Marian Guzek Marian Guzek
991
BLOG

Poetyka ekonomiczna Marka Belki

Marian Guzek Marian Guzek Gospodarka Obserwuj notkę 3

Dokonać trafnego opisu kapitalizmu III RP jako ustroju z narzucającą się nazwą patologicznego, a zastosować dla niego nazwę „wyczynowego kapitalizmu”, to popełnienie jakiegoś nonsensu terminologicznego. Ponieważ jednak przytrafił się on znanemu z niezwykle płynnej elokwencji Markowi Belce, obecnie szefowi NBP, więc wypadałoby to uznać za lekki żart. Niestety, sprawa jest poważniejsza bo dotyczy potrzeby zmian naszego ustroju, czemu właśnie poświęcony jest wywiad Belki udzielony redaktorom Ł.Wilkowiczowi i R. Wosiowi („Dziennik Gazeta Prawna”, 14-16.02.2014). Cały tekst wywiadu nosi tytuł: „Wyczynowy kapitalizm do poprawki”.

 

Kamuflowanie neoliberalizmu

Redaktorzy postawili swego rozmówcę przed trudnymi zadaniami. Nie mógł bowiem ograniczać się do funkcjonowania banku centralnego i prowadzonej przez ten bank polityki pieniężnej, lecz został poproszony o zidentyfikowanie właściwości naszego ustroju od początku transformacji i wskazanie rozwiązań reformatorskich. Do takich pytań uprawniały liczne funkcje Belki jako profesora ekonomii, ministra finansów, dwukrotnego wicepremiera i wreszcie jako byłego premiera.

 

Z uznaniem należy odnotować oceny Belki w postaci stwierdzeń, że komunizm doprowadził Polskę do bankructwa, a dotychczasowa III Rzeczypospolita do występowania w całym okresie transformacji wielu patologii. Spośród nich  wymienione zostały przez niego cieplarniane warunki dla biznesu, niski podatek od przedsiębiorstw (czyli CIT, który spadł z 40 do 19 procent), niedowartościowany kurs złotego, sprzyjający eksporterom – którymi, jak wiemy, w większości są zagraniczne  korporacje – a także „tolerowanie przez elity polityczne masowej wręcz praktyki zatrudniania na umowach-zleceniach czy tworzeniu fałszywego samozatrudnienia”,  i wreszcie „ogromną tolerancję dla oszustw podatkowych”.

 

A dzieje  się tak dlatego, że – jak podkreśla Belka – „my zawsze mieliśmy być najlepsi na świecie”. Ale nie wyjaśnia w robieniu czego mieliśmy być najlepsi, a chodzi mu przecież o robienie tego, co ustalił Leszek Balcerowicz z  Jeffreyem Sachsem i do czego dodatkowo namawiał nas dojeżdżający z Chicago Milton Friedman, współtwórca – wraz z Friedrichem Hayekiem – ideologii neoliberalizmu. Gorliwość naszych elit wzmagały rozwiązania wdrażane wcześniej przez Mieczysława Wilczka i Mieczysława Rakowskiego, mające postać socjalistycznego leseferyzmu z ostatniej fazy przed upadkiem PRL-u,  która bywa  dotychczas  sympatycznie wspominana przez wielu czołowych przedstawicieli naszego neoliberalizmu jako mieszanki międzyustrojowej.

 

Belka stwierdza, że wystarczyłoby, abyśmy byli „coraz lepsi” i dodaje: „Niestety, zapał do bycia ‘wyczynowymi kapitalistami’ dominował u nas w tych 25 latach”. A w całym wywiadzie ani raz nie pojawia się nie tylko słowo „neoliberalizm”,  ale nawet „liberalizm”. W ten sposób były premier dopisuje się do listy osób stosujących obecnie profesorską autocenzurę. Wprawdzie nazwisko Balcerowicza jest jeden raz wymienione, ale służy ono  raczej jako swoista zegarowa wskazówka, że ten „wyczynowy kapitalizm” zaczął się u nas od 1989 roku, bez jakiejkolwiek dodatkowej oceny reform Balcerowicza.

 

Machanie chorągiewką receptą na spekulantów

Szefowi banku centralnego nie wypada nie bać się spekulantów. Belka stwierdza więc, że wskutek ich działań „może powstać bąbel spekulacyjny, który potem pęka i wybucha kryzys”. Ale żeby nie było nieporozumień, mocno podkreśla, że opowiada się za polityką nieingerowania w rynki papierów wartościowych. Stanowczości tej nie redukuje nawet po stwierdzeniu, że „trzeba mieć oczy i uszy otwarte, nie prowokować spekulacji, a sprowokowanie ich czy to na złotym, czy na obligacjach jest bardzo łatwe”.

 

Mamy więc pierwszy sposób na spekulantów. Należy pozwolić im istnieć na rynkach papierów wartościowych, a nawet działać, bo rynki te muszą być wolne od ingerencji państwa. Ale nie wolno ich prowokować, bo mogą nam zrobić psikusa i wywołać kryzys. Dodajmy, że już przecież przywykliśmy do tego, iż wszyscy gracze giełdowi zaczęli być od pewnego czasu nazywani spekulantami, nie tylko u nas, lecz i za granicą, a owi gracze tak do tego przywykli, iż sami też uważają się za spekulantów. Dzięki temu szkodliwi spekulanci nie odróżniają się od zwykłych spekulantów i lubią mówić: „wszyscy jesteśmy spekulantami”. Ten aspekt zagadnienia został jednak w wywiadzie pominięty. Natomiast  zostały wprowadzone inne jeszcze sposoby  radzenia sobie ze spekulacjami.

 

Zdaniem szefa naszego banku centralnego, gdyby jednak – pomimo  nieprowokowania – okazało się, że jacyś  spekulanci „chcieliby  sobie pojeździć na złotym”, wtedy należałoby „pomachać chorągiewką w celu odpędzenia krótkoterminowych spekulantów”.  Do chorągiewki Belka wraca jeszcze raz po  stwierdzeniu, że  „trzeba trzymać się płynnego kursu, to bardzo ważne. Co nie znaczy, że nie trzeba od czasu do czasu pomachać chorągiewką, żeby przegonić tych drobniejszych spekulantów”. 

 

W ten sposób dowiadujemy się , że obawiać się należy krótkoterminowych spekulantów i drobniejszych spekulantów. A co byłoby, gdyby chcieli naszą lub jakąkolwiek giełdę papierów wartościowych odwiedzić  spekulanci-giganci, tak jak zrobili to kiedyś.. W zestawie proponowanych przez Belkę sposobów uchronienia się przed nimi mamy tylko metodę „nie prowokować”.  Swego czasu prezydent Francji Nicolas Sarkozy domagał się od grupy G20, aby opracowała sposoby interwencji państw na giełdach w celu wyeliminowania szkodliwych spekulacji, ale potem przestał być prezydentem. Dopóki więc następcom niewybieranych ponownie prezydentów nie uda się spełnić projektu  Sarkozy’ego, dopóty świat będzie zdany na metodę znaną z ogłoszeń w tramwajach „nie prowokuj złodzieja”. Wśród profesorów ekonomii krążą objaśnienia używane w dydaktyce, że wprawdzie spekulacje  nie pozwalają na to, aby na rynkach finansowych działała w pełni zasada wolnej konkurencji, ale przecież wiadomo, iż doskonała konkurencja nie istnieje, więc nie ma się co obrażać na rzeczywistość.  Musi  wystarczyć zasada, że rynek ma być wolny nie od spekulantów, lecz od interwencji państwa. A ta zasada ma działać, zdaniem Marka Belki,  nawet po naprawieniu kapitalizmu wyczynowego.

 

Marek Belka nie tai swej niechęci do ekonomii, opowiadając się jednoznacznie za oparciem polityki pieniężnej na zasadzie działań pragmatycznych, a nie na  nauce ekonomii. Oczywiście niechęć  ta może występować, jeżeli naukę ekonomii utożsamia się z  ideologię neoliberalną, która  tę naukę zdegradowała, o czym nie wszyscy jeszcze się dowiedzieli lub obawiają się uznania bankructwa tej ideologii. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka