marek.w marek.w
2734
BLOG

Arabskie awantury Kremla

marek.w marek.w Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 29

 
Długa i krwawa wojna domowa w Syrii powoli zmierza do końca, a przynajmniej obecny jej etap. Teoretycznym jej zwycięzcą jest Asad wspierany przez koalicję Rosji, Iranu oraz Hezbollahu. Piszę teoretycznym, ponieważ jego głównym sukcesem jest utrzymanie się przy władzy za cenę straszliwych zniszczeń całego kraju oraz marginalizację wpływów na rzecz sojuszników i innych graczy. Również nikt z pozostałych graczy nie uzyskał zaplanowanych celów i aktualnie sytuacja stała się patowa.

Asad rządzi na terenie większości kraju, jednak poza jego zasięgiem pozostaje terytorium Kurdów Syryjskich, wspieranych przez Zachód oraz prowincja Ildib, gdzie schroniło się ok. 3 mln. Sunnitów, w tym pozostali jeszcze Partyzanci z rozmaitych mniej czy bardziej fanatycznych ugrupowań. Niewielkie tereny zajmują resztki Państwa Islamskiego, ale ich los jest przesądzony.
Asad wraz z Rosją i Iranem zaplanowali ostateczny szturm i podbój Ildibu, nie zważając na rzeź ludności cywilnej ostatniej już enklawy Sunnickiej Opozycji w Syrii, jednak tutaj wtrącił się Erdogan, który marząc o karierze nowego Sułtana Sunnitów nie mógł pozwolić, aby pod jego bokiem masowo i ostentacyjnie mordowano współwyznawców.  W wyniku twardych negocjacji z właściwym decydentem, czyli Putinem osiągnięto porozumienie, które jest faktycznie porażką Rosji,  nie mówiąc o Asadzie, któremu kolejny raz pokazano jego podrzędne miejsce.  Turcja, grożąc wprowadzeniem swoich wojsk do Ildibu uzyskała dla prowincji status terytorium niezależnego od rządu Syryjskiego,  a Rosja musiała się zgodzić na przerwanie lotniczej ofensywy mającej przygotować zasadniczy atak wojsk lądowych Syrii i Iranu.

Najważniejszym celem Iranu w w syryjskiej wojnie oprócz ocalenia władzy Asada było  przebicie korytarza komunikacyjnego z Iranu do Libanu przez Irak i Syrię, aby uzyskać bezpośredni dostęp do Hezbollahu,  szyickiego ugrupowania walczącego z Izraelem i Sunnitami. Umożliwiło by to swobodne dostawy sprzętu wojennego, szczególnie rakiet, które Hezbollah używa do ostrzału terytorium Izraela.
Po rozpadzie Syrii jako suwerennego, dysponującego dużą armią państwa Iran pozostał już ostatnim wielkim państwem otwarcie wrogim wobec Izraela, nic więc dziwnego, że zablokowanie dostępu do  Libanu stało się jednym z najważniejszych celów strategii Izraela jak i wspierającej go Ameryki.

Jeden z korytarzy biegnie przez terytorium Kurdyjskie, co od razu go dyskwalifikuje, natomiast drugi to główna droga łącząca Bagdad w Iraku z Damaszkiem w Syrii, a stamtąd z Libanem. Po rozbiciu Państwa Islamskiego, które zajmowało pogranicze syryjsko-irackie otworzyła się pozorna możliwość zajęcia drogi przez wojska Asada aż do granicy z Irakiem, tyle, że jej znaczenie było oczywiste dla wszystkich zainteresowanych. Dlatego bez rozgłosu amerykańskie wojska utworzyły w At Tanf bazę Piechoty Morskiej, która blokuje tę drogę w doskonałym strategicznie miejscu.  Jest ona położona  na terytorium Syrii obok granicy z Irakiem i Jordanią, gdzie są rozmieszczone znaczne siły amerykańskie, mogące wesprzeć załogę bazy w razie czyjegoś ataku.

