BICO BICO
66
BLOG

TAK SIĘ WYKUWAŁA POLSKA PRAWORZĄDNOŚĆ cd.

BICO BICO Polityka Obserwuj notkę 1

26 marca

SĘDZIEMU JERZEMU STĘPNIOWI DO SZTAMBUCHA

Piątkowa rozmowa Jacka Żakowskiego z Jerzym Stępniem w Radiu TOK FM, jest dowodem na to, że w radiu tym, oprócz koncesjonowanych „autorytetów” od wszystkiego, głos w sprawach ważnych, zabierają autorytety prawdziwe. Były prezes Trybunału Konstytucyjnego, jest dla mnie w sprawach szeroko rozumianego wymiaru sprawiedliwości autorytetem niekwestionowanym. Sędziego Jerzego Stępnia, szanuję, cenię i poważam, nie tylko z tego oto powodu, że siedział w więzieniu razem z moim bliskim i dobrym kolegą z lat szkolnych, niestety przedwcześnie zmarłym Mundkiem Sarną. Cenię go także za to, że nawet jak nie wiem o czym mówi, to rozumiem co on mówi.

Jednak nie ze wszystkimi tezami wypowiedzianymi przez niego w piątkowym programie, mogę się zgodzić. I choć w pełni podzielam jego opinię, że sfałszowanie postanowienia o wszczęciu śledztwa w sprawie Barbary Blidy jest skandalem, to wcale nie uważam, że jest to największy skandal polskiego wymiaru sprawiedliwości, w ostatnich 20- u latach. Tych skandali mających wpływ na negatywną ocenę funkcjonowania polskiego wymiaru sprawiedliwości, jest dużo więcej.

Prokurator Jacek Krawczyk, który przed sejmową komisją śledczą zeznał, że postanowienie o zatrzymaniu Barbary Blidy, zostało sfałszowane, był prokuratorem Prokuratury Katowice - Centrum Zachód, a tam nie takie rzeczy w przeszłości się zdarzały. Piętnastego maja 2001 r., Super Express w artykule „Najciemniej jest pod latarnią”, opisał jak Aneta K., zamieszana w wyłudzanie okupu za skradzione auto, poszukiwana przez katowicką prokuraturę przez trzy lata, znalazła schronienie w tejże prokuraturze, będąc osobistą sekretarką szefowej prokuratury Barbary Obcowskiej, prywatnie żony sędziego katowickiego sądu.

W suwalskim sądzie, na którego frontonie wyryto „UCZCIWOŚĆ – GODNOŚĆ – SPRAWIEDLIWOŚĆ, wyroki w imieniu Rzeczypospolitej wydawały wyniesione do godności sędziego Grażyna Z., wiceprezes sądu okręgowego i przewodnicząca wydziału karnego, oraz Lucyna Ł., rzecznik dyscyplinarny sądu, które w zamian za łapówki, wydawały łagodniejsze wyroki dla gangów przemytniczych i wyłudzających odszkodowania za fikcyjne stłuczki samochodowe. Sędzia Grażyna Z., wyniosła z komisji egzaminacyjnej na aplikację sędziowską, komplet poprawnych odpowiedzi i przekazała je córce Elżbiety R.K., prokurator z białostockiej Prokuratury Okręgowej.

Gdański sąd jest znany z tego, co w 2005 roku ujawniły media, że gdański adwokat Piotr P., za łapówki, ustalał z sędzią Magdaleną P, i prokuratorami Renatą H., i Bogusławem J., przebieg procesów i korzystne dla bandytów wyroki. Sąd gdański, jest znany także z afery związanej z bezprawnym przyjęciem na Wydział Prawa Uniwersytetu Gdańskiego dzieci sędziów, prokuratorów i adwokatów. Ówczesny zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik powiedział, że sprawa gdańska to bomba, jakiej jeszcze w Polsce nie było.

Kilku olsztyńskim sędziom, zarzuca się składanie fałszywych oświadczeń, udzielanie porad prawnych osobom objętych śledztwem, uchybienie godności zawodu i niedopuszczalne angażowanie się w sprawy Spółdzielni Mieszkaniowej „Pojezierze”. Sędziowie Krystyna S., przewodnicząca wydziału karnego sądu okręgowego i jej mąż Jarosław S, oraz Maria M., doradzały prezesowi „Pojezierza”, Zenonowi P., na którym ciążył zarzut fałszowania dokumentów i krzywoprzysięstwa. Tak wstrząsającej patologii, jak w sądzie olsztyńskim, jeszcze nie widziałem, powiedział Kazimierz Olejnik

Do rangi skandalu. zaliczyć trzeba wyrok TK z dnia 24 października 2007 r., w sprawie asesorów. Otóż TK, którego prezesem był właśnie Jerzy Stępień, w swej omnipotencji uznał, że młody człowiek, po pięcioletnich studiach prawniczych, trzyletniej aplikacji i tyleż lat trwającej asesurze, po zdaniu egzaminu sędziowskiego, nie może być sędzią, gdyż nie ma atrybutu niezawisłości. Tymczasem, niezawisłość jest immanentną cechą charakteru człowieka uczciwego, z którą człowiek się rodzi, wysysa z mlekiem matki, wynosi z rodzinnego domu. Niezawisłości nie mogą pozbawić nas żadne TRYBUNAŁY, choćby były złożone z samych osób, o nieskazitelności charakteru panów Kotlinowskich czy Rzeplińskich.

Za kuriozalny i przykład całkowicie absurdalnych werdyktów, bo wypaczający całkowicie sens lustracji, należy uznać orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 26 października 2005 r., stwierdzający, że można składać oświadczenia lustracyjne po zapoznaniu się z własnymi aktami.

Jednak do megaskandalu urasta wyrok TK z 11 maja 2007 r., w sprawie ustawy lustracyjnej. Przypomnę tylko, że sędzia Jerzy Stępień uważał, że szerokie otwarcie archiwów IPN jest niedopuszczalne. Po tym jak prawni troglodyci [tak określał pan sędzia Jerzy Stępień sędziów Trybunału Konstytucyjnego] unicestwili lustrację, Krystian Brodacki opublikował w Rzeczypospolitej list do Jerzego Stępnia. W liście tym przypomniał sędziemu Jerzemu Stępniowi treść piosenki, której nauczył Krystiana Brodackiego, i którą wspólnie śpiewali siedząc w internacie, podczas stanu wojennego. Oto jej treść:

Nie chcemy komuny, nie chcemy i już!

Nie chcemy ni srebra, ni złota.

Za Wilno, za Grodno, za Katyń, za Lwów

Zapłaci czerwona hołota!

Swój list, Krystian Brodacki zakończył własnym wierszykiem.

Ustaliła ferajna

Sfora piesków sprzedajna

Że on gorszy niż stonka

Więc huzia na Bronka

Wildsteina!

To tylko niektóre „doniosłe”, budzące uzasadnione kontrowersje dokonania TK, bo przecież są jeszcze wyroki w sprawie drastycznego ograniczenia sejmowej komisji bankowej, zniweczenie ustawy o wykupie mieszkań za „złotówkę”, czy uznanie dekretu o reformie rolnej z 1944 r., za „akt rewolucyjny, świadomie i celowo odrzucający wszelkie zaczepienia o zastany system obowiązującego prawa” [sygn. akt SK-22/2001].

Absolutnie nie zgadzam się ze stwierdzeniem Jerzego Stępnia, że w sprawach polskiego wymiaru sprawiedliwości, nic się nie zmieniło po roku 1979. Otóż zmieniło się, zmieniło i to bardzo, szczególnie po roku 1989. Niestety zmieniło się na gorsze.

Jeszcze bardziej absolutnie nie zgadzam się z byłym prezesem TK, co do jego propozycji naprawczych Żeby zastosować dobre lekarstwo, należy postawić prawidłową diagnozę. Diagnoza Jerzego Stępnia, stwierdzająca, że głównym problemem polskiego wymiaru sprawiedliwości jest opieszałość, jest nie tylko nieprawdziwa, ale jest przede wszystkim bardzo szkodliwa. Naprawę polskiego wymiaru sprawiedliwości nie załatwi się ani płytszą czy nawet głębszą reformą kodeksów, czy rozdzieleniem funkcji ministra sprawiedliwości od urzędu prokuratora generalnego.

Naprawa polskiego wymiaru sprawiedliwości musi polegać na tym, by sądy przestały być bastionami zaprzaństwa, matactwa i krętactwa, a urzędnicy wyniesieni do godności sędziego, ubrani w togę, biret i łańcuch z orłem w koronie, nie zachowywali się jak cinkciarze i przemytnicy. Bo tak należy traktować ich uporczywe odmówienie składania jawnych oświadczeń majątkowych, podsuwając uzasadnione podejrzenia, że zgromadzony przez nich majątek, dokonał się w wyniku dokonanych czynów zabronionych lub nawet przestępczych.

Zdziwienie Jerzego Stępnia, że wini fałszerstwa, o którym mówił prokurator Janusz Krawczyk jeszcze nie siedzą, jest udawane. Nie siedzą i nikt nie będzie siedział. Bo w Polsce za takie czyny nie ponosi się kary, wręcz przeciwnie, częściej otrzymuje się nagrody.

Ponieważ Jerzy Stępień wspomniał o tych sędziach suwalskich, u których można było kupić dobry wyrok za pęto kiełbachy, lub słoik grzybków czy miodu, uprzejmie informuje go, że żadnemu z wymienionych wyżej sędziów, włos z głowy nie spadł. Ponieważ decyzjami sądów wyższych instancji, w tym Sądu Najwyższego, nadal wydają wyroki w imieniu III Rzeczypospolitej Polskiej.

BICO
O mnie BICO

Interesuję sie działalnością polskiego wymiaru sprawiedliwości, szczególnie władzą sądowniczą, a także orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka