Nie wiem jak to się stało i kiedy - pół biedy.
Mój syn dorósł w świetle prawka polskiego , przez co zapragnął prawka własnego.
Po obdzwonieniu wszystkich świętych, zebraniu informacji niepojętych,
uchwaleniu budżetu w wysokości minaretu,
wyruszyłem z chcącym prawka,
w świat szeroki bez odwłoki .
Pierwej doktor był potrzebny, zaświadczenia stawiający,
co za do nosdziurek dotyk, wziął za toto 200 złotych.
Doktor w nowym mieszka domku, wziętym w kredyt lecz nie w fronku,
szyldu nawet wracz nie wiesza, vat-faktury też opiesza.
Banknot w kieszeń spodni wsadza, i do dzwierów odprowadza,
mówiąc - "z bogiem szanownemu , coby prawko dano jemu".
Potem wiozę ja chłopaka na plac bema do junaka,
co to daje pozwolenie na ów prawka se zrobienie.
Z tymże przeto pozwoleniem, co niechcianym powonieniem,
zionie toto na świat cały, syna w szkoły wreszcie wziały.
Bagatela dwóch tysiąców ja zapłacił dla zająców,
co to majo ałta nówki do nauczań młodzieżówki.
Młody jak to młody przecie, jak nie wgniecie to pogniecie,
i tak to się kółko przędzi, ubezpieczeń podorędzi.
***
Kiedy kilkanaście lat wspak zapoznałem się z opowiadaniem " WRONIARZ" - Stanisława Raginiaka, literata z ŁUKTY, zamieszkującego kwatrunek w GRUDZIĄDZU, wciąż ten sam , co to jego pokoje tramwajami nazwano , stwierdziłem wówczas, że Stasiek albo lekko przesadził, albo przerasta mnie DUCHOWO tak, że licho żem skumał jego dykteryjkę. Skoro napisał wtedy PROROCTWO, to jakże miałem je wtenczas pojąć , skoro wiedziony wiedzo "przyjaciół", małom piekłem nie przypłaciół.
Wroniarz" - fuchą bohatera, którą dostał od klakiera, co to stołek zasiaduje, i kolesi se lokuje. Gdy lokaty zapełniono, puszkę karbidu kupiono , coby nowy etat stworzyć, który wronom miał dołożyć, że nad miastem toto lata , gdzie popadnie figla płata , co to w figiel później radny, wlizie butem od Ariadny, zakupionym w galeryi, na ulicy Węża Żmii, przeto koszty dla przechodnia, że bez WRONIARZ żyć nie można.
Pamiętam promocję książki DWIE LINIE - autorstwa Stanisława Raginiaka , w szkole w ŁUKCIE się ona odbyła , na której był, a dlaczegóż by nie, i słów parę zapodał, pan Myśliwski Wiesław - prozaik znajomy. Prozaik był w szoku, a nawet w amoku, że oto PIWNICA, bohaterem Staśka szkica. Pan Wiesław powiedział, iż nigdy nie wiedział, że można PIWNICĄ czarować ogóła, a nawet artyzma wpakować w ten gułag.
Po czym aktor ORDON lektora narabiał POGRZEB JÓZKA RURY dla tłuma odprawiał. Kunszt pana lektora ciarki we krwi zmroził, każden jeden słuchacz na książkę wyłożył. Tylko czy zrozumie, co czyta myśląca? Taka moja rada - spytaj o to Ojca...
Stanisław Raginiak POGRZEB JÓZKA RURY( fragmenty)
- Jasne, że pamiętam - odezwałem się rozmarzonym głosem, bo gdy tylko słyszałem o Molzie, od razu przypominałem sobie, że tam spotkałem Elżbietę, miłość mojego życia. Dopiłem kawę. - Mamo, przezwisko "Rura" wzięło się od tej trąbki , tak? - wróciłem do głównego wątku rozmowy.
- Na to by wychodziło. Na pewno, synu , na pewno - stwierdziła, wstając z wersalki siadając w fotelu. - To wie każdy, kto dawał Józkowi krowę do pilnowania.
...
Byłem zaskoczony, że nikt z konduktu nie oglądał się za siebie. Czyżby nikt , oprócz mnie nie słyszał i nie widział krów? Zszedłem z drogi i stanąłem niedaleko domu Sujkowskich, postanowiłem przyjrzeć się zwierzętom. Nie wiem dlaczego, ale pomyślałem, że oto mijają mnie krowy wypasane kiedyś przez Józka Rurę. Stado szło wolno, mógłbym rzec - dostojnie. Żadne ze zwierząt nawet nie spojrzało w moim kierunku. Wśród krów bez trudu rozpoznałem Myszkę Jaworskich, Krasulę Lewandowskich, Mućkę Szymków, Kropkę Stachurów, Łaciatą Serafinów ,Rogatą Pniewskich, a przede wszystkim naszą Zamyśloną, którą rzeźnik Kociołek zabił w tym samym roku, w którym opuszczałem Łuktę. Ojciec opowiadał , że dlatego tak nazwał krowę, bo była jakaś dziwna, niestadna , i nieobliczalna. - Inne przez cały dzień spokojnie jadły trawę, a Zamyślona to tylko troszkę skubnęła i zaraz odchodziła kawałek dalej. Jak stanęła, potrafiła całymi godzinami wpatrywać się w horyzont - przypomniały mi się jego słowa. - Zamyślona! - zawołałem, gdy przechodziła najbliżej. Niestety, nie spojrzała w moją stronę...
Marek Sujkowski
Jestem biblijnym miłośnikiem , piewcą Prawa WOLNOŚĆ I PRAWDA. Prawdy zacząłem poszukiwać osobiście . Okazało się, że odnalazłem ją w Biblii, a także za oknem - na nieboskłonach. Trzeba było jedynie nauczyć się języka biblijnego zwanego hebrajskim, oraz poznać zasady biblijnej gramatyki.Zajmuje to jakieś 3 lata pracy, po 12-16 godzin na dobę. Jednakowoż efekty tej morderczej roboty, okazały się bardzo owocne i pożyteczne. Przeto tymże właśnie owocem pragnę podzielić się z internautami - odwiedzającymi salon 24.pl.
marek sujkowski.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura