15 lipca. Jedni się cieszą (niepomni na rocznicę Grunwaldu Niemcy, świętujący w ten dzień na ulicach swoich miast mistrzostwo świata), inni płaczą. W tym bowiem dniu Turcję nawiedziło trzęsienie ziemi. Jednym z jego efektów były ogromne zniszczenia na zespole skoczni narciarskich w Erzurum. Obiekt jest, praktycznie, cały w zgliszczach. Został oddany do użytku ledwie 4 lata temu i kosztował 20 mln EUR. My, Polacy, mamy z Erzurum bardzo dobre wspomnienia. Dwa lata temu, na MŚ juniorów, Olek Zniszczoł został tam indywidualnym mistrzem świata, a w konkursie drużynowym podobny tytuł zdobył nasz zespół. Byłoby pewnie jeszcze lepiej, ale panowie z FIS, bojąc się, że Polak może skończyć te zawody na czele stawki, po skoku Klimka Murańki w pierwszej serii przerwali zawody i nakazali powtórzenie całej kolejki. Mimo, ze po Polaku skakali inni i skakali dużo słabiej.
Wracając do meritum. Wydarzenie z Erzurum może zupełnie zablokować Turkom drogę pozwalająca nawiązać kontakt z tą dyscypliną sportu. Jeśli, i to w krótkim czasie, nie odbudują kompleksu skoczni (poszło ich w diabły wszystkich pięć, od K-20 do K-125 włącznie), nie będą mieli u siebie na czym skakać. Ile to znaczy świadczą przykłady Polaków i Słoweńców, którzy w bardzo krótkim czasie po wybudowaniu własnych obiektów stali się ze średniaków jeśli nie dominatorami to na pewno kandydatami na takowych. Praktycznie w ciągu kilku sezonów.
Turcja od paru lat zatrudnia u siebie trenerów z zagranicy (wcześniej był to były trener Jakuba Jandy, Słoweniec Bajc, teraz były trener Mattiego Hautamaeki z czasów wyprowadzania go na prostą i Emmanuela Chedala z czasów świetności, Fin Niemylae). Wyselekcjonowano grupę zawodników która, dzięki dużym nakładom inwestycyjnym i pieniężnym, miała przybliżyć ten kraj do tej trudnej dyscypliny sportu i go z nią na dłużej zaprzyjaźnić. Sprzyjała temu również FIS, wiec rokowało to dla Turków i skoków bardzo dobrze.
Teraz te wszystkie plany legły, nomen-omen, w gruzach. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Turcja jeszcze przez długie lata nie dołączy na stałe do, i tak niezbyt obfitej, rodziny skokowej. A wyglądało to, tak w jej jak i w kazachskim przypadku, coraz optymistyczniej.
Teraz Turcy wrócili do punktu wyjścia.
Inne tematy w dziale Rozmaitości