martinoff martinoff
3857
BLOG

Likwidacja UOP

martinoff martinoff Polityka Obserwuj notkę 0

               Ci, którym przypadło w roli odegranie likwidatora UOP, nie spotkali się z jakimiś sprzeciwem. Warto w tym miejscu przypomnieć, że już w 1997 roku zespół zajmujący się służbami specjalnymi w ramach AWS planował rozwiązanie służb według tzw. „opcji zerowej”. Ale sytuacja była trochę inna, wiązało się to z przyszłym wstąpieniem do NATO i potrzebą dostosowania się naszych służb do służb sojuszników. „Wyzerowanie” służb, czyli pozbycie się ludzi związanych z komunistycznymi służbami było jak najbardziej uzasadnione. Wtedy jednak nie przeprowadzono tej reformy. W 2001 roku byliśmy już w NATO, zatem argument ten stracił swoją moc, skoro od 2 lat byliśmy pełnym członkiem Sojuszu. Nasuwa się oczywiście sugestia, że mimo wszystko ta reforma zostało jednak nam „zaproponowana” przez sojuszników. Jednak pozbycie się młodych ludzi, którzy podjedli prace po 1990 roku i nie mieli nic wspólnego z aparatem komunistycznym każe odrzucić tą sugestie. Jest ona jednak bardzo ciekawa należy ją rozwinąć, o czym będę pisał niżej.

            Już w 1997 roku doszło do sporego przetasowania w kierownictwie UOP. Po dojściu do władzy koalicji AWS – UW minister - koordynator służb specjalnych J. Pałubicki razem z p.o. Szefa UOP Jerzym Nóżką, powołanym na miejsce Kapkowskiego, który od razu po wyborach 7 listopada sam złożył rezygnacje, zwolnili kilkunastu oficerów UOP, w większości tych , którzy umorzyli sprawę Oleksego. I tak przywrócono do pracy Bogdana Liberę. Poza tym na wiceszefów UOP zostali mianowani mjr Jan Wesołowski i kpt. Zbigniew Nowek, który po 3 miesięcznym szefowaniu Nóżki sam objął najwyższe stanowisko w Urzędzie. Na funkcje szefa kontrwywiadu mianowano por. Macieja Hunia. Pion śledczy objął por. Leszek Elas. Wcześniej tę funkcje sprawował Jerzy Kucharenko, który przeprowadził wewnętrzne śledztwo w UOP po sprawie Oleksego, po którym zwolniono oficerów. Za archiwum miał odpowiadać Antoni Zieliński, BAiI - Michał Zacharzewski. Zmienili się też szefowie delegatur w Białymstoku, Katowicach, Poznaniu i Rzeszowie na odpowiednio: Marian Mickiewicz, por. Tadeusz Solicki, kpt. Andrzej Kosnarewicz, por. Mariusz Jabłoński. Wszyscy nowo powołani, oprócz oczywiście Libery, zaczęli prace w służbach po 1990 roku.

            11 września zmienił świat i zaistniała nagła potrzeba na fachowców. Peerelowski wywiad był bardzo aktywny w rejonie Zatoki Perskiej i można przypuszczać, że ich umiejętności wzięły górę nad ich powiązaniami z sowieckim wywiadem. Tym bardziej, że stanowisko Moskwy w konflikcie bliskowschodnim nie jest takie jednoznaczne jakby wynikało z ostrych protestów przeciwko wojnie w Iraku. Dodatkowo należy postawić pytanie, dlaczego zdecydowano się przeprowadzić tak gruntowna reformę służb specjalnych w takim czasie jednocześnie nie naruszając wcale wojskowych służb specjalnych, które przez cały czas trwania RP nie doczekały się nawet ustawy. WSI działały, w badanym przez mnie okresie, na podstawi ustawy o obowiązku służby wojskowej wobec państwa i UOP. Natomiast nie ma ustawy, która precyzyjnie określałaby kompetencje wojskowych, służb, które są przecież inne niż cywilnych.

                Władze w Polsce w 2001 roku przejęło ugrupowanie, które najsilniej było związane z byłym aparatem służb specjalnych i to im przypadła rola reformatora suwerennych służb w celu dostosowania ich do nowej sytuacji geopolitycznej. Uwiarygodnienie służb przeprowadzili ludzie, na których ciążą przypuszczenia o mocne związki z komunistycznymi służbami. Przypomnę, że do współpracy z wywiadem, najczęściej wojskowym z czasów PRL przyznali się Sławomir Cytrynki, Sławomir Wiart, Andrzej Bryt, Stanisław Jaśkiewicz i nasz negocjator z UE Jan Truszczyński. Architektem reformy był Siemiątkowski, który już wcześniej między innymi na łamach „Trybuny” zapowiadał rozwiązanie UOP. Argument, jaki z jego strony padał był jak najbardziej prawdziwy i trudno, byłoby się z nim, nie zgodzić - zbytnia ingerencja służb specjalnych w politykę. Przeprowadzając reformę rękami SLD służby specjalne uniknęły jednak „desowietyzacji”. Szefem ABW został Barcikowski, wcześniej pracujący jako analityk w KC PZPR, zawsze blisko rządu, w którym zasiada, SLD i wreszcie powiązany z lewicowym biznesem, bankami i wydawnictwem „Muza”. Termin przeprowadzenia reformy był co najmniej niefortunny. Decyzja o rozwiązaniu służb zaraz po 11 września jest, co najmniej dziwna. Oczywiście można powiedzieć ze nigdy nie ma dogodnej okazji do tego typu reform, jednak powinniśmy mieć na uwadze wagę wydarzenia. 11 września na trwałe zmienił nasze zewnętrzne otoczenie i jakiekolwiek osłabianie naszego rozpoznania zewnętrznego jest działaniem na szkodę Polski. Zgadzam się, że reforma kontrwywiadu była potrzebna, natomiast czy wywiadu w tym czasie również? Być może jest jeszcze inne dno w tej sprawie.

             SLD w swoim programie wyborczym z 2001 roku miała likwidacje UOP. Projekt reformy został zawarty w dokumencie „Opcja 2001. Przyszłość polskich służb specjalnych”. Dokument liczący 242 strony został wydany przez: Zespół ds. Cywilnej i Demokratycznej Kontroli Służb Specjalnych, Instytut Problemów Bezpieczeństwa, Fundacja Naukowa oraz Radę Krajową SLD. Sam projekt budził od początku wiele kontrowersji. W jednym z wywiadów dla portalu internetowego ówczesny poseł PiS Zbigniew Wassermann powiedział: „Nie przesądzałbym sprawy, gdyż uważam, że niektóre rozwiązania w tym projekcie niekoniecznie zostaną przyjęte z aprobatą przez pozostałe ugrupowania. Nie wiem nawet czy w układzie koalicyjnym nie będzie zastrzeżeń do tak daleko idących zapisów, umożliwiających odtworzenie „starego układu” (…)Przypomnę, że pan minister Siemiątkowski komentując program „Opcja 2001” mówił o tym, że przez kilka lat trzeba będzie uspokajać sytuację związaną z reformami służb”.

                  Reformę służb specjalnych przeprowadził minister Siemiątkowski. Reforma zakładała likwidację UOP i WSI oraz powołanie wywiadu obejmującego prace służb wojskowych i cywilnych oraz kontrwywiadu. Dziennikarzowi „Nowego Państwa” Siemiątkowski powiedział:„Nie stać nas na dualizm wywiadowczy, utrzymywanie wywiadu wojskowego i cywilnego”. Szefowie nowych agencji zostaliby powoływani na 5 letnie kadencje przez premiera po uzyskaniu zgody prezydenta. Likwidacji uległaby funkcja Koordynatora ds. Służb Specjalnych, a w jego miejsce miał powstać Komitet Rady Ministrów ds. Nadzoru i Koordynacji Sektora Bezpieczeństwa Państwa. W jego skład weszliby również przedstawiciele opozycji.

              Warto przypomnieć, że podobne postulaty wygłaszali polityce dużo wcześniej. Już w1996 członek Komitetu Doradczego przy ministrze Spraw Wewnętrznych Jacek Merkel był zdania, iż wojskowe służby wywiadowcze należałoby połączyć z wywiadem cywilnym. Jednocześnie z UOP należałoby wyodrębnić kontrwywiad.

                Jeszcze w lutym 2002 główny architekt reformy służb specjalnych Siemiątkowski zapewniał o połączeniu cywilnego wywiadu z wojskowym: „Ustawy są już właściwie gotowe. Lada chwila zaakceptuje je rząd i znajdą się w parlamencie (…). W projektach ustaw jest wszystko to, co wcześniej deklarowaliśmy: rozdzielenie wywiadu i kontrwywiadu, połączenie wywiadu wojskowego z cywilnym oraz utworzenie wspólnoty informacyjnej rządu - instytucji rządowej, na której czele stać będzie szef Agencji Wywiadu i która zajmować się będzie syntezą informacji wywiadu z innymi wiadomościami”.

            W sprawie reformy służb wypowiadali się również przedstawiciele Kancelarii Premiera. Jak informował w listopadzie 2001 posłankę Annę Sobecką minister w kancelarii premiera Marek Wagner: „(…)reforma polskich służb specjalnych podyktowana jest wolą zwiększenia cywilnej ich kontroli. Szefami nowych agencji - podobnie jak w służbach większości naszych sojuszników w NATO - powinni zostać cywilni urzędnicy”. Zdaniem ministra: „(… )zmiany prawno-organizacyjne dotyczące polskich służb specjalnych mają doprowadzić do skoncentrowania zadań wywiadowczych i kontrwywiadowczych w dwóch odrębnych, wyspecjalizowanych centralnych organach administracji państwowej, tj. agencji wywiadu i agencji bezpieczeństwa wewnętrznego. W skład agencji wywiadu wchodziłby segment wojskowy odpowiedzialny za prowadzenie tzw. wywiadu strategicznego”. Z przebiegu następnych wydarzeń wiemy, że reformy nie poszły dokładnie w kierunku przedstawionym przez ministra.

             Reforma UOP nawet w łonie zwycięskiej partii SLD natrafiała na opory. Prezydent Kwaśniewski wystąpił w obronie służb argumentując to sytuacją międzynarodową powstałą po 11 września. Według niego nie można narażać na utratę wiarygodności naszych działań sojuszniczych, w których głównym składnikiem jest praca wywiadu. Jaka zaznacza sprzyjający Millerowi tygodnik: „Trzeba pamiętać, że oficjalne czynniki amerykańskie nigdy nie dały żadnego sygnału, z którego mogłoby wynikać, że Stany Zjednoczone chciałyby wpływać na suwerenne decyzje polskiego rządu w sferze tajnych służb”. Na apel prezydenta premier Miller odpowiedział: „Zapowiedzieliśmy ją. Powiedzieliśmy to wszystko przed wyborami i będziemy chcieli ten plan zrealizować”. Przeciw likwidacji WSI wystąpił również „Tygodnik Powszechny”. Jak pisał w swoim komentarzu jeden z redaktorów: „Nieracjonalny jest też pomysł zlikwidowania osobnych służb wojskowych (WSI) w sytuacji, gdy armia podejmuje, razem z innymi krajami NATO, nowe zadania za granicą (Bośnia i Kosowo)”.Według „Przeglądu” doradcy prezydenta Kwaśniewskiego stawiali również Millerowi żądanie pozostawienia w służbie Bogdana Libery, jednego z czołowych aktorów sprawy Oleksego z 1995 roku. Spory między prezydentem a premierem najdobitniej podsumował dziennikarz „Newsweeka”: „W starciu interesów premiera i prezydenta nie chodzi istocie o to, czy i jak przeprowadzić reformę służb, ale przede wszystkim kiedy i kto ma to zrobić”. Dziennikarz przytacza metamorfozę w wypowiedziach Kwaśniewskiego. Otóż najpierw prezydent mówił o operacjach wywiadowczych organizowanych na polu walki z terroryzmem, a następnie stwierdził w publicznej wypowiedzi, iż: „Zmiany kadrowe w służbach specjalnych nie są niespodzianką. Są po prostu efektem wyborów”.

               Przeprowadzając reformę służb specjalnych w 2002 roku rząd SLD zweryfikował stan kadrowy dotychczasowych służb. Do pracy w nowo powołanych agencjach nie przyjęto ok. 450 byłych oficerów UOP. Niektórzy próbowali się odwołać, jednak pozytywnie rozpatrzono prośbę 31 funkcjonariuszy. Około 120 byłych funkcjonariuszy zwolnionych z UOP złożyło skargę do Naczelnego Sądu Administracyjnego, zaś posłowie PiS i PO złożyli pozew do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności z prawem zwolnienia funkcjonariuszy. Nieprzyjęci do pracy w ABW i AW byli oficerowie UOP założyli Stowarzyszenie Obrony Praw Funkcjonariuszy Mundurowych i Żołnierzy „Magnum”. Prezesem Stowarzyszenia Magnum został Czesław Rybak, pełniący w latach 2000-2002 funkcje szefa Delegatury UOP w Opolu. Jak stwierdził zwolnieni oficerowie UOP to w 70 % pracownicy, którzy podjęli służbę po 1990 roku.

            Gdy już było wiadome, że SLD zlikwiduje UOP część oficerów sama przeszła do innych instytucji państwowych. Bodaj najwięcej znalazło prace w NIK. W październiku 2001 roku na stanowisko wiceszefa NIK został powołany Krzysztof Szwedowski. Wczesnej pełnił on funkcje zastępcy szefa UOP. Jak informuje tygodnik „Przegląd” wraz ze Szwedowskim do pracy w NIK ma trafić ok. 100 byłych funkcjonariuszy UOP. Nominacje Szwedowskiego podpisał Marszałem Sejmu Płażyński i według dziennikarzy tygodnika: „Ostatnie wydarzenia wokół NIK świadczą o tym, że scenariusz, który opisaliśmy, jest realizowany. Z małą modyfikacją - wszystko wskazuje na to, że to nie AWS dokonuje skoku na NIK, lecz - pod patronatem Macieja Płażyńskiego - Urząd Ochrony Państwa”. Dziennikarze tygodnika nie ukrywali, że: „Reforma miała też inny cel - rozwiązanie UOP i WSI na pewno ułatwi pozbycie się ze służb specjalnych ludzi związanych z AWS”. Jest to zadziwiająca szczerość tym bardziej, iż na łamach tego tygodnika wypowiadał się sam szef ABW. W 2002 roku szef ABW Barcikowski tak pisał o sprawie zwolnienia byłych funkcjonariuszy UOP nie przyjętych do ABW: „Tymczasem prawda o rzekomych „politycznych czystkach” jest następująca: w 2001 r. przyjmowano nowych funkcjonariuszy do UOP, w ogóle nie licząc się z warunkami budżetowymi na r. 2002. Trudne do odparcia jest wrażenie, że chodziło o stworzenie problemu dla SLD, które było faworytem w wyborach: „Przyjdą i będą musieli zwalniać”. W rezultacie, gdy objąłem funkcję szefa UOP, przedstawiono mi rzeczową analizę, z której wynikało, że uwarunkowania budżetowe są przesłanką dla zwolnienia około 600 funkcjonariuszy”. Po wyroku TK Barcikowski mówił, że agencja będzie potrzebowało ok. 15-17mln złotych na przyjęcie lub wypłacenie odszkodowań zwolnionym pracownikom. 

            Odnosząc się do reformy w 2002 roku lewicowy „Przegląd” porównał sytuację z 1997 rokiem. Według dziennikarzy Siemiątkowski miało o wiele trudniejsze zadanie niż Pałubicki i Nowek. Reformatorzy z 1997 roku zwolnili z pracy ok. 600 oficerów, którzy rozpoczęli prace w służbach po 1990 roku. Wychwalając Siemiątkowskiego za profesjonalizm tygodnik stwierdził, iż: „Siemiątkowski przeforsował swój pomysł reformy służb specjalnych, rozwiązania UOP i stworzenia w jego miejsce dwóch agencji - Wywiadu i Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czyli kontrwywiadu. W obu agencjach szefowie będą mogli od nowa skompletować obsadę, czyli przejąć z obu grup najlepszych oficerów”. Podsumowując działalność UOP „Przegląd” napisał: „W ten sposób zakończył żywot UOP, instytucja, która wywarła olbrzymi wpływ na pierwsze 12 lat III RP. Wpływ zdecydowanie za duży. Minionych latach nie było w zasadzie roku, w którym nie mielibyśmy jakiegoś skandalu związanego ze służbami specjalnymi.

           Według „Trybuny” zwolnieni w 2002 pracownicy w czasach rządów AWS nie zachowali bezstronności apolitycznej. Zdaniem dziennika zaś: „Powrót byłych funkcjonariuszy UOP [po orzeczeniu TK] może być początkiem kolejnej wojny o Rakowiecką”. Aby uzasadnić zwolnienie „Przegląd” ujawnił istnienie tajnego raportu dotyczącego polityki kadrowej kierownictwa UOP za czasów rządu AWS. Wynika z niego, ze tuz przed oddaniem władzy do UOP przyjmowano niemal każdego, byle by tylko zapełnić wszystkie wakaty. I tak prace w UOP znalazł człowiek, którzy nie posiadali zębów, a do jego podstawowych czynności należało prowadzenie przesłuchań. Z kolej szefem jednej z delegatur został człowiek, u którego stwierdzono ułomność psychiczną, która kwalifikowała go do leczenia. Szefem innej delegatury miał zostać funkcjonariusz z kategorią wojskową E, oznaczająca brak zdolności do pełnienia jakiejkolwiek służby wojskowej. Z raportu wynikało, ze szef gabinetu Szefa UOP otrzymał od psychologa ocenę, z której wynikało, iż nie powinien on pełnić stanowisk kierowniczych. Raporcie skrytykowano system szkoleń i awansów na oficerów. Niestety czasami sami funkcjonariusze UOP dostarczali podstawy do takiej krytyki. Gospodarze delegatury UOP w Wrocławiu nie wykazali się stosowna kulturą. W ostatnich godzinach przed wyborami w 2001 roku szef delegatury Dariusz F., jego zastępca Jacek P., zastępcą naczelnika jednego z wydziałów Piotr D. oraz pracownik tego wydziału Janusz D. spotkali się w restauracji przy ulicy Ruskiej. Spotkanie zakończyło się bójką z okolicznymi dresiarzami.

                O reformie UOP wypowiedział się na łamach „Tygodnika Powszechnego” pierwszy szef UOP: „Miało być prościej, taniej i efektywniej. Miano zlikwidować dwutorowość służb specjalnych i scalić nowopowstałe Agencje z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Nic z tego nie wyszło: mamy nadal podwójny wywiad i podwójny kontrwywiad (jeśli nie liczyć przejścia kilkudziesięciu wojskowych do Agencji Wywiadu). (…)Miało być efektywniej, a trwające od ponad pół roku zamieszanie i nieskrywane czystki osłabiają wywiadowczy potencjał Polski – tak pożądany przez naszych sojuszników w walce z terroryzmem. Słowo „czystka” nie jest czymś gołosłownym. (…) Na „pociechę” ustawa nie wyklucza powrotu do służby funkcjonariuszy SB negatywnie zweryfikowanych w 1990 r., a „emerytom mundurowym” umożliwia powrót do służby na szczególnie korzystnych warunkach. O co więc tu naprawdę chodzi?” - pytał w komentarzu redakcyjnym Krzysztof Kozłowski.

