Argentyńczycy dokonali wczoraj rzeczy niezwykłej. Będąc przeciętnym, żeby nie powiedzieć kiepskim, zespołem awansowali do finału. Więcej. Będąc przeciętnym, żeby nie powiedzieć kiepskim, zespołem wygrali na mistrzostwach szósty mecz z rzędu.
Z drugiej strony rzecz biorąc, trzebaby się poważnie zastanowić czy o zespole, który wygrywa sześć meczów z rzędu na mistrzostwach świata i awansuje do finału można mówić, że jest kiepski. No i w sumie jestem w kropce.
Jak tak dłużej nad problemem pomyśleć to chyba jest tak, że drużyna dowodzona przez Messiego jakoś specjalnie słaba nie jest. Jest natomiast zdecydowanie słabsza od tej, jaką chcieliby ją niektórzy widzieć. Wśród tych „niektórych”, na ten przykład, ja. Dlatego, szczególnie ostatnimi czasy, tak mnie Argentyńczycy irytują nie grając na poziomie, jaki chciałbym w ich wydaniu oglądać.
Urzekli mnie kiedym dziecięciem jeszcze młodym był. Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć, bo żadnych wielkich sukcesów przecież wtedy nie osiągnęli, żadnej wielkiej rewelki nie zagrali. A jednak, od tamtego czasu, czasu Ayali, Heredii, młodego Kempesa czy Babingtona, czuję do nich miętę.
To „uczucie” jest na tyle duże, że rusza mnie kiedy grają bez, charakterystycznego niegdyś dla siebie, stylu. A tak grają, moim zdaniem, dzisiaj. Lipa, jaką odstawili w meczach z Bośnią, Iranem czy Szwajcarią, nawiązywała do najgorszych wzorców niemieckich z lat 1982-86, kiedy to nasi sąsiedzi przeczołgiwali się również do finału, a powinni odpaść w grupie, co najwyżej w 1/8. Argentyna z taką grą, jaką pokazała w w/w meczach też nie powinna przejść dalej. Ale przeszła. Lepiej. Przecisnęła się także przez dwa beneluxowskie sita i w niedzielę, po 24 latach przerwy, znów będzie walczyć o główne trofeum.
Myślę jednak, że wywalczyć nie będzie go w stanie. Jest bowiem drobna różnica między „wywalczyć” a „walczyć”. Tak jak napisałem w tytule. To nie są spadkobiercy drużyny Maradony ani nawet drużyny Kempesa i Ardilesa.
Team Maradony to byli artyści. Drużyna Kempesa też, choć nie posiadała w swoich szeregach aż tak zdolnej primabaleriny jak ta 8 lat młodsza. No i ci od Menottiego mieli przeciw sobie wspaniałą Holandię oraz bardzo silną Brazylię. I, co by nie powiedzieć, równie silną... Polskę. Zespół „ręki Boga” miał w drodze do mistrzostwa jednak łatwiejszych rywali.
Obecna Argentyna też ma, oczywiście, w swoich szeregach artystę. Artystę wybitnego. Tyle tylko, że jednego. I ten artysta, nie mający w kolegach odpowiedniego wsparcia i odciążenia, jest na dodatek mocno zmęczony.
Niedzielny finał MŚ między Argentyną i Niemcami będzie już trzecim, w którym spotkają się te dwa zespoły. Dotychczasowy bilans takich finałów jest, jak wiemy, remisowy. W 1986 zasłużenie wygrali Amerykanie, cztery lata później, jeszcze bardziej zasłużenie, Europejczycy. Pamiętam oba te spotkania. Oczywiście dużo przyjemniej wspominam pierwsze. Raz, ze Argentyna. Dwa, że dużo bramek. Trzy, że dramaturgia.
Niestety. Jeśli miałbym się w nadchodzącym finale spodziewać jakiejś ciągłości czy nawiązania, to tylko do tego drugiego finału. Wtedy było, praktycznie, tak jak teraz. Niemcy byli na tych mistrzostwach faktycznie najlepsi. Mimo, ze półfinał wygrali tylko w karnych. Argentyna natomiast miała jedynie Maradonę i Caniggię oraz dużo, dużo szczęścia. Jeszcze więcej niż obecnie. Nie na tyle jednak, by zwyciężyć w finale. W finale, w którym tylko się bronili i liczyli, tak jak w dwóch wcześniejszych meczach, na karne. Na szczęście (może nie dla nich, ale dla futbolu na pewno) nie doczekali.
I o to samo będzie chodziło w niedzielę. Przynajmniej chodzić powinno. Żeby zwyciężył futbol. Obawiam się, że obecnej Argentyny nie stać będzie w meczu z Niemcami przejść na stary, dobry, wspominany wyżej styl „argentyński”. Dalej będzie brnąć w równie stary, też wspominany wyżej, niedobry styl „niemiecki”. A jeśli tak, to na mój doping liczyć Albicelestes nie mogą. Mogę być, co najwyżej, neutralny.
...
PS
5 minut po napisaniu ostatnich dwóch zdań już ich taki pewny nie jestem. Ale to normalne. Człowiek z wiekiem mądrzeje i szlachetnieje:)
Inne tematy w dziale Rozmaitości