Przyznam, że dalej tego nie rozumiem i nie pojmuję jak do tego mogło dojść. Kiedyś taką taktykę wprowadzono w hokeju i zaczęła przynosić efekty. Ale w piłce jest dużo większe boisko i dużo więcej miejsca, więc wydawałoby się, że takich wzorców obrony Częstochowy powielić nie można. Tymczasem autobus Chelsea na szesnastce, i to Chelsea grającej w dziesięciu, zdał egzamin na szóstkę. I efekt jest taki, że Barcelona padła jak, nie przyrównując, m(M)ucha.
Ja jestem w szoku kompletnym. Szkoła Mourinho znów triumfuje. Panoszyła się dwa lata temu, rok wstecz się wydawało, że raka zwalczono, a tu znów przerzuty. Cóż. To tak jak w europejskiej i polskiej polityce. Be na razie wygrywa. Nie byłoby jednak tego triumfu gdyby po raz kolejny, tak jak w meczach z Realem i na Stamford Bridge, Puyol i Mascherano nie zrobili ewidentnego prezentu przeciwnikowi. I nie triumfowałby ten autobus gdyby w decydującym momencie, też po raz kolejny, nie zawalił Leon.
Tak się to w życiu kręci, że raz się jest na fali, a raz nie. Jednakże stracić grunt pod nogami tak szybko jak się to stało w tym tygodniu w przypadku Barcelony to jest jednak mały rekord.
Teraz tylko brakuje, żeby jutro odpadł Real. Wtedy wrócimy do lat 80-tych, kiedy w piłce nożnej jako aksjomat chodziło twierdzenie Linekera. Bo chyba nikt nie sądzi, że osłabione brakiem Terry’ego, Meirelesa, Ramiresa i Bóg wie jeszcze kogo Chelsea dotrzyma na Allianz Arena kroku Niemcom.
Tak, tak, panie Ramires. Murzyn zrobił swoje. Murzyn może odejść.
PS
Chociaż w zasadzie. Skoro mogło wygrać z Barcą to może wszystko. No to niech może.
Inne tematy w dziale Rozmaitości