Na prośbę Iranu Rosja wspierana przez Asada podjęła próbę odblokowania szosy do Damaszku. W dn. 1 i 6 września oficjalnie ostrzegli Amerykanów, że zamierzają podjąć ostrzał rakietami i następnie ofensywę lądową w celu " zniszczenia bojowników Państwa Islamskiego", którzy mieli rzekomo przebywać w pobliżu bazy w An Tanf, dlatego Amerykanie powinni niezwłocznie się wycofać. Marine's w odpowiedzi przeprowadzili ćwiczenia bojowe garnizonu, nie przejmując się ultimatum.  Próba zastraszenia Amerykanów zupełnie się nie udała,  ponieważ Asad sam nic nie jest w stanie zrobić, a Putin potrafi tylko głośno szczekać, doskonale wiedząc, że atak na amerykańska bazę oznacza katastrofę dla Kremla w każdym możliwym wariancie. Również Iran w warunkach napiętych wzajemnych stosunków z USA nie może nawet myśleć o wojskowym starciu, mógł więc tylko polegać na "sojusznikach", jak widać bez powodzenia.

Kolejną bolesną porażką Kremla okazała się głośna na cały świat afera z zestrzeleniem przez syryjską OPL rosyjskiego samolotu rozpoznawczego Ił-20, gdy Rosjanie natychmiast oskarżyli Izrael, iż swoimi działaniami lotniczymi spowodował ten wypadek, skromnie przemilczając udział wojsk Asada. Co ciekawe, afera rozwija się coraz bardziej, ponieważ po natychmiastowej interwencji armii Izraela, która przekazała Rosjanom zapis okoliczności zestrzelenia Rosjanie musieli przyznać, że faktycznie lotnictwo Izraela wcale nie ukrywało się za Iłem- 20, jak początkowo twierdzono. Co więcej, niezależne źródła rosyjskie twierdzą, że bardzo prawdopodobna jest wersja,  iż baterią S-200, ,która wystrzeliła na oślep ok. 20 rakiet PL, jeśli nie dowodzili, to na pewno byli bezpośrednimi instruktorami rosyjscy oficerowie.  W końcu ta bateria działała tuż obok głównej rosyjskiej bazy lotniczej w Syrii.  Musieli więc wziąć udział w całej akcji, co tłumaczy rozpaczliwe próby zwalenia winy przez Ministerstwo Obrony Rosji z siebie na kogoś innego. Przypomnę, że kolejną rosyjską wersją wydarzenia było nieoficjalne oskarżenie o winę francuskiej fregaty, która podobno miała wtedy wystrzelić jakieś rakiety.
Jedna z agencji na B.W. twierdzi, że Rosjanie natychmiast po zestrzeleniu Iła aresztowali syryjską obsługę baterii S-200, być może w celu wyciszenia wewnętrznego skandalu, a ich los jest nieznany. Jeśli ta wersja z udziałem rosyjskich oficerów w zestrzeleniu własnego samolotu jest prawdziwa, to Kreml właśnie się dowiedział, że własne MON łże na potęgę i wykręca się od odpowiedzialności, dlatego należy spodziewać się ciekawych konsekwencji personalnych.

Ogólna sytuacja strategiczna na froncie "Zimnej Wojny 2.00 " coraz bardziej się wyjaśnia - Rosja jak zwykle największe sukcesy odnosi we własnych mediach, prowadząc zmasowaną prop-agitkę dla ogłupienia swoich Sovków i ewentualnie próbując zastraszyć przeciwników na Zachodzie, faktycznie dysponując znacznie mniejszymi możliwościami, niż powszechnie się zakłada. Dobrym tego przykładem były ostatnie wielkie ćwiczenia Armii Rosyjskiej, reklamowane, jako największe na świecie w XXI w., w których miało wziąć udział 300 tys. żołnierzy i tysiące czołgów oraz transporterów. W rzeczywistości użyte siły były 10 razy mniejsze, czyli porównywalne do ostatnich ćwiczeń NATO na Wschodniej Flance.

Potwierdza to wprost słuszność postępowania kolejnych polskich rządów, konsekwentnie dążących do  ustanowienia stałej amerykańskiej bazy wojsk lądowych w Polsce. Baza ta stanie się najlepszym puklerzem przeciw wszelkim agresywnym planom Kremla, ponieważ jest jasne, jak widać choćby w Syrii, że Rosjanie nie odważą się zaatakować takiej bazy, ponieważ oznacza to wypowiedzenie wojny największej potędze militarnej i gospodarczej na świecie. Dodatkowym dla nas bonusem jest to, iż stałą bazę Amerykanie nie mogą zwinąć pod dowolnym szantażem, bo to oznacza katastrofę polityczną Ameryki, gdy wojska rotacyjne praktycznie zawsze mogą równie szybko wyjść , jak przyszły.
Dlatego inwestycja nawet 2 mld $ w rozwój takiej bazy jest dla naszego bezpieczeństwa doskonałym interesem.
 

marek.w
O mnie marek.w

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka