dokonał tej sztuki również 4 razy. Dwukrotnie w Roland Garros i po razie w Wimbledonie i Nowym Jorku. Z tych 4-ch ćwierćfinałów aż trzy zaliczył w roku 1980-tym. I potem już nic.

Smutnie to trochę wygląda, kiedy najlepszym osiągnięciem reprezentantów 38-miomilionowego kraju jest zaledwie dotarcie do ćwierćfinału. Ale faktów się nie zmieni. Są, jakie są. Zamiast biadolić trzeba tworzyć nowe.

I takie szanse rysowały się w Paryżu. Dzięki porażce Kim Clijsters w drugiej rundzie hipotetyczna ćwierćfinałowa przeciwniczka Agnieszki Radwańskiej byłaby od niej niżej rozstawiona. A więc zwycięstwo w ćwierćfinale było na wyciągnięcie ręki. Ale żeby wygrać ćwierćfinał trzeba się do niego dostać. Po raz któryś z rzędu okazuje się, że potencjalne możliwości naszej najlepszej tenisistki są jednak dość ograniczone. Na widok każdej zawodniczki z czołówki dostaje trzęsawki i jest po zawodach. A, przypomnę, robi się coraz starsza. W roku 2008, kiedy to była chyba w najwyższej dyspozycji, liczyła sobie wiosen 19-cie i jej porażki z najlepszymi można było strawić. Teraz, oczywiście, też nie powodują one u mnie zawału. Raczej melancholię z lekką dozą przygnębienia. Po prostu. Przestałem wierzyć, że Agnieszka Radwańska doszlusuje do awangardy światowego tenisa. Definitywnie okazuje się, że ani Małyszem, ani nawet Kubicą nie będzie. Nie ten format, niestety. Szkoda.

PS

I pomyśleć, że jakby PZT kilka lat temu nie blokował Woźniackiej możliwości reprezentowania Polski to już dawno wszelkie rekordy Fibaka byłyby tylko rzewnym wspomnieniem. Nie mówiąc o tym, że spełniłyby się wczesnogierkowe, powtarzając za Trzecim Oddechem Kaczuchy,  „sny o (tenisowej) potędze”. No, ale u nas, jak to się mówi w kraju przyjaciółki pana płemieła zza Odry, „alles moglich”. Nie ma sobie przecież co zawracać głowy jakimiś Woźniackimi. W końcu takich tenisistek i tenisistów u nas na pęczki.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Rozmaitości