HareM HareM
143
BLOG

Skompletuje jedenastkę?

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 5

Podnieconych myślą o jakimś nowym sklecaniu reprezentacji narodowej w kopanej przez jej świeżo namaszczonego coacha informuję, że to nie będzie na ten temat. Pytanie dotyczy, proszę sobie wyobrazić, Agnieszki Radwańskiej.

Polska tenisistka ma do tej pory za sobą równe dziesięć zwycięskich turniejów rozgrywanych w ramach cyklu WTA. Pierwsze cztery zdobyła jeszcze jako wielce obiecująca juniorka w latach 2007-2008. Potem były trzy lata postu i pod koniec zeszłego lata się zaczęło. Carlsbad, a na jesień Tokio i Pekin. Tej wiosny, idąc po kolei, Dubai, Miami, wreszcie Bruksela. I teraz wisienka na torcie. Polka jest w finale i może wygrać najważniejszy turniej tenisowy na świecie. Byłby jedenastym z kolei, choć niewątpliwie pierwszym pod względem ważności.

Jest to jednocześnie trzynasty finał Radwańskiej. W latach 2008 i 2009 przegrała dwa razy z równie, jak Azarenka, niewygodną dla siebie Kuźniecową.

Więc pytanie jest proste. Czy 13-tka okaże się dla Polki szczęśliwa czy może nie? Wiele znaków na niebie i ziemi wskazuje, że przegra. Mimo, że jej wskaźnik zwycięstw w finałach (ponad 83%) jest jednym z naj, jeśli nie największym wśród zawodniczek, którym dane było w życiu osiągnąć finał. A już na pewno tym, które zrobiły to co najmniej trzy razy. Williams to jest wielka siła, ale również ogromna precyzja i doświadczenie. Doskonały serwis, świetny return, duża odporność nerwowa. 13-cie wielkoszlemowych tytułów. W Londynie cztery, z tego aż trzy po finałowych wygranych z siostrą. Ostatni raz w Wimbledonie (i jednocześnie w Wielkim Szlemie) wygrała 2 lata temu zwyciężając Zwonariewą.

Tymczasem krakowianka osiągnęła finał w Wiekim Szlemie po raz pierwszy w życiu. Ba. Po raz pierwszy w życiu osiągnęła w takiej klasy turnieju półfinał! Więc niby nie ma co porównywać.

Ale wszystko kiedyś musi się skończyć. Są symptomy, że Williams rdzewieje. Może nie tak jak siostra, ale jednak. Odpadła w tym roku w pierwszej rundzie Paryża, tutaj też już parę razy zipiała. Ze złości i nieporadności. Chociaż za każdym razem na koniec potrafiła się zebrać. Trzeba mieć nadzieję, że w sobotę się nie zbierze. W końcu jest już grubo po trzydziestce i wygląda dość ciężkawo. Trzeba ja więc pogonić po korcie i być w tym od początku do końca konsekwentnym. Jak się to uda to możemy mieć w sobotę do czynienia z Polish Saturday. I niech tak będzie!

 

PS

Ten tekst napisałem wczoraj wieczór. Na Czwartek, godzina 16.24 wychodzi na to, że nic nie muszę zmieniać:).

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Rozmaitości