Po 63 dniach miasto wypaliło się. Tysiące ludzi zginęło walcząc o wyzwolenie Warszawy. Setki tysięcy wymordowano, niezależnie czy był powstańcem, czy zwykłym cywilem. Decydował tylko jeden fakt – był Polakiem, znienawidzonym podczłowiekiem. Później zresztą do epitetów przyklejono jeszcze jedno – „zapluty karzeł reakcji”. Ci AK-owcy, którzy przeżyli stanęli przed nowym frontem walki z kolejnym najeźdźcą. Paradoksalnie brzmią w tym momencie nadany przez radziecką stację im. Kościuszki, na dwa dni przed wybuchem, apel: „Ludu Warszawy! Do broni! Niech cała ludność stanie murem wokół Krajowej Rady Narodowej, wokół warszawskiej Armii Podziemnej. Uderzcie na Niemców. Udaremnijcie ich plany zburzenia budowli publicznych. Pomóżcie Czerwonej Armii w przeprawie przez Wisłę. Przesyłajcie wiadomości, wskazujcie drogę. Milion ludności Warszawy niechaj się stanie milionem żołnierzy, którzy wypędzą niemieckich najeźdźców i zdobędą wolność.”. To hasło – wolność – miała potem zresztą w nazwie kolejna organizacja walcząca zarówno z armią radziecką, jak i z rodowitą, polską. Nazwa ta brzmiała „Wolność i Niezawisłość”. Kolejne tysiące poniosły śmierć z ręki żołnierzy Armii Czerwonej, a potem rodowitej, bo polskiej.
Niektórzy jednak woleliby, żeby te dni były raczej czasem żałoby, niż święta. Wystarcza fakt śmierci ok. 200 tysięcy warszawiaków i „chciwe krwi” środowiska „burżuazji”, która dowodziła Armią Krajową. Zapomina się o postawie Polaków, którzy bardziej cenili suwerenność narodu i wolność ich potomków niż własne życia. Teraz w cywilizacji cyników, wychowanków Petera Slotedijka, którzy nie widzą idei godnych poświęceń, słowa te wydają się nieco dziwne, a wręcz egzotyczne. Trudno tak nie myśleć ludziom, którzy z taką chęcią zastąpili „kadry” – „zasobami ludzkimi”. Przecież to nieodżałowana strata materiału!
Ma to swoje uzasadnienie. Cały ten faszyzm i bolszewizm przecież pozostawił w ludziach przekonanie, że każda ideologia, której trzeba oddać wszystko jest z gruntu zła. Każde ekstremum karygodne. Nie dziwi krytyka „za ideologię” wobec rządu, ludzi i postaci, które wciąż posiadają ideały. Zapomina się o tym, że prawie czterdzieści lat później, to właśnie ideologia i bezkompromisowość Kornela Morawieckiego i ludzi wchodzących w skład „Solidarności Walczącej” doprowadziła do upadku komunizmu w Polsce. To środowisko było pewną elitą, elitą podziemia, która wyróżniała się umiejętnością rezygnacji z życia prywatnego, narażeniem siebie jak i rodziny na represje, a nawet utratę życia. To wszystko na rzecz idei – jaką było obalenie komunizmu – w którą jeszcze wtedy nikt nie wierzył. Z nadzieją, że jeśli oni nie zbiorą owoców swojej działalności. To ofiarują tą wolność i suwerenność swoim dzieciom. Niestety i w tym przypadku historia lubi się powtarzać. Rola „Solidarności Walczącej” jest skutecznie i perfidnie pomijana.
Nie możemy pozwolić, żeby zmieniono święto patriotyzmu w żałobę cynizmu, tylko ze względu na to, że powstanie poniosło klęskę. Klęskę w której udział miały również siły aliantów i Armia Czerwona. Zapomina się o wartości patriotyzmu, ale to nie jest powód dla którego powinniśmy go zdeptać w tym postmodernistycznym szale.
Matix
Komentarze