Dziwne, bardzo dziwne rzeczy dzieją się w państwie ruskim. Chciałbym omówić trzy naprawdę ciekawe (trudne do wytłumaczenia) przypadki dosłownie z ostatnich dni.
Jak wiadomo, na skutek zgodnej operacji Liderów Europy w Kijowie Rosja obiecała rozpoczęcie rozmów pokojowych w Stambule, w reakcji na to Zełeński zaprosił na te negocjacje Cara Putina i Prezydenta Trumpa. Putin, jak to było do przewidzenia, wykręcił się z bezpośredniego spotkania, prawdopodobnie z tchórzostwa, a jego wymówki nie mają znaczenia. To jest dość zrozumiałe i prawie wszyscy obstawiali taką jego reakcję. Natomiast jego następny ruch jest już co najmniej dziwny - otóż wysłał na rozmowy wcale nie szefa MSZ Ławrowa, tylko nic nie znaczących czynowników! Dlaczego tak mnie to dziwi? Proszę pamiętać, że do rozmów wielką uwagę przykłada Trump, który nawet zaoferował swoją osobistą pomoc w negocjacjach, tym bardziej, że przyleciał na Bliski Wschód.
Ostentacyjne zlekceważenie Trumpa poprzez wysłanie pionków na rozmowy oznacza publiczne obrażenie Prezydenta Ameryki (posłanie go na drzewo) i to bez powodu. Sugeruje to albo całkowite już ogłupienie Carka i jego Czekistów albo pewność, iż smycz, na której trzymają tow. Krasnowa jest bardzo mocna i mogą robić, co zechcą. Tylko nawet wtedy nie powinni tak kompromitować cenne kadry....
Na uroczystą Paradę Zwycięstwa do Moskwy przyleciał Prezydent Brazylii Lula da Silva, pośrednio wspierając Rosję i Putina, co było dla niego bardzo cennym atutem w ciężkiej wojnie z Zachodem. Da Silva poleciał potem do Pekinu na podobno całkiem udane negocjacje z Cesarzem Xi, a w trakcie drogi powrotnej niespodziewanie wylądował w Moskwie. Po czym zaczęły się cudeńka.... po 4 godzinach czekania samolot z Lulą poleciał do domu. Okazało się, że da Silva przyleciał na spotkanie z Putinem, jednak już na lotnisku dowiedział się, że spotkania nie będzie i może spadać do puszczy Amazońskiej! Szczerze mówiąc, nie przypominam sobie podobnej afery na najwyższych dyplomatycznych sferach. Przecież jest oczywiste, że Prezydent Brazylii musiał uzgodnić przylot do Moskwy już w Pekinie, no, ostatecznie w czasie lotu. Tymczasem Lider potężnego państwa (mającego znacznie więcej ludności od Rosji!) zamiast pojechać do Kremla na uzgodnioną rozmowę został ordynarnie pogoniony i publicznie upokorzony nie gorzej od Trumpa. A mówimy tutaj o ważnym, choć cichym politycznym sojuszniku Putina, których wcale nie ma tak wielu.
Od paru tygodni bardzo wzrosła aktywność publicystyczna pułkownika FSB Girkina (Striełkowa), którego , jak przypominam , wsadzono do Łagru na wiele lat na rozkaz Putina, w odwecie za obrazę majestatu, no bo jak inaczej interpretować publiczne porównanie Cara Wszechrusi do ścierki do podłogi? :-) Jest dość oczywiste, że Girkin w swojej bardzo ostrej krytyce działań Władz i Generalicji w czasie wojny na Ukrainie opierał się na jednej z frakcji w FSB, licząc na ich "kryszę", ale najwyraźniej się przeliczył i zapłacił uwięzieniem. Nadal jednak miał możliwość pisania w Internecie, tylko rzadko i ostrożnie, choć nie zmienił ogólną narrację, którą można nazwać krakaniem na temat-rozdziobią nas kruki, wrony! Co najważniejsze, jego analizy, a przypomnę, że jest wybitnym oficerem Dywersji i sprawnym analitykiem działań operacyjnych, w ciągu tych kilku lat zaskakująco się sprawdzają (co nie przeszkadza, że jest Naszym i Ukraińców groźnym, bo inteligentnym przeciwnikiem, nagrodzonym w Hadze wyrokiem dożywotniego więzienia). W największym skrócie ostrzega, że Rosja, skoro rozpoczęła wojnę na wyniszczenie z Ukrainą, a pośrednio z Zachodem, musi się nastawić na wojnę totalną z powszechną mobilizacją ludzi i gospodarki, bo zwycięzcą będzie tylko jedna strona. A przy obecnej polityce i powszechnemu marazmowi Elity to Rosja przegra, jeśli nic się nie zmieni.
Oczywiście bez wsparcia z zewnątrz nikt by mu nie pozwolił na przemyt "wywrotowej literatury", dlatego tym ciekawszy jest nagły i to gwałtowny wzrost ilości jego listów, zresztą w coraz ostrzejszej formie wobec Generałów, władz na Kremlu no i samego Putina, których znów oskarża o tchórzostwo, głupotę i naiwność wobec oczywiście wrogich działań ze strony Zachodu. Przy czym Trumpa traktuje jako polityka amerykańskiego równie wrogiego, tylko lepiej się maskującego, co może znaczyć, że stara się mu zapewnić "maskirowkę" lub autentycznie nie wierzy w jego zależność od Kremla. Natomiast jest oczywiste, że jedna z walczących frakcji na Kremlu uznała, że może być pożyteczne ponowne obudzenie "piwnicznego patrioty" wedle skrzydlatego przydomku nadanego mu przez Andromedę. A najwyraźniej ma ta frakcja wystarczającą siłę, aby lekceważyć wolę samego Cara.
Wszystkie te historie, pojedynczo trudne do wyjaśnienia, mogą świadczyć o poważnych przemianach, oczekujących Rosję Putina. Przyznaję, że sam oczekuję z zapartym tchem na ciąg dalszy, w każdym razie na pewno BĘDZIE SIĘ DZIAŁO!
Inne tematy w dziale Polityka