Napatoczyłem się dzisiaj na artykuł w Gazecie Wyborczej o podatku liniowym w Czechach. Na początek zaznaczę, że nie jestem przeciwnikiem podatku liniowego, a jedynie umiarkowanym sceptykiem co do jej 'cudowności' (ale to temat na inny wątek).
Artykuł dosyć uroczo zatytułowano "Czechy będą mieć podatek liniowy". Zaznaczam, że brak tu znaku zapytania, jest za to wyraźnie postawiona kropka.
Naturalne ludzkie skojarzenie jest takie: Sejm i senat przyjęli ustawę podatkową, prezydent podpisał i Czesi wprowadzili (lub rychło wprowadzą) podatek liniowy. Jak się jednak dowiadujemy z treści artykułu jest to inicjatywa dopiero na fazie planowania w rządzie... A wiadomo, że od pomysły rządu do przyjęcia ustawy jest długa droga. Szczególnie, gdy nie ma się większości w parlamencie, a opozycja to socjaldemokraci i komuniści... No i wśród koalicjantów są dwa ugrupowania conajmniej sceptyczne wobec propozycji, a wśród jednej 'bakbenczerzy' już mówią, że podatku liniowego nie poprą...
Co ciekawsze rząd obecnie przeżywa kryzys w związku z wicepremierem i przewodniczącym Chadeków Jiri Cunek, oskarżonym o korupcję (wzięcie łapówki jako prezydent miasta Vsetin)... Sama koalicja trzeszczy w szwach, gdyż Cunek odmawia zawieszenie obecności w rządzie i oddanie się prokuraturze. Z reguły ugodowy przywódca Zielonych Martin Bursik deikatnie grozi zerwaniem koalicji, jeśli Cunek pozostanie w rządzie.
To wszystko nic... Ważne, że Gazeta Wyborcza i polscy dziennikarze mogą napisać artykuł z wyraźnie postawioną (choć fałszywą) tezą: Czechy mają podatek liniowy, a my nie.
Jeszcze bardziej absurdalna była rozmowa na TOK FM, który do cna podkopała moją wiarę w ekonomicznych dziennikarzy...
Swoją polityczno-ekonomiczną (nie)wiedzą postanowili się z nami podzielić: Grzegorz Cydejko, Jan Bazyl Lipszyc (Nowy Przemysł) i Rafał Pisera (Newsweek). Postanowili bez zajaknięcia skomentować "fakt" wprowadzenia w Czechach podatku liniowego. Oczywiście żaden z zaproszonych ekonomistów, w tym prowadzący Marek Tejchmann, najwyraźniej nie wiedzą, że rząd to ciało wykonawcze a nie ustawodawcze, a zamiary rządu to nie nowe prawo.
Bez żadnych wątpliwości zaliczyli zatem Czechy do grona krajów z podatkiem liniowym i chwalili wprowadzenie podatku liniowego w Czechach...
Pomijam, że poruszano bez zastrzeżeń mity takie jak 'liniowość propozycji PiS', 'wpływ podatku liniowego na przyspieszenie wzrostu PKB na Słowacji' (co nie ma potwierdzenia w danych makroekonomicznych w Bratysławie - wzrost gospodarczy w roku poprzedzającym wprowadzenie reformy podatkowej był bowiem wyższy) czy 'liniowy to niższe podatki' (myślałem, że każdy szanujący się ekonomista wie co to efektywna stopa podatkowa...). Pomijam też, że panowie ekonomiści z upodobaniem twierdzili, że to co oni mówią ma sens, a inni to populiści. Ale to najwyraźniej szkoła Balcerowicza, Winieckiego i Gadomskiego...
Cóż... widać, że jeśli nawet polscy ekonomiści-komentatorzy podchodzą do tego typu spraw (cytuję) doktrynalnie, a nie ekonomicznie to na uczciwy dialog w Polsce na jakikolwiek temat nas nie stać. Za dużo jak widać upodobaliśmy sobie propagandę ze uszczerbkiem dla akceptowania róźnicy zdań...
"Without a winking smiley or other blatant display of humour, it is impossible to create a parody of fundamentalism that someone won't mistake for the real thing." - Nathan Poe. Z dedykacją dla denialistów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka