HareM HareM
256
BLOG

Ronaldo to nie Messi

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Bez względu na to, co by chłop nie zrobił. Zanim to będę wałkował - dwa zdania.

Nie należę do tych, którzy rzucają w Portugalczyka wszystkim, co mają pod ręką. Więcej. Myślę, że w tym, co powiedział ostatnio do kamer odpowiadając na pytanie czemu go niektórzy organicznie nie lubią, było sporo racji. Ludzie mu zwyczajnie zazdroszczą. Kasy i tego, ze może się autentycznie podobać kobietom. Przynajmniej części.

Ja byłemu zawodnikowi Manchesteru nie zazdroszczę. Forsy, bo nigdy na nią jakoś specjalnie nie leciałem (mimo, ze przez kilkanaście lat wykonywałem zawód, na którym, gdybym tylko chciał, mogłem się bezczelnie niezasłużenie bogacić) i urody, bo jestem od niego przystojniejszy (hłe, hłeJ). Dlatego mój głos można, uważam, patrząc nieco przez palce, traktować jako, mniej więcej, obiektywny. No, to jadę.

Przez ostatnie kilka miesięcy oglądałem sporo meczów rozegranych przez obu piłkarzy. Na wszystkie te mecze starałem się patrzeć (tak sobie założyłem) z punktu widzenia kogoś, kto w żaden sposób nie jest kibicem Argentyńczyka, a czuje sympatię do gracza Realu. W każdym rozegraniu czy wykończeniu akcji przez Messiego starałem się szukać drugiego dna w postaci geniuszu Xaviego, Iniesty czy jeszcze innego z kolegów napastnika Barcelony. Natomiast w wypadku Ronaldo tego nie robiłem. I, proszę sobie wyobrazić, nawet wtedy wyszło mi, że nie ma porównania.

Ja nie zapominam o tym, że Portugalczyk, grając w Realu zaledwie trzeci sezon, ma już na koncie ponad 100 strzelonych bramek. Pisałem tu zresztą chyba kiedyś na ten temat. Doceniam jego wielką szybkość, dynamikę i niebywałą siłę strzału. Część znawców twierdzi, że w porównaniu z większością biegających po boiskach tego świata piłkarzy, czego również nie zamierzam kontestować, jest niebywale zaawansowany technicznie. Jest dla mnie także faktem niezaprzeczalnym, że to głównie jemu zawdzięcza Manchester, że przez przynajmniej dwa albo i trzy lata mógł stanowić dla Barcelony równorzędnego przeciwnika w walce o europejskie trofea. I to jemu głównie zawdzięcza Real, że w ostatnim czasie w ogóle wrócił do gry o cokolwiek. Kto tak nie uważa jest, wg mnie, tendencyjnym i nienawistnym ślepcem. Ale…

Właśnie. Po oglądnięciu we wczorajszy wieczór spotkań ligowych, zarówno Królewskich jak i Barcy, dojrzałem w końcu do wniosku, że trzeba to napisać. Pod wpływem oglądania w ostatnim okresie tych wszystkich meczów z udziałem obu panów stwierdzam definitywnie i jednoznacznie, że Krystian Ronaldo nie dorasta Leonowi Messiemu do pięt. Mimo, że suma summarum strzela od niego więcej goli, mimo, że (być może) jest od niego szybszy, i mimo, że ma mocniejszy strzał. Mimo tego całego arsenału atutów Portugalczyk wygląda przy Argentyńczyku, przepraszam za słowo wszystkich wykonujących ten niezwykle pożyteczny dla naszego kraju i świata zawód, jak drwal. Myślę, że lepszego momentu uzasadniającego tę tezę jak dzisiejszy, a w zasadzie wczorajszy, wieczór nie ma. Dlatego, uwiedziony artyzmem Messiego, kończę. Nie zapominając rzecz jasna o wyjątkowo wspaniałym, żeby nie rzec genialnym, rzemiośle Portugalczyka.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Rozmaitości