„Każda istota ma prawo do obrony przed czynnikami, które ją niszczą. Ściąga jest ustaloną i tradycyjnie renomowaną samoobroną ucznia”. Słowa te napisał był Ignacy Schreiber - autor wydanej w 1938 roku książki pt. „Ściąga w praktyce szkolnej”. Rzecz jasna podkreślam na wstępie, że naganne, złe, godne potępienia jest samo ściąganie, natomiast pisanie ściąg systematyzuje i utrwala wiedzę.
Mój młody kolega z podwórka, któremu od czasu do czasu pomagam konstruować ściągi, ma kłopoty. Wpadł na klasówce z polskiego. Zamiast sylwetki Cezarego Baryki podłożył „gotowiec”: „Mój wywiad z doktorem Judymem...” Zawiodły nerwy.
Tak więc obecnie, posiłkując się pracą Schreibera, uczę partacza artyzmu. Ściąganie jest sztuką - stosowaną. I jak w artystycznym rzemiośle, tak i w ściąganiu istnieje artyzm i partactwo. O artyście decyduje talent ściągacza - zauważył Schreiber, wieloletni praktyk i wybitny nauczyciel. Są uczniowie, wykazujący specjalne zdolności w tej dziedzinie, jak i inni, którzy mimo wieloletniego doświadczenia nie wychodzą nigdy poza miarę przeciętności i nawet nabyta przez nich wprawa ma jakieś cechy ociężałości i nieudolności.
Maciek skwapliwie przytaknął, po czym z błyskiem w oczach opowiedział mi o klasowym mistrzu ściągania, który potrafi sam przepisać zadanie ze ściągi, podać ją dalej, zrobić drugą dla kolegi; usadowić się tak z zeszytem, aby chociaż jeden z uczniów mógł od niego zadanie odpisać i jeszcze ze dwóm podyktować tekst...
Do czego prowadzi szlachetny talent i pracowite ćwiczenie! - zakrzyknąłem za panem Ignacym słowa zachwytu… ;) Nie męczyłem Maćka systematyką - podziałem ściąg ze względu na cel /ściągi indywidualne i zbiorowe/ i ich treść. Ważniejszy sprawą wydała mi się motywacja ucznia sięgającego po ściągę. Zgadzam się bowiem z autorem pracy, że „najlepsi uczniowie i najsumienniej przygotowani, jeżeli tylko nie są pozbawieni samokrytycyzmu, myślą ze strachem o możliwości odpowiedzi, a tylko najsłabsi właśnie, straceńcy, którzy już pogodzili się ze swoim losem i zobojętnieli - czy tylko przyzwyczaili do obrywania pał i dwój - są spokojni”. Oni są „ponad” panią psorką z jej odpytywaniem i klasówkami. Tak więc faktem jest, że ściąga to forma samoobrony w niebezpieczeństwie. Niweluje wpływ paraliżującego strachu i słynny lęk przed nagłą „pustką w głowie”.
Na pytanie: dlaczego ściąga? - Maciek odrzekł prawidłowo, że chce za wszelka cenę odpowiedzieć, czy też dobrze napisać klasówkę. Gdy kontynuując rozmowę spytałem: czy obojętne mu jest jakim sposobem cel ten osiąga? - wzruszył tylko ramionami i pokazał palcem na sentencję, którą umieściłem nad mym biurkiem:
WSZYSTKO, CO NAPRAWDĘ LUBIĘ, JEST ALBO NIEMORALNE, ALBO NIELEGALNE, ALBO TUCZĄCE
Schreiber natomiast zauważył, że w pojęciu dziecka nawet wykrycie ściągi przez nauczyciela jest bardziej honorowe od złego stopnia. Coś w tym jest... Także swoisty paradoks: gdy uczeń dostaje do ręki zeszyt, interesuje go wyłącznie nota, ale prawie nigdy nie obchodzi go, jakie zrobił błędy... I tak też częstokroć postępuje w dorosłym już życiu. Panuje przekonanie, że najważniejszy jest Sukces, a nie jest już ważne - jak został on zdobyty. Bowiem - zwycięzców nikt już nie osądza...
Najwięcej uciechy miał Maciek z kwalifikacją typów ściągaczy /każdy uczeń w klasie Maćka dostał etykietkę/ przeprowadzoną przez autora studium o ściąganiu. Okazało się, że najliczniejszą grupę stanowią „ściągacze pozorni”. Nie mają oni zupełnie zamiaru korzystać z przygotowanych ściąg, ale nie mogą pisać /odpowiadać/ swobodnie, jeżeli nie czują ich w kieszeni /rodzaj talizmanu/. Są także „ściągacze z przyzwyczajenia”, u których nawyk ściągania przybiera formę nałogu. Nie bez oporów Maciek został zakwalifikowany przeze mnie do tej grupy.
Wśród ściągaczy zdarzają się również maniacy, którzy całymi godzinami ślęczą nad sporządzaniem jakiejś niebywałej liczby ściąg, jakkolwiek zużywszy drobną część poświęconego tej pracy czasu z łatwością nauczyliby się tyle, aby móc samodzielnie i poprawnie napisać klasówkę. Bywają też sportowcy, dla których sporządzanie - a raczej, użycie ściąg jest pewną grą, uprawianą jako sztuka dla sztuki...
Powracając do źródła - genezy zjawiska należy upatrywać w niemożności /prawdziwej bądź urojonej/ napisania żądanego zadania przy równoczesnej chęci jak najlepszego wywiązania się z narzuconego sobie obowiązku. Przyczyn takiej sytuacji może być wiele: brak wiedzy czy umiejętności, lenistwo, brak zainteresowania danym przedmiotem, opory i zahamowania towarzyszące edukacji, niechęć wynikająca z kompleksów, brak równowagi psychicznej, który uniemożliwia posługiwanie się swym stanem posiadania i wiele, wiele innych.
Trudno także nie przyznać racji Schreiberowi, gdy stwierdza, że „większość dzieci oduczyła się pracy w jej właściwym, twórczym znaczeniu i tylko niewolniczo reprodukuje opanowane pamięciowo i w pewnym ustalonym porządku wiadomości czy raczej teksty”. Skoro u zarania edukacji brak nawyków twórczego /abstrakcyjnego/ myślenia - na wyższym etapie wielu uczniów, mimo bardzo wytężonej pracy i woli skupionej na materiale przeznaczonym do nauki, nie potrafi go opanować. W ich rozumieniu komplet ściąg ma być panaceum i samoobroną w ciągłym niebezpieczeństwie weryfikowania posiadanych umiejętności i ”nabytej” wiedzy.
Zdaniem Maćka ściągają wszyscy. Od najniższych do najstarszych klas. Sugeruje, że studenci także. Zdolni i niezdolni. Pilni i leniwi. Ambitni i leserzy. Jest taki „zwyczaj ściągania” przyjęty, zaakceptowany. Słowem: tradycja. Przed 80. laty -- Schreiber zanotował był, że „dzieci z domów zamożniejszych o wiele więcej używają ściąg niż synowie proletariatu. Są bardziej zepsute, mają więcej pozaszkolnych zainteresowań, więcej możliwości zabawy, która je od pracy odrywa”.
Częste rozmowy z przedstawicielami „pokolenia, które występuje”, przywodzą mi na myśl porównanie, że ludzi - jak monety - trzeba brać wedle kursu, nie zaś wedle przyjętej ceny...
* * *
@ Imię Maria może być użyte i w rodzaju męskim, na przykład przy zawołaniu Jezus, Maria!
@ Nad brzegiem stawu siedziała Ania i doiła krowę. W stawie odbijało się to odwrotnie.
@ Król mógł się uratować, ale leżało to w rękach konia.
@ Dzieci karmione rozwijają się lepiej niż dzieci z butelki.
@ Obserwując żabę z tyłu, od ogona, zauważymy, że żadnego nie ma.
@ Prawo Archimedesa. Ciało zanurzone w cieczy, jeśli nie wypłynie na powierzchnię w ciągu pół godziny, może być uważane za stracone.
-----------------------------------------------------------------
Pasjonujące zagadnienie: ilu z autorów humoru zeszytów szkolnych wypłynie na powierzchnię, ilu zaś – może być uważanych za straconych?… Jak się okazuje edukacja (szkolna) nie daje rekomendacji ani wskazówek w tym względzie… Tylko Melchior Wańkowicz napisał był kiedyś, że : „Głupota jest to wielki dar Boży, ale nie należy go nadużywać”… Zaś mój wybitny kolega z czasów studiowania zagadnienie zuniwersalizował był:
JAK CIĘŻKO ŻYĆ WŚRÓD MAŁYCH LUDZI
Jak ciężko żyć wśród małych ludzi
Którzy sięgają do obcasa
Aż chce się zdeptać (nie pobrudzić)
I nie pamiętać pięknych zasad.
Jak ciężko widzieć w miniaturce
Własne ambicje i słabości
Chcąc nie chcąc przeżywając w służbie
Jego Maleńkiej Wysokości.
Jak ciężko siłę czuć Tytana
Bezradną w tłumie Liliputów
Bawić ich wiedzą im nieznaną
Wiedząc, że jednym z karłów - Brutus.
Co dobrze wie, jak pokaleczyć,
Nie móc w spokoju nigdy zasnąć
Budzić się, gdy cię tłumek depcze.
Pomóc mu w troskach, wygrać wojnę
W miniaturowych klęczeć progach,
Zdobyć serduszko damki strojnej
Zyskując kolejnego wroga.
Nauczyć się, jak obrać jajko
By we właściwej zasiąść frakcji,
Żyć w świecie, który nie jest bajką
Mimo bajkowych dekoracji.
Na koniec moczem zgasić pożar -
Obraza, wyrok, śmiech, pogarda;
Szukać ucieczki w wielkich morzach
Gdzie Olbrzym się zamienia w Karła.
Z jego ogromnym okrucieństwem,
Gdy nawet morze zwykłych smutków
Nie chroni przed niebezpieczeństwem.
Jacek Kaczmarski & Company 1989 r.
Marr jr.
Komentarze