Współczuję Loewowi. Jest naprawdę dobrym trenerem i taktykiem. Na każdą dużą imprezę przywozi świetną drużynę. Drużynę, która na koniec zdobywa medal. Ale ma pecha. Zawsze znajduje się ktoś, kto przywiezie zespół od jego drużyny lepszy.
Tym razem takim zespołem lepszym od Niemców okazali się na pewno Włosi. Przeważali praktycznie w każdym elemencie piłkarskiego abecadła. Chyba każdy w miarę obiektywny kibic, który oglądał dzisiejszy mecz, się z tym zgodzi.
Dzisiaj zagrał jeszcze jeden czynnik. Loew trafił na godnego siebie przeciwnika. A może i, nie bójmy się tego słowa, od siebie lepszego. Prandelli fantastycznie rozczytał Niemców już przed meczem. I Włosi dosłownie Krzyżaków rozklepali. Ku mojej, nieskrywanej zresztą, radości.
Nie powiem, żebym nie miał z tytułu dzisiejszego rezultatu, lekkiej satysfakcji. Już grubo przed ćwierćfinałami mówiłem, że w finale będą Hiszpanie i Włosi. Przy czym ci drudzy weszli do tego finału zdecydowanie frontowymi drzwiami. O Hiszpanach, mimo że w każdym swoim meczu byli niewątpliwie lepsi, bałbym się tak napisac. Nie zmienia to faktu, że w finale stawiam jednak na nich. Co by bowiem, osłabionej brakiem Puyola, hiszpańskiej obronie nie zarzucac, to tak się rozklepac jak formacja defensywna pod batutą Bayernu Monachium nigdy nie da. A pitbull tak skuteczny jak dziś też drugi raz w ciągu kilku dni nie będzie.
Więc? Więc w Warszawie królem dań okazał się makaron. W Kijowie, spodziewam się, zostanie on jednak schłodzony przez gazpacho. Miejmy nadzieję, że po równie interesującym spotkaniu jak dzisiejsze.
Inne tematy w dziale Rozmaitości