Znaczy się równie mocni byliśmy. Wystawiliśmy grubo ponad dwieście luda i przywieźliśmy dziesięć medali. Z czego aż dwa złote. Jak dobrze poszukać w kronikach to ostatnio gorzej wypadliśmy w Melbourne. Informacja dla młodzieży: 56 lat temu. Przy czym osobiście uważam, że nasz wynik z Australii był daleko lepszy. Zdobyliśmy co prawda wtedy jeden krążek oraz jedno mistrzostwo mniej, ale za to ekipa liczyła wszystkiego 64 osoby, a kompletów medali było sto czterdzieści pięć, a nie trzysta dwa. Można więc spokojnie przyjąć, że tegoroczne letnie igrzyska są dla nas zdecydowanie najgorsze od roku 1952-go, tj. od lat równo 60-ciu. Tu też trzeba patrzeć na rzecz z dystansem pomnąc na straszliwą sytuację Polski, w tym również jej sportu, w pierwszych latach powojennych.
Tak czy inaczej. Jesteśmy już nie tylko potęgą piłkarską. Teraz można o nas mówić jako o potędze sportowej w ogóle. W końcu jesteśmy ze 25 razy, lekko licząc, mniej liczni od Indusów, a złotych medali mamy nieskończenie więcej! Czyż to nie dowodzi naszego geniuszu i słusznej linii aktualnej przewodniej siły narodu? Tylko głupiec mógłby zaprzeczyć. Więc niech przeczą i się kompromitują. My swoje wiemy i z jedynej właściwej drogi zepchnąć się nie damy. Aż po grób! Choćby to miałby być bój nasz ostatni!
PS
Ten wpis powinien pojawić się oczywiście przynajmniej tydzień wcześniej. Ale się nie pojawił. Pomyślałem sobie bowiem, że w przeciwieństwie do, na przykład, Matkowskiego i Fyrstenberga mnie te igrzyska trochę nerwów i wysiłku kosztowały, i muszę nieco odpocząć. To tak gwoli usprawiedliwienia. Nieudolnego, ale co zrobić. Jacy sportowcy, takie usprawiedliwienie
Inne tematy w dziale Rozmaitości