Mariusz Kamiński. Gdyby nie przeciwna płeć można być rzec femme fatale polskiej polityki. Danton i Robespierre w jednej osobie. Ostatni sprawiedliwy. Ale niestety nie ostatni TAK sprawiedliwy.
W sposób przez siebie nie zaplanowany, wbrew własnym mocodawcom obalił rząd, który go wyniósł na wszechwładne stanowisko. Dzisiaj natomiast jest właśnie w trakcie obalania (zda się skutecznego) kolejnego rządu. I teraz, tak jak ponad dwa lata temu, mając dowody na niewłaściwe, sprzeczne z etyką postępowanie polityków, urzędników i zwykłych krętaczy-załatwiaczy, wygląda na to, że może nie mieć wystarczających dowodów, by aresztować i skazać tychże polityków. Ale ma wystarczające, by ich obalić.
Nie jestem zwolennikiem załatwiania intratnych posad rządowych znajomym królika. Nie raduje mnie robienie lewych interesów przez polityków żadnej z politycznych opcji. Nie widzę nic nie właściwego w odpowiednim ich ukaraniu. Ale zdumienie mnie ogarnia, kiedy zwolennicy jednej z opcji politycznych nie widzą nic szkodliwego dla państwa w bieżącym zaopatrywaniu przychylnych im czasopism przez pracowników służb specjalnych w materiały obciążające konkurentów. Zdumiewa ich ślepota na psucie i mediów i służb w imię rzekomo wyższych celów.
Robespierre tak święcie wierzył w swoją misję oczyszczenia Francji z wszelkich nieprawości, że na szafot zaczął posyłać nie tylko rojalistów ale i również swoich dotychczasowych towarzyszy. Kamiński dla Kaczyńskiego jest przydatny dopóki może szachować Platformę lub być symbolem własnej walki z korupcja albo bezprawnego działania Platformy. Po powrocie do władzy byłby jednak zbyt niebezpieczny dla Prezesa jako osoba niezależna o mesjanistycznej osobowości.
W krajach liberalnej zachodniej demokracji, licencjonowanych południowoamerykańskich demokracji czy też wschodniego despotyzmu, przecieki były, są i będą. Ale na skalę lokalną. W celu wyeliminowania przeciwników politycznych, skompromitowania konkurentów, etc. Na palcach jednej ręki można natomiast policzyć przypadki, gdy w szale zapomnienia się szkodząc konkurentom źródło przecieku wraz usłużną bulwarówką szkodzą również własnemu krajowi.
We Francji, Niemczech, Wielkiej Brytanii, itd., afery które mogłyby zagrozić wizerunkowi a przede wszystkim tzw. żywotnym interesom kraju, są rozwiązywane p o c i c h u. Dla racji stanu. Dla dobra kraju. Dla dobra ogółu.
Lewicowych związkowców pracujących w fabryce broni nie obchodzi, czy prawicowy rząd broń produkowaną w ich fabryce sprzedał legalnie czy też nie. Do kraju obłożonego sankcjami czy też nie obłożonego. Czy po drodze zarobili bezwzględni handlarze bronią czy też właśni cyniczni politycy. Dla pracowników, opinii publicznej, dla ministerstwa finansów liczy się tylko, czy są zachowane miejsca pracy dla własnych obywateli, czy są z tego tytułu płacone podatki i czy broni się swojego rynku zbytu przed konkurencją. Parasol ochronny nad takimi i innymi niezbyt zgodnymi z prawem, etyką i moralnością sprawami, roztaczany przez służby specjalne polega w pierwszym rzędzie na pilnowaniu by transakcje doszły do skutku, a w drugim rzędzie by informacje o nich nie wypłynęły na światło dzienne. Nie ze wstydu, nie dla dobra polityków, ale dla dobra interesu kraju. Nie polega natomiast, tak jak w polskim przypadku, na informowaniu opinii publicznej, że „rząd próbował ratować stocznie w sposób niezgodny z prawem i moralnością”.
Niejeden naczelny dziennika i niejeden śledczy, gdy nawet się dowie o takich sprawach, pod wpływem własnej autocenzury albo sugestii „smutnych panów” zapomina o nich. Gdy jednak już się zdarzy, że przez jakiegoś „nadgorliwego dziennikarza” sprawa się upubliczni, latami „przypadkiem nie może zostać” wyjaśniona (vide: francuskie kanonierki dla Pakistanu).
Czy jest to właściwe? Wg mnie zwykle tak. Przynajmniej dopóty, dopóki tymi chronionymi sprawami są interesy ekonomiczne państwowych lub narodowych firm, a nie prywatnych, nawet wysokopostawionych osób (vide: sprawa Dreyfusa).
Do dzisiaj sądziłem, że „Mario” to trochę cyniczny polityczny gracz, któremu przypadła rola partyjnego cyngla. Który gdy tylko znalazł okazję, przysłużył się swoim partyjnym kolegom i podstawił nogę własnemu szefowi, cieknąc do gazety prowadzonej przez dawnego kolegę materiałami, które winien zachować tylko dla prokuratury oraz najważniejszych organów państwowych. Od dzisiaj uważam, że jest o wiele gorzej. Mario to nadgorliwy mitoman, który wierzy że jest ostatnim sprawiedliwym, który zbawi świat. Tylko ktoś o takiej psychice może wypełniać swoje obowiązki służbowe, bez jakiejkolwiek refleksji nad ich dalekosiężnymi skutkami. Jak tępy pruski żandarm.
Przesłanie tajnych materiałów dotyczących prywatyzacji stoczni i nieprawidłowości z tym związanych do kolejnej gazety, to nie jest tylko strzał z Aurory początkujący upadek rządu Donalda Tuska. To początek fali poważnych kłopotów przede wszystkim dla Polski.
1) Kłopoty z Komisją Europejską.
Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. Na co nie ma dokumentów, tego można udawać, że nie ma. Od dzisiaj Komisja Europejska wie oficjalnie, że rząd Rzeczpospolitej Polski chciał ją zrobić w bambuko ustawiając przetarg. A to może Polskę (nie rząd Donalda Tuska) sporo kosztować. Za to nie zapłaci Platforma Obywatelska, Pis ani CBA. Za to zapłacą polscy podatnicy. Cześć ich portfelom!
2) Kłopoty z oferentami.
Teraz wszystkich kilkunastu niedoszłych oferentów ma prawne podstawy dochodzić zwrot kosztów przygotowania ofert i udziału w przetargu od Skarbu Państwa. Za to tez nie zapłaci PO ani Pis. Za to zapłacą polscy podatnicy. Cześć ich portfelom!
3) Kłopoty z ewentualnymi Inwestorami
Wielkie prywatyzacje, ale również wielkie inwestycje mają to do siebie, że zawsze w jakiejś części związane są z nieoficjalnymi rozmowami i pozaprawnymi ustaleniami. Od dzisiaj Wielcy Inwestorzy mają już pewność, że w Polsce tego kalibru interesów nie można już robić, bo zawsze znajdzie się u nas jakiś prawy Mario, który dla własnego poczucia sprawiedliwości ujawni wszystkie niezgodne z prawem poczynania strony polskiej. A w efekcie nie tylko polskiej strony. Dzięki temu więcej inwestycji powstanie u naszych południowych, wschodnich, zachodnich i północnych sąsiadów, a nasi rodacy będą gdzie mieli emigrować za pracą.
4) Kłopoty z sojusznikami.
Zaufanie do Polski jako do wiarygodnego sojusznika, nadszarpnięte publikacją i działalnością Antoniego Macierewicza właśnie po raz kolejny spadło na samo dno. Nasi sojusznicy są teraz więcej niż pewni, że jeśli będą chcieli o czymś nieoficjalnie powiadomić Rosjan albo Chińczyków, wystarczy że przyjadą prowadzić uzgodnienia na ten temat z polskimi politykami. Na pewno jakaś polska służba specjalna doniesie o tym jakiejś polskiej gazecie.
5) Kłopoty z rosyjskimi, chińskimi, izraelskimi i arabskimi rezydentami.
Wzrośnie dramatycznie liczba rosyjskich, chińskich, arabskich i żydowskich rezydentów w Polsce. Konieczne jest zwiększenie ich liczby w celu prowadzenia stałego i dokładnego białego wywiadu w polskiej prasie. Nigdzie indziej na świecie tylu tajnych informacji nie można się dowiedzieć ile w polskich gazetach. I czasopismach oczywiście też.
Na koniec dodam tylko jeszcze, że oprócz wersji o łamaniu prawa (prawda) przez członków rządu Donalda Tuska w celach korupcyjnych (prawdopodobnie bzdura), o czym to pisze WPROST i na czym się skupia SALON24 oraz PiS, w przypadku tzw. afery stoczniowej, możliwa jest również wersja, w której ów marsz na szagę przez przepisy został poprowadzony jako ostatnia desperacka próba uratowania produkcji stoczniowej, przez sprzedaż ich w całości inwestorowi katarskiemu. W takim wypadku stoczniowcy ze swoich odpraw powinni ufundować pomnik Donalda Desperata i Grada Upadłego, do końca walczących o uratowanie stoczni.
Możliwym jest, że umowa nie doszła do skutku, ponieważ:
- nie było żadnego Inwestora, a międzynarodowy handlarz bronią naciągnął naiwnych ministrów PO,
- Katarczycy od początku nie grali czysto i tak naprawdę chodziło im tylko o tanie kupienie ziemi w centrum miast,
- Katarczycy byli szczerze zainteresowani, ale w międzyczasie tak się pogorszyła koniunktura w przemyśle stoczniowym, że wycofali się propozycji ich kupna,
- Katarczycy byli zainteresowani kupnem stoczni do końca, ale ostatecznie przepłoszyła ich inwigilacja agentów CBA.
Ta ostatnia wersja też jest prawdopodobna i to w stopniu nie mniejszym niż powyższe oraz wszystkie inne proponowane przez Salonowców i dziennikarzy. Może to właśnie nasz Mario swoją bezkompromisowością i nadgorliwością skazał stoczniowców, Cegielszczaków i innych robotników na bezrobocie ?
Dawno, dawno temu. Gdy chodziłem jeszcze do szkoły, mieliśmy takie powiedzenia: „najgorzej jak komuś się coś zdaje” oraz „nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu”. Oba określenia w 100% opisują Mariusza Kamińskiego.
Nie lubicie Platformy? Nienawidzicie Donalda Tuska? Proszę bardzo, obalajcie sobie ten rząd. Tylko na Boga! Wznosząc barykady pod sztandarami odnowy moralnej i prowadząc natarcie na szańce PO nie szkodźcie przy okazji Polsce! Więcej wyobraźni! Myślenie nie boli!
kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka