Jarosław Kaczyński o wczorajszych obchodach 70. rocznicy wybuchu II wojny powiedział: „Miał to być dzień polskiej chwały. Doprowadzono do tego, że głównym bohaterem wydarzeń stał się prezydent Putin. Chodzi także o kontekst, co działo się wcześniej i w trakcie w Moskwie. To skandal i nagonka. Po pierwsze, nie było przeprosin, które były oczekiwane i są ku nim podstawy moralne. Putin snuł pewną opowieść, która jest właściwa dla nacjonalizmu. Rosja Stalina była przedstawiana jako zwykłe państwo. Były oczywiście jakieś przyjazne dla Polski akcenty, ale są one nie satysfakcjonujące.”
Być może prezes Jarosław chciał utworzyć z bratem duet zły policjant – dobry policjant ale udowodnił tylko tyle, że o ile jego brat Lech potrafi zachować się jak wymagane jest to od głowy Państwa oraz wcielić się w rolę dyplomaty, o tyle samemu nie ma zielonego pojęcia jak winien wypowiadać i zachowywać się premier. Słowa jakie miał niewątpliwa przyjemność wypowiedzieć przystoją jak najbardziej politykowi-mysikrólikowi, który nigdy nie wespnie się ponad średni szczebel partyjny i może uprawiać co najwyżej harce podjazdowe z innymi partiami oraz zaloty do własnego elektoratu. Człowiekowi, który był premierem i ma ambicję ponownie nim zostać nie tyle nie przystoją, ile świadczą o abberacji jego pojęcia racji stanu.
Rosji można nie lubić, można jej nie szanować, można jej nie wierzyć. Można być oburzonym zachowaniem Rosjan przed rocznica oraz samym przemówieniem premiera Putina na obchodach. Ale co innego przystoi anonimowemu blogerowi, publicyście, dziennikarzowi a nawet szeregowemu członkowi partii, a co innego wolno politykowi aspirującemu do pełnienia najwyższych urzędów w kraju.
Polityka zagraniczna polega na sztuce słów, gestów, póz, kurtuazji oraz stojącej za tym dbałości o interesy własnego kraju. Człowiek, który wypowiada się w ten sposób winien być świadomym, że w momencie gdy zostanie premierem będą mu przypomniane i wypomniane wszystkie jego słowa i czyny. W życiu polityka słowa i czyny stanowią rachunek ciągniony i są po latach mu wyciągane. Osiemnastolatek może być nieświadomy, że jego dzisiejsze harce mogą mu zaszkodzić za lat dwadzieścia. Ale przywódca partii, któremu minęło już pół wieku życia musi być świadomy, że słów swoich nie kieruje tylko do swojego najwierniejszego elektoratu, ale również do przyszłych partnerów i przeciwników. Każde słowo ważnego polityka, a takim bez wątpienia jest Jarosław Kaczyński, będzie miało wpływ na jego zdolności porozumiewania się z naszymi sąsiadami oraz innymi państwami.
Zdolność do prowadzenia rozmowy, podejmowania współpracy, wygaszania a nie generowania konfliktów z Rosją jest naszą racją stanu. Ono bowiem warunkuje na najbliższych dwadzieścia lat naszą pozycję w strukturach UE, NATO oraz w stosunkach wzajemnych z USA. Tyle tam będziemy ważyć, ile będziemy mogli zdziałać dla wspólnego interesu. W przeciwnym wypadku będziemy tylko kulą u nogi i taką też będziemy mieli wartość nawet dla tych partnerów, na których nam będzie zależało.
Lech Kaczyński wygląda na zdolnego ucznia, jego brat Jarosław natomiast na kompletnie niereformowalnego.
Od dzisiaj winno się mówić: Lech tak – Jarosław nie.
kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka