maruti maruti
23
BLOG

Szkoci nie wybrali

maruti maruti Polityka Obserwuj notkę 4

Jesteśmy już po wyborach w Szkocji. Wyborach, dodajmy, dość niecodziennych. W jednej z komisji wyborczych głosowanie utrudnił pan, który uzbrojony w kij golfowy postanowił podrzeć nieco kart wyborczych, przez co komisja miała ciut więcej pracy. W innych rejonach dowóz i przeliczanie utrudniły warunki atmosferyczne, a wszystko dodatkowo skomplikował system wyborczy, dla wielu niezrozumiały. 129 przedstawicieli do parlamentu (Holyrood) wybiera się tak, że 73 z nich w jednomandatowych wyborach większościowych, a resztę w proporcjonalnych systemem STV (Single Tranferable Vote). Zaznaczyć można nawet wszystkich kandydatów, tyle że najlepiej uczynić to cyfrą, wskazującą kolejność od jedynki, którą chcemy widzieć w parlamencie w (nomen omen) pierwszej kolejności. Ponieważ było kart do głosowania trochę, a każdą wypełniało sie w inny sposób, oddano łącznie 100.000 głosów nieważnych. To prawdziwy koszmar demokracji na obszarze zamieszkiwanym przez nieco ponad 5 milionów ludzi. Partia Pracy już zastanawia się, czy nie żądać przeliczenia głosów - w jednym z okręgów ich kandydat przegrał 46 głosami, co przypomina przezydencki bój na Florydzie z 2000 roku.

Przedwyborcze sondaże dawały wyraźną przewagę niepodległościowej Szkockiej Partii Narodowej, ale ostatecznie wygrała bardzo minimalnie, zdobywając 32,9% głosów w okręgach jednomandatowych i 31% w większych, regionalnych (wzrost odpowiednio o 9,1 i 10,2%), co przełożyło się na 47 mandatów, aż o 20 więcej w porównaniu do wyborów z 2003. Rządzący do tej pory laburzyści nie odnieśli aż tak spektakularnej klęski, jaką im wróżono - 32,2 i 29,1% (-2,5 i -0,1%) pozwoliło zająć 46 miejsc, a więc tylko o 4 mniej niż 4 lata temu. Tak silna polaryzacja uderzyła najbardziej w pozostałych graczy na politycznym rynku, z którego niektórzy wypadli zupełnie, inni zaś musieli pogodzić się ze znaczącymi stratami. Trzecią siłą okazali się konserwatyści - 16,6% w okręgach jednomandatowych utrzymali, 13,9% w regionach oznaczało z kolei stratę 1,6%, łącznie dało 17 miejsc (-1). Stawkę politycznych gigantów zamykają Liberalni Demokraci, do tej pory współrządzący z Partią Pracy - 16,2%(+0,9%) i 113%(-0,5) = 16 (-1).

Spośród partii nie należących do powyższej "wielkiej czwórki" jedynie Szkoccy Zieloni zdołali utrzymać się w parlamencie, ponosząc jednak dotkliwe straty. Nie da się ukryć - są jednymi z największych przegranych, mimo ambitnego planu zalesiania Szkocji, poprawy jakości edukacji i 50% podatku dla dochodów przekraczających 100.000 funtów. Wystartowali tylko w jednym okręgu jednomandatowym, gdzie zajęli trzecie miejsce, natomiast w regionach z poparciem rzędu 4% zdołali utrzymać jedynie 2 z 7 dotychczasowych deputowanych. Strata 2,8% głosów to efekt tego, że głównym tematem stała się niepodległość, za którą Zieloni także się opowiadają, ale nie okazali się wystarczająco silną partią dla wyborców, którzy przerzucili swe głosy na lewicowe SNP. Porażkę na całej linii, jeszcze bardziej dotkliwą, bo kończącą byt w Holyrood, odnieśli Szkoccy Socjaliści, tracąc całą, sześcioosobową reprezentację i zjeżdżając do zera z 6,2% w wyborach większościowych i z 6,7 do 0,6% w proporcjonalnych. Secesjoniści, którzy założyli konkurencyjną formację "Solidarność" mówiąc, że w Szkocji jest miejsce na dwie partie socjalistyczne, z 1,5% głosów nie zdołali wejść do parlamentu. Jedyny mandat stracili Szkoccy Emeryci, natomiast ostatnie miejsce otrzymał kandydatka niezależna.

Przy takim rozkładzie miejsc stworzenie stabilnej większości, do której potrzeba 65 głosów, będzie nie lada wyczynem. Według komentatorów najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest alians SNP, LibDemsów i Zielonych przy wsparciu głosu niezależnego. Bez Independenta przewaga nad Partią Pracy i konserwatystami wynosi dokładnie jeden głos, a i nie do końca wiadomo, czy centryści zechcą wejść w sojusz. Ich warunkiem jest rezygacja z planów lidera Szkockiej Partii Narodowej, Alexa Salmonda, by do 2010 rozpisać referenum w sprawie niepodległości. Było to jedno z najważniejszych haseł wyborczych SNP, więc negocjacje nie będą łatwe. Nacjonaliści chcą oderwać się od Wielkiej Brytanii, pozostawiając funta szterlinga jako swoją walutę i Elżbietę II jako monarchinię. Marzą także o większych zyskach z wydobycia ropy naftowej i specjalnym funduszu na rzecz przyszłości, w którym składowane byłyby zyski z jej eksploatacji. Nie ma póki co danych o ilości Polek i Polaków, którzy oddali swój głos, ale partie drukowały sporo ulotek po polsku, by zachęcić do uczestnictwa.

Zmiana warty prawdopodobnie się dokona, tak jak i w Walii, gdzie na 60 miejsc w lokalnym zgromadzeniu Partia Pracy zdobyła 26 mandatów (-3), niepodległościowa i socjaldemokratyczna Plaid Cymru 15 (+3), Konserwatyści 12 (+1), a Liberalni Demokraci urzymali 6. Wygląda na to, że czeka nas tam sojusz Lib-Lab. Lokalni Zieloni otrzymali prawie 3,5% głosów i nie udało im się zyskać deputowanego, utrzymując poparcie na dotychczasowym poziomie. Z kolei w lokalnych wyborach w Anglii udało się im zdobyć 62 radnych, a więc aż o 17 więcej niż mieli dotej pory. To druga pod względem skali sukcesu formacja, po konserwatystach, którzy zabrali sporą część rajców drugim w kolejności liberałom i trzecim laburzystom. Tak więc ogólny krajobraz zieloności na Wyspach przed wyborami w Irlandii wskazuje na osłabnięcie w Szkocji, stabilizację w Walii i wzrost w Anglii.

Znowu kradzież tekstu od Benny Kuleczki... 

maruti
O mnie maruti

"Without a winking smiley or other blatant display of humour, it is impossible to create a parody of fundamentalism that someone won't mistake for the real thing." - Nathan Poe. Z dedykacją dla denialistów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka