Matt Kaboom Matt Kaboom
941
BLOG

Dzień Sądu

Matt Kaboom Matt Kaboom Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 28
Na niebiesko:
Fragmenty orzeczenia sądowego Amerykańskiego Sądu Okręgowego Środkowego Okręgu Pensylwanii,
20 grudnia 2005 roku.
Sprawa Nr 04cv2688
Sędzia John E. Jones III
Cytowane za: Nauka a kreacjonizm, red. John Brockman, CIS, Warszawa, 2007
 
Mój tekst jest na czarno, nawet jeśli znajduje się wewnątrz orzeczenia. Wszystkie śródtytuły pochodzą ode mnie.

 
 
Dzień Sądu
 
Małpi proces
 
W maju 1925 w Dayton w stanie Tennessee odbył się słynny proces Johna Scopesa oskarżonego o złamanie prawa stanu Tennessee. Prawo to zabraniało nauczania teorii Darwina w szkołach publicznych.
„Będzie sprzeczne z prawem [...] nauczanie jakiejkolwiek teorii zaprzeczającej prawdziwości historii Boskiego Stworzenia człowieka, tak jak uczy tego Biblia, i uczenie zamiast tego, że człowiek pochodzi od zwierząt niższego rzędu”
Scopes nauczał, że człowiek pochodzi od małpy. Proces szybko został okrzyknięty „procesem stulecia”, zaś światowej sławy przysporzył mu słynny film Stanleya Kramera „Kto sieje wiatr” (1960) (http://www.imdb.com/title/tt0053946/). Sam film był udramatyzowaną wersją zdarzeń które zaszły 35 lat wcześniej. Jak na dzisiejsze standardy Hollywood i tak był zdumiewająco wierny faktom.
   
Proces został przez Scopesa, a właściwie przez Amerykańską Unię Swobód Obywatelskich (ACLU - American Civil Liberties Union) przegrany. Scopes został skazany na grzywnę, zaś po odwołaniu wyrok został uchylony a sprawa oddalona. Wspomniane prawo zostało uchylone dopiero w 1967 roku. Miasteczko Dayton nie stało się ostoją ewolucjonizmu, wręcz przeciwnie – religijny fundamentalizm jest tam dziś wyjątkowo silny. Znajduje się tam college imienia jednego z obrońców (William Jennings Bryan College), na 5670 mieszkańców jest 47 kościołów i 2 księgarnie, zresztą też chrześcijańskie (2000).
 
Środowiska chrześcijańskich fundamentalistów kilkakrotnie jeszcze próbowały wepchnąć kreacjonizm do szkół, ale amerykańscy sędziowie zawsze stali na straży rozdziału kościoła od państwa i do tego nie dopuścili. Przedostatnia z ważniejszych prób miała miejsce w 1987 roku. Ostatnia, jak na razie, batalia miała miejsce w 2005 roku.
 
Dla kreacjonistów był to prawdziwy Dzień Sądu.
 
Pozew
 
Pozywającym była Tammy Kitzmiller i rodzice kilkorga dzieci. Pozwanym był Okręg Szkolny Rejonu Dover. Obie strony pozwały ekspertów. Głównym biegłym pozywających był Kenneth Miller (na marginesie, praktykujący katolik), pozwanych Michael Behe. Ciekawe, że kreacjoniści nie wystawili Phillipa Johnsona, profesora prawa i autora rzekomo znakomitej książki „Sąd nad Darwinem”.
 
  Sprawa zaczęła się gdy religijnie nastawiona Rada Szkolna wezwała nauczycieli do odczytywania następującego oświadczenia (cyt. za: Jerry Coyne, Ewolucja jest faktem, s. 7):  
„Zgodnie z obowiązującymi w Pensylwanii standardami uczniowie obowiązani są zapoznać się z darwinowską teorią ewolucji, której znajomość wymagana jest podczas egzaminów. Ponieważ teoria Darwina jest tylko teorią, nowe odkrycia mogą zmienić jej charakter. Teoria to nie fakt naukowy. Są w niej pewne luki, niewypełnione naukowymi dowodami. […] Inteligentny projekt tłumaczy powstanie życia w sposób odbiegający od darwinowskiego. Uczniowie pragnący zapoznać się z tymi zagadnieniami mogą skorzystać z książki Of Pandas and People, z której dowiedzą się o założeniach inteligentnego projektu. Tak jak w przypadku każdej teorii, zaleca się uczniom zachowanie zdrowego rozsądku i sceptycyzmu. Dyskusję o pochodzeniu życia szkoła pozostawia poszczególnym studentom i ich rodzinom. W okręgu szkolnym bazującym na określonych standardach lekcje będą koncentrować się na przygotowaniu uczniów do zdobycia ocen bazujących na tych standardach.”
Decyzja nie przeszła ani jednogłośnie ani bezdyskusyjnie. Wywołała burzę. Dwoje z dziewięciu członków rady zrezygnowało ze stanowisk. Wszyscy nauczyciele biologii odmówili odczytywania oświadczenia na lekcjach, trafnie uznając „inteligentny projekt” za myślenie religijne a nie naukowe. Ponieważ nauczanie religii w szkole państwowej jest niezgodne z konstytucją Stanów Zjednoczonych, sprawa trafiła do sądu.
 
Wszyscy zainteresowani wiedzieli, że to będzie proces na miarę „Małpiego procesu”, swoista dogrywka do wydarzeń sprzed 80 lat, kolejna prawna bitwa nauki i religii. Proces mógł otworzyć lub zamknąć na długi czas pretensje kreacjonistów do nauczania ich religii w szkołach. Do tego dnia kreacjonizmowi nie udało się wepchnąć do szkół państwowych i indoktrynować uczniów. Ale na miejsce odrąbanego łba wyrósł nowy, nazwał się „inteligentnym projektem” i pozornie odciął od religijnych korzeni. Do przeprowadzenia procesu wyznaczony został praktykujący chrześcijanina i konserwatywny republikanin, sędzia federalny z Harrisburga w Pensylwanii, Johna Jonesa III. Dla nauki to nie był dobry zwiastun.
   
Wyrok
 
Proces rozpoczął się 26 września 2005 roku i zakończył 20 grudnia ogłoszeniem wyroku i obszernym uzasadnieniem. Być może kreacjoniści byliby w stanie przełknąć sam wyrok, ale uzasadnienie było druzgocące dla ich argumentacji.
 
Sąd nie uznał teorii inteligentnego projektu (ID) za teorię naukową. Ponieważ tylko takie mogą być nauczane w szkołach, ID nie może być nauczane.
 
„Uznaliśmy, że ID zawodzi na trzech różnych poziomach, z których każdy wystarczy, aby odmówić ID miana naukowości. Oto one: (1) przywołując i dopuszczając przyczyny nadnaturalne, ID narusza utwierdzone od wieków reguły naukowe; (2) kluczowy dla teorii ID argument z nieredukowalnej złożoności bazuje na tym samym błędnym i nielogicznie zaprojektowanym dualizmie, który pogrążył naukę o stworzeniu w latach 80. XX wieku; (3) ataki rzeczników ID wymierzone przeciwko teorii ewolucji zostały skutecznie odparte przez społeczność naukową. Należy również zauważyć, że teoria ID nie zdobyła uznania w kręgach naukowych, nie była źródłem żadnych publikacji w poważnych czasopismach naukowych ani nie stała się przedmiotem eksperymentów i badań naukowych”
 
Inteligentny projekt – Bóg w kamuflażu
 
„Jako że eksperci obu stron uznali National Academy of Sciences (NAS) za „najbardziej prestiżowe” naukowe stowarzyszenie w tym kraju, w stosownych momentach odwołamy się do jej opinii. NAS potwierdza, że nauka ogranicza się do empirycznych, obserwowalnych i testowalnych danych […] To ścisłe ograniczenie się do wyjaśnień „naturalistycznych” jest istotnym atrybutem nauki z definicji i na mocy konwencji.
 
Jak wyjaśniliśmy wcześniej i jak wynika z licznych opisów biegłych, ID bazuje na przyczynowości nadnaturalnej. Teoria ta rozpatruje określone zjawisko biologiczne i zamiast przyjąć lub szukać wyjaśnienia naturalistycznego oznajmia, iż jego wyjaśnienie jest nadnaturalistyczne.
 
Dalsze poparcie twierdzenia, że ID opiera się na przyczynowości nadnaturalnej, znajdziemy w encyklopedycznej publikacji ID (Of Pandas and People), do której odsyłani są uczniowie dziewiątej klasy w ramach kursu biologii. Of Pandas and People stwierdza w interesujących nas kwestiach co następuje:
Darwiniści krytykują teorię inteligentnego projektu, ponieważ nie dostarcza ona odwołującego się do przyczyn naturalnych wyjaśnienia drogi powstania różnych form życia. Teoria inteligentnego projektu głosi, że powstały one na skutek działania inteligencji, nagle, z wykształconymi już wszystkimi cechami charakterystycznymi – ryby z płetwami i łuskami, ptaki z piórami, dziobami i skrzydłami itd. (podkreślenia dodane)
Innymi słowy, teoria ID postuluje, że zwierzęta nie powstały w sposób naturalny w wyniku działania procesów ewolucyjnych, lecz zostały stworzone nagle przez nienaturalnego, czyli nadnaturalnego projektanta. Przyznają to sami biegli strony pozwanej.
 
Ciekawe może być porównanie, czym różnią się założenia Inteligentnego Projektu od wcześniejszego kreacjonizmu "naukowego", z czasów kiedy ten jeszcze nie wstydził się swoich religijnych konotacji. W książce „Evolution? The Fossils Say No!” (1978) dr Duane Gish pisze (za S.J. Gould, „Niewczesny pogrzeb Darwina”, s. 134):
Przez kreację rozumiemy powołanie do istnienia przez ponadnaturalnego Stwórcę podstawowych rodzajów roślin i zwierząt w procesie nagłej, czyli zadekretowanej, kreacji. Nie wiemy, jak Stwórca kreował, jakimi posługiwał się procesami, ponieważ procesy, których On używał, nie działają teraz nigdzie we wszechświecie naturalnym [wyróżnienie Gisha]. Dlatego też określamy kreację jako kreację specjalną. Za pomocą badań naukowych nie możemy odkryć niczego na temat procesów twórczych stosowanych przez Stwórcę.
Godne uwagi jest to, że osobistym celem biegłych strony pozwanych, a również celem samego ruchu ID (dalej IDM), jest zmiana fundamentalnych reguł nauki w ten sposób, by dopuścić nadnaturalną przyczynowość w świecie przyrody. Sąd Najwyższy w sprawie Edwarda, a wcześniej sąd w sprawie McLeana zasadnie uznały, że takie działanie ma podłoże religijne. Również w naszej sprawie biegły strony pozwanych, profesor (Steve W.) Fuller, potwierdził, że ID zamierza „zmienić fundamentalne reguły” nauki, a główny biegły pozwanych, profesor (Michael) Behe, przyznał, że rozszerzona przez niego definicja nauki, którą dopuszcza ID, obejmowałaby również astrologię. Co więcej, kolejny biegły pozwanych, profesor (Scott) Minnich, stwierdził, że aby ID uznano za naukę, należy tak rozszerzyć fundamentalne reguły nauki, by można było w jej ramach brać pod uwagę siły nadprzyrodzone.
 
Liderzy IDM zgadzają się z opiniami wyrażonymi przez biegłych strony pozwanych, że aby teoria ID mogła się utrzymywać i rozwijać, trzeba zmienić fundamentalne reguły nauki. William Dembski na przykład, jedna z czołowych postaci IDM, twierdzi, iż nauka kieruje się naturalizmem metodologicznym, i argumentuje, że aby ID mogła dalej prosperować, regułę tę należy odrzucić. […]
 
Zauważmy, że wszystkie najważniejsze stowarzyszenia naukowe, które zajęły stanowisko w tej kwestii, udzieliły negatywnej odpowiedzi na pytanie o aktualną, a także i potencjalną naukowość teorii ID.
Na początku zauważyliśmy, że NAS, „najbardziej prestiżowe” towarzystwo naukowe w naszym kraju, ocenia ID następująco:
Kreacjonizm, teoria inteligentnego projektu i inne twierdzenia o nadnaturalnej interwencji w powstaniu życia lub gatunków są nienaukowe, ponieważ nie można ich zweryfikować za pomocą metod naukowych. Twierdzenia te przyznają danym obserwacyjnym mniejszą wartość niż poglądom opartym na autorytecie, objawieniu lub wierze religijnej. Za tymi koncepcjami przemawiają zazwyczaj wyłącznie publikacje ich zwolenników. W tekstach tych nie wysuwa się hipotez, które można zmodyfikować w świetle nowych danych, nowych interpretacji czy po wykazaniu ich błędności. W nauce sytuacja przedstawia się inaczej. Każdą hipotezę lub teorię naukową można obalić lub przeformułować w świetle nowej wiedzy.
[…]
W toku sześciotygodniowego procesu ani jeden biegły nie wskazał dużego towarzystwa naukowego, instytucji lub organizacji, która uznawałaby ID za teorię naukową.
 
Tutaj mały wtręt. Najwyraźniej Discovery Institute nie ma w sobie nic naukowego.
 
Dla Sądu jest zatem oczywiste, że ID nie kieruje się fundamentalnymi regułami, te bowiem ograniczają naukę do testowalnych, naturalistycznych wyjaśnień. Definicja nauki na potrzeby uczniów z Dover nie może różnić się od definicji sformułowanej przez społeczność naukową. Nie można – za czym opowiada się profesor Fuller – zdefiniować jej tak, by stała się afirmatywnym programem działania na rzecz poglądu, który nie został przyjęty przez naukowy establishment. Choć już sam fakt, iż teoria ID nie kieruje się podstawowymi prawidłami nauki, wystarczy Sądowi do uznania, iż nie jest to teoria naukowa, przez wzgląd na ostrożność procesową i dla zachowania pełnej obiektywności przeanalizujemy dodatkowe argumenty wysuwane w odniesieniu do koncepcji ID i nauki.
 
Dowód na ID - fałszywa dychotomia
 
U podstaw ID przyjmuje fałszywą dychotomię: im bardziej teoria ewolucji jest podważona tym bardziej potwierdzona jest ID. Argument ten nie jest Sądowi nieznany, gdyż dla poparcia „nauki o stworzeniu” analogicznym rozumowaniem (w sprawie McLeana określonym mianem: „naciągany dualizm”) posiłkowali się kreacjoniści w latach 80. XX wieku. Sąd orzekający w sprawie McLeana dostrzegł „błędną logikę podejścia dwóch modeli” i orzekł, że „(w) próbie znalezienia 'świadectw empirycznych' na rzecz nauki o stworzeniu pozwani bazowali na takiej samej fałszywej przesłance jak podejście dwóch modeli […] Wszystkie świadectwa krytyczne wobec teorii ewolucji były przyjmowane jako dowód na poparcie nauki o stworzeniu”. Ta fałszywa dychotomia jest równie bezskutecznym uzasadnieniem ID dzisiaj, jak w przypadku nauki o stworzeniu dwadzieścia lat temu.
[…]
Jak trafnie zauważył dr (Kevin) Padian, „brak dowodu nie jest dowodem braku”. W tym względzie w swoich zeznaniach dr (Kenneth) Miller i dr Padian wskazali liczne fragmenty Of Pandas and People, w których twierdzono, że nie istnieją żadne naturalistyczne, a także, iż w niektórych przypadkach żadne tego typu wyjaśnienie nie w ogóle nie może istnieć, a mimo to w kolejnych latach udało się je znaleźć. Dr Miller zasugerował także, iż sam fakt, że naukowcy nie potrafią wyjaśnić wszystkich detali procesu ewolucji, nie podważa zasadności ewolucjonizmu jako teorii naukowej, gdyż żadna teoria naukowa nie jest w pełni potwierdzona.
 
Nieredukowalna złożoność – szklany młot na ewolucjonizm
 
Jak już stwierdziliśmy, koncepcja nieredukowalnej złożoności odgrywa w ID rolę kluczową jako pogląd – rzekomo – naukowy. Koncepcja ta jest negatywnym argumentem przeciw teorii ewolucji, nie zaś dowodem projektu, co przyznał biegły strony pozwanych, profesor Minnich. Poniżej wykażemy, że koncepcja nieredukowalnej złożoności nie stanowi pozytywnego argumentu na rzecz ID.
 
Oto definicja nieredukowalnej złożoności, którą profesor Behe sformułował w książce Darwin's Black Box, a następnie zmodyfikował w artykule z 2001 roku Replay to My Critics:
Przez nieredukowalnie złożony rozumiem pojedynczy system złożony z poszczególnych, dobrze spasowanych i oddziałujących ze sobą części, wspólnie pełniących podstawową funkcję układu, przy czym usunięcie którejkolwiek z nich powoduje, że system przestaje sprawnie funkcjonować. Układu nieredukowalnie złożonego nie można wytworzyć bezpośrednio […] przez liczne, następujące po sobie drobne przekształcenia układu będącego jego prekursorem, ponieważ każdy prekursor systemu nieredukowalnie złożonego, któremu brakuje jakiejś części, jest z definicji niefunkcjonalny […] Skoro dobór naturalny może selekcjonować tylko takie układy, które już działają, to jeśli danego systemu biologicznego nie można wytworzyć stopniowo, musiał on powstać jako zintegrowana jednostka, w jednym pełnym skoku, aby dobór naturalny miał na co oddziaływać.
W Replay to My Critics profesor Behe przyznał, że jego definicja nieredukowalnej złożoności ma pewną wadę, ponieważ, mając z założenia stanowić wyzwanie dla koncepcji doboru naturalnego, tak naprawdę nie odnosiła się do „zadania, jakie dobór naturalny ma wykonywać”. Profesor Behe wyjaśnił dalej, że „obecna definicja kładzie nacisk na usuwanie części z istniejącego już systemu”, ale „trudnym zadaniem dla ewolucji darwinowskiej nie byłoby jednak usunięcie części ze złożonego, istniejącego już układu, lecz przede wszystkim złożenie składników w nowy układ”. W przywołanym artykule profesor Behe napisał, iż ma nadzieję „usunąć tę usterkę toku dalszej pracy”; nie zrobił tego, mimo iż upłynęły już cztery lata.
 
Minęło już dziewięć lat, „usterka” nadal jest obecna. Behe przez 9 lat nie jest w stanie poprawić swojej definicji, Dembski przez 9 lat nie jest w stanie sformułować obiecanego programu badawczego. Przez kreacjonizm przebija koszmarna jałowość i kreatywna niemoc. Jak wynika z późniejszej części uzasadnienia, jałowość i bezproduktywność to mało istotne grzechy kreacjonistów.
 
Nie tylko profesor Behe sam przyznał, że niewłaściwie scharakteryzował proces, który koncepcja nieredukowalnej złożoności ma właśnie podważać – dobór naturalny – ale dr Miller i dr Padian zgodzili się również, iż w swojej koncepcji profesor Behe ignoruje znane drogi przebiegu ewolucji. Profesor Behe niewzruszenie trzyma się jednak się jednak swej definicji nieredukowalnej złożoności, przy czym twierdząc, że prekursor, „któremu brakuje jakiejś części, jest z definicji niefunkcjonalny”, ma najwyraźniej na myśli to, iż nie będzie on funkcjonował w taki sam sposób, jak układ posiadający wszystkie części. W przypadku wici bakteryjnej na przykład usunięcie jakiejś części może sprawić, że nie będzie ona mogła pełnić funkcje silnika obrotowego. Jednakże profesor Behe wyklucza, z definicji, możliwość, że prekursor wici bakteryjnej nie był narządem ruchu, lecz pełnił jakąś inną funkcję, będąc na przykład układem wydzielniczym. […] Definiując nieredukowalną złożoność na swój sposób, na mocy odgórnej decyzji profesor Behe usiłuje wykluczyć zjawisko egzaptacji, ignorