Gdyby kapitał wraz z dysponentami pracy oraz dysponentami usług państwa funkcjonował w USA tak samo jak w pierwszych trzydziestu latach powojennych, prawdopodobnie kapitalizm mógłby być nadal napędzany przez omawiane trzy siły w zasadzie bezkryzysowo. Funkcjonowały one bowiem w sposób komplementarny, a nawet w znacznym stopniu z efektami synergii między państwem a kapitałem i pracą. Ale wydarzyło się coś poważnego, co zachwiało całym kapitalizmem jako ustrojem polityczno-gospodarczym.
Atak „dobrotliwej” ideologii na siły sterujące światem
Gdy Karol Marks opracowywał swoją ideologię pod nazwą teorii ekonomii politycznej, którą pragnął uszczęśliwić ludzkość, wskazując masom pracującym rewolucyjną drogę do wyzwolenia się z nędzy i wyzysku ze strony kapitalistów, omijał – jak można przypuszczać – z dużą niechęcią prace starszego od siebie o 17 lat Frederica Bastiata, francuskiego filozofa, który zasiał jeszcze przed Marksem ziarno ideologii przeciwstawnej, wolnorynkowej i antypaństwowej. Tak się jednak złożyło, że gleba sprzyjająca rozkwitowi tej wcześniejszej ideologii dojrzała dopiero w latach 1980. i niewątpliwym jej osiągnięciem w tamtym czasie było inspirowanie jej zwolenników do zwalczania panującego jeszcze na świecie komunizmu oraz pojawiającego się w umysłach wielu intelektualistów amerykańskich zachwytu dla marksizmu.
Warto spojrzeć na samo ziarno ideologii Bastiata, aby uświadomić sobie, że i on pragnął przychylić nieba całej ludzkości, bo często mówił o społeczeństwach w liczbie mnogiej, ubolewając nad tym, jak sobie szkodzą, nie dostrzegając tego, co on dostrzega. W jednym ze swych opracowań (F. Bastiat, „Rząd”, „Kultura i Historia” nr 11/2007) postanowił sformułować następującą definicję rządu: „Rząd jest wielką fikcją, za pośrednictwem której każdy usiłuje żyć na koszt wszystkich innych”. O tym, że chodzi mu nie tylko o jakieś pośredniczenie w przepływach dochodów, lecz o rząd jako instytucję państwa i jego funkcje, można sądzić z samego objaśnienia podanego po tej definicji. Bastiat stwierdza bowiem, „Rządowi nie zajmie wiele czasu dostrzeżenie korzyści, które można czerpać ze środków powierzonych mu przez społeczeństwo. Szczęśliwy jest w roli sędziego i pana losu wszystkich; zabierze bardzo dużo, aby sporą część odłożyć dla siebie; pomnoży szeregi swoich przedstawicieli; poszerzy zakres swoich przywilejów; zakończy zawłaszczając wielkie ilości w sposób prowadzący do ruiny”.
Po tej negacji rządu i jego funkcji, padają pochwały dla wolnego rynku jako jedynego sposobu zapewnienia harmonii działań i koordynacji wolnych od nadzoru instytucji państwa podmiotów gospodarczych i obywateli. Wobec takich fundamentów stworzonych przez Bastiata, uważanego przez austriacką szkołę ekonomii za jej protoplastę, możemy przyjąć, że w swej pierwotnej wersji ideologia tej szkoły była pomyślana jako wytwór o działaniu dobrotliwym dla świata.
Rezultaty ideologicznej degradacji sił sterujących światem
Zwiększone zainteresowanie austriackiej szkoły ekonomii tą ideologią po II wojnie światowej, w której Adolf Hitler wykorzystywał państwo do celów zbrodniczych, podobnie zresztą jak robił to Józef Stalin, wynikało prawdopodobnie z przejętego od Bastiata poczucia misji obrony narodów przed jakimkolwiek etatyzmem, a zwłaszcza państw obcych wobec narodów bezpaństwowych. Jakkolwiek należy dostrzegać fakt, iż pobudki twórców doktryny neoliberalnej, Friedricha Hayeka i Miltona Friedmana, mogły mieć charakter równie altruistyczny jak pobudki Marksa, to jednak zaostrzyli oni ideologię, nazwaną później neoliberalną, w stosunku do wersji Bastiata przez wprowadzenie wyraźnych wymagań antyzwiązkowych oraz antysocjalnych. W ten sposób osiągnęli – prawdopodobnie wbrew zamierzeniom – zakres negatywnego oddziaływania ich ideologii na wszystkie trzy rodzaje sił.
Słabną one po cichu lub z mocnymi pretensjami do siebie wzajemnie. Standardowy porządek świata już nie istnieje. Przyzwoitość kupiecka odeszła w przeszłość. Spośród właścicieli kapitału wyłoniła się grupa potentatów, rządzących giełdami papierów wartościowych. Oni się nie skarżą, a słowo kryzys ich ożywia przyjemnie. Nie lubią stabilności na giełdach, lecz częste huśtawki. Wywołują je sami, tworząc bąble kursowe, a potem je przecinają, aby wydrenować kieszenie kolegom graczom o mniejszym potencjale oraz funduszom emerytalnym o potencjale wielkim.
Państwa uznawane za mocne są takimi, jeśli mają duże armie, którymi rządzą. Z rządzenia gospodarką są wypychane przez oligarchów, czyli potentatów, którzy lubią być zaprzyjaźnieni z liderami politycznymi, a niekiedy wciągają ich w działania patologiczne. Rządy ograniczają rolę związków zawodowych w gospodarce, a kapitałowi pozwalają na korzystanie z okazji redukowania płac oraz stosowania tzw. umów śmieciowych. Okazje takie właściwie występują nieprzerwanie , bo wszędzie podaż pracy przekracza znacznie popyt ze strony pracodawców.
Dysponenci pracy, narażeni na ponoszenie skutków kryzysu, a wyposażeni przez ideologię libertariańską w nierealistyczną suwerenność jednostki, muszą być skłonni do buntu. Organizują więc strajki i wywołują zajścia uliczne pod hasłami obarczającymi rządy i finansjerę o dopuszczenie do kryzysu oraz o zwalczanie go cięciami wydatków i podwyższaniem podatków w celu ratowania banków, których właściciele są podejrzewani, że wcześniej wyprowadzili z nich swoje kapitały. Pracownicy widzą też wadliwość terapii antykryzysowych w formie nakłaniania ich do oszczędzania powiększającego kryzysogenną lukę popytową.
Dokuczliwe dla pracowników mogą być czysto rynkowe poziomy płac w warunkach zwiększającego się bezrobocia i w związku z trudnościami z zalecanym przez ideologię libertariańską samozatrudnieniem. W standardowej wersji kapitalizmu ochroną przed poziomem płac poniżej minimum biologicznego jest urzędowa płaca minimalna nadzorowana przez państwo. Eliminacja jego funkcji społecznych uniemożliwi utrzymywanie tej ochrony.
Wyeliminowanie państwa z gospodarki musi oznaczać pozbawienie rynków nadzoru i koordynacji międzyrynkowej. Wprowadzenie takiej reguły wynika z fałszywego dogmatu o samoregulacji i samorównoważeniu się gospodarki rynkowej jako całości. Po prostu ideologia ta zakłada, że powiązania międzyrynkowe są automatycznie regulowane ujednoliconym mechanizmem rynkowym, a w gospodarce istnieje rzekomo jeden rynek. Ta część ideologii jest porażająca dla właścicieli kapitału nie mających potencjału o charakterze monopolu na rynkach finansowych, które ulegają zwyrodnieniu. Usunięcie państw z gospodarki oznacza niemożność korzystania z ich usług w charakterze czynnika produkcji i aparatu regulacji według oczekiwań społeczeństw jako zorganizowanych wspólnot. Zastąpienie państw przez wyspecjalizowane firmy lub przez gminy, co jest przewidziane w docelowej wersji libertarianizmu, nazwanej przez profesora Murraya Rothbarda anarchokapitalizmem, oznacza likwidację wspólnot narodowych, a w wersji wdrożeniowej – jaką możemy zakładać – zastępowanie jej przez rozbudowywane już w znacznej mierze organizacje pozarządowe i firmy prywatne.
Potencjalne scenariusze zmian ustrojowych kapitalizmu
Skutki wdrożenia doktryny neoliberalnej okazały się już w dotychczasowym wymiarze katastrofalne, głównie dla świata zachodniego, wysoko rozwiniętego.
W USA zaawansowany jest wprawdzie proces przywracania regulacji państwa wobec sektora bankowego oraz elementów wyeliminowanej polityki keynesowskiej o charakterze interwencyjnym, lecz nie jest to zestaw niezbędnych korekt ustrojowych o skutecznym działaniu antykryzysowym, co stwierdzają wybitni finansiści amerykańscy, a wśród nich Henry Paulson, minister skarbu w rządzie G.W.Busha. O wysokim prawdopodobieństwie utrzymywania się trwałych tendencji kryzysowych w skali światowej, wypowiada się wielu ekonomistów, również polskich. Wydaje się jednak, że mogą wchodzić w grę dwa scenariusze.
1. Pełzające utrwalanie się minarchizmu
Najbardziej prawdopodobny jest ewolucyjny proces cichej kontynuacji zmian ustrojowych w kierunku czystego minarchizmu, czyli dalszego redukowania funkcji państw, również w sferach pozagospodarczych. Opinia publiczna może nadal nie być poinformowana, że zadaniem państwa jest wdrażanie polityki gospodarczej i społecznej o charakterze antypaństwowym, antyzwiązkowym i antysocjalnym. Może natomiast ulec przyspieszeniu proces organizowania regionalnych lub gminnych „stowarzyszeń społeczeństwa obywatelskiego” jako wspólnotowych organizacji społeczeństwa poddawanego atomizacji według ideologii libertariańskiej. Działający już w Polsce ruch tego typu mógłby przekształcić się np. w ogólnokrajowe hipotetyczne „Forum Dzielnicowych i Gminnych Społeczeństw Obywatelskich”. Trzy omawiane siły sterujące światem musiałyby pozostawać skonfliktowane i wyczekiwać totalnych wstrząsów rewolucyjnych prowadzących albo w kierunku anarchokapitalizmu albo odnowionego komunizmu (może pod nazwą „socjalizm modernistyczny”).
2. Powrót państw do liberalizmu synergicznego
Nie można jednak wykluczyć, że społeczeństwa zauważą, iż to co ich poprzednikom chciał przekazać prawie dwieście lat temu Frederic Bastiat, a co w jeszcze bardziej szkodliwej formie świat zachodni wdraża już od lat 1980., powinno być zastąpione wypróbowanym standardowym ustrojem kapitalizmu bez „udoskonaleń” likwidujących usługi państwa, a wprowadzających pauperyzację społeczeństw i wypaczone funkcjonowanie kapitału, narażające liczne rzesze uczciwych właścicieli kapitału, a zwłaszcza przedsiębiorców, na skutki działań zdesperowanych warstw pracowniczych. Liberalizm synergiczny mógłby zapewnić przywrócenie wszystkim trzem czynnikom produkcji, tj. kapitałowi, pracy i usługom państwa należyte współdziałanie ze sobą w systemach gospodarczych i właściwą rolę w procesie sterowania światem.