            Krytycznie o reformie wypowiedział się również były oficer UOP oraz późniejszy poseł PO Konstanty Miodowicz. We „Wprost” pisał: „Reforma służb specjalnych polegająca na ich dekompozycji nie poprawi jakości, nie zwiększy zakresu i bezpieczeństwa pracy operacyjnej służb. Wydaje się również, że nie wzrośnie zakres kontroli cywilnej, w tym parlamentarnej, nad służbami. Po co więc niszczyć struktury, które dobrze funkcjonują i mogą się pochwalić doskonałymi - jak na rzeczywistość postkomunistycznej Europy - wynikami? (…) Żaden z naszych euroatlantyckich partnerów nigdy nie zgłaszał zastrzeżeń do poprawności formuły organizacyjnej naszych służb w nowej rzeczywistości ustrojowej”.W wywiadzie dla „Polski Zbrojnej” Miodowicz mówił, że: „UOP i WSI pozostają pod silną presją ataków politycznych, w większości przypadków całkowicie nieuzasadnionych, oraz opinii publicznej kształtowanej dziwolążnymi wyobrażeniami dziennikarzy. Gdyby wsłuchać się we wszystkie oskarżenia pod adresem Służb Specjalnych, można dojść do wniosku, że służby III Rzeszy mniej nabroiły niż służby III RP”.

            Swoje zdanie na temat reformy dołożył „Newsweek”. Zdaniem tego tygodnika przy zwolnieniu funkcjonariuszy należało wsiąść pod uwagę pięć kryteriów. Do nich należy ocena kwalifikacji zawodowych, przydatność funkcjonariusza do służby, środki finansowe płynące z budżetu, limit zatrudnienia oraz planowane struktury nowej organizacji wywiadowczej. Przy reformie wzięto pod uwagę tylko limit zatrudnienia środki finansowe. Jak przyznał prof. Michał Kulesza: „Pominięcie pozostałych kryteriów to błąd”. Ciekawe jest to ze pomimo ograniczeń w etatach do ABW przyjmowano nowych ludzi. Okazało się, że byli to przeważnie funkcjonariusze zwolnieni w 1997 roku i mający za sobą przeszłość w SB. Do ABW przyjmowano ludzi co, do których można mieć poważne zastrzeżenia ich stanu zdrowia. „Newsweek” podał, że do pracy w ABW zgłosił się na przykład major Jerzy Zielonka, który opuścił UOP w 1998 roku z przyznaną grupą inwalidzką. Podobny przykład przytoczyła „Nasza Polska”: po wygraniu wyborów przez AWS zachorował funkcjonariusz UOPIreneusz Wróblewski. Wcześniej pracował on jako oficer śledczy w SB. Po nastaniu rządów SLD w 2001 roku został szefem delegatury ABW w Poznaniu. Takich ludzi przyjęto do pracy, bo jak stwierdził szef ABW: „Po 1997 r. odeszło wielu świetnych często funkcjonariuszy, którzy wcześniej przeszli weryfikację. Służby na tamtych dymisjach niejednokrotnie straciły”. Jednocześnie jak twierdzi „Newsweek” po reformie delegatury ABW były bardziej podporządkowane centrali niż to było w czasach UOP.

               Na zadziwiające stwierdzenia zawarte w projekcie „Opcja 2001” zwrócił uwagę „Gość Niedzielny”. Można mieć wątpliwości czy jedynym kryterium zwolnienia oficerów UOP były ich prawicowe poglądy. Jak pisze publicysta tygodnika: „Oto na stronie 177. i dalej na 178. znajduję fragment: „Służby specjalne powinny się rekrutować przede wszystkim z bezpartyjnych fachowców. Powinien obowiązywać całkowity zakaz przynależności do jakiejkolwiek partii”. Gdy czytam takie zdania w biuletynach partyjnych, to - pomimo ich niewątpliwej słuszności - budzi się we mnie nieufność. Następne zdania potwierdzają moje wątpliwości: „Pod znakiem zapytania jest przynależność do grup wyznaniowych. Co dany oficer przekazuje np. osobie podległej Watykanowi i jego hierarchii w czasie spowiedzi? Jaki wpływ mają jego przekonania religijne na realizacje powierzonych działań? Do nowych służb trafiać muszą nowi ludzie (dotychczas nie mający ze służbami nic wspólnego), o przyjęciu których nie może decydować głównie fakt ukończenia takich uczelni jak KUL, ATK (jak ma to miejsce w delegaturach podległych obecnie panom: Byzdrze i Strękowi, prawdziwym betonom religijnym)”.

           Najlepiej jednak podsumował reformę tygodnik „Nie”. Odniósł się on krytycznie do reformy UOP: „Potwierdza [działania ekipy SLD] jedynie nasze tezy sprzed pięciu tygodni, że szlag trafił 4 lata dyskusji o reformie służb specjalnych i że cała reforma gówno w służbach zmieni, bo w praktyce robiona jest „pod” konkretne osoby”. Najbardziej znana felietonistka „Polityki” Janina Paradowska pisała po latach, iż Siemiątkowski reformę konsultował z Aleksandrem Makowskim, czołowym oficerem polskiego wywiadu, który nie przeszedł pozytywnie weryfikacji w 1990 roku.

          20 kwietnia 2004 TK orzekł, iż zwolnienie funkcjonariuszy odbyło się w niezgodzie z prawem i nakazał przywrócić ich do służby. Wypowiadając się w imieniu TK sędzia Jerzy Ciemniewski powiedział: „Ten wyrok nie oznacza, że zwierzchnicy służb nie mogą dokonywać zwolnień. Muszą tylko trzymać się prawa. Jednak prawo złamano i w tym kontekście nie ma znaczenia, czy zwolniono jednego czy 500 funkcjonariuszy (…)Zwalniając funkcjonariuszy zastosowano dowolne i arbitralne kryteria.” TK stwierdził, iż reforma: „Polegała na prostym rozdzieleniu zadań między ABW i AW. Nie wprowadzono zmian do ustawy o UOP, nie zmieniono warunków, jakie powinni spełniać funkcjonariusze, nie zmieniono roty przysięgi, nie zmieniono liczby etatów. To była zmiana organizacyjna, która nie dawała podstaw do wypowiedzenia umowy o pracę w takim trybie”. Tuz przed ogłoszeniem werdyktu TK twórca reformy Siemiątkowski, wówczas szef AW, podał się do dymisji. W czerwcu 2004 roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał skargę oficerów UOP. Nie oznaczało to jednak automatycznej możliwości ubiegania się o odszkodowanie, a jedynie umożliwiło powrót do służby.

              Od 17 czerwca 2004 do 17 maja 2005 NIK przeprowadził kontrolę we wszystkich służbach specjalnych, czyli ABW, AW i WSI. Kontroli podlegał okres od 29 czerwca 2002 do 30 września 2004. Według NIK tak ABW jak i AW nie powinny były rozpocząć prace, gdyż brakowało potrzebnych przepisów wykonawczych do ustawy powołującej obie służby.   

              Zatem trzeba przyznać rację Antoniemu Macierewiczowi, który powiedział: „Służby specjalne są tak istotną częścią państwa, że przy zmianach politycznych zawsze kolejna ekipa będzie starała się wprowadzić swoich ludzi do służb, i to nie tylko na polityczne stanowiska. A zwolnić ludzi zawsze można, tylko to będzie dużo więcej kosztowało”.

martinoff
O mnie martinoff

"Ja, walkę o Wielką Polskę uważam za najważniejszy cel mego życia. Mając szczerą i nieprzymuszoną wolę służyć Ojczyźnie, aż do ostatniej kropli krwi..."

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka