Wśród silnej i zmotywowanej grupy aktywistów z Electoral Reform Society pojawił się promyk nadziei. Po wielu latach walki, mając już za sobą większość populacji kraju, może w końcu ziszczą się ich marzenia... Wielka Brytania porzuci ich zdaniem szkodliwy i niedemokratyczny system Jednomandatowych Okręgów Wyborczych.
Gordon Brown, faworyt laburzystów do objęcia 'tronu' po Blairze, wyraził swoje poparcie dla postulatów towarzystwa. Sugestia była wyraźna: Czas na reformę. Podczas debaty zrobił wyraźną aluzję do Pojedynczego Głosu Przechodniego jako na racjonalną alternatywę.
W ekstazę wpadł przewodniczący stowarzyszenia politolog Dr Ken Ritchie. Uzasadnił krótko i zwięzle:
“W obecnym parlamencie niecałe 33% posłów było popartych przez conajmniej 50% głosujących. (...) Szkocja miała właśnie udane lokalne wybory samorządowe za pomocą PGP (pojedynczy głos przechodni, ordynacja proporcjonalna stosowana m.in. w Irlandii - przyp. marutiego) i obecnie wyborcy są w sytuacji, gdzie znamienita większość ma swojego radnego."
No cóż... a co jeśli już wkrótce jeden z mitów stojących za wiarą Ruchu na rzeczu JOW podupadnie? I to wszystko przez wrednego marksisto-leninistę John Stuarta Milla, który powołał to komusze Electoral Reform Society w XIX wieku.
"Without a winking smiley or other blatant display of humour, it is impossible to create a parody of fundamentalism that someone won't mistake for the real thing." - Nathan Poe. Z dedykacją dla denialistów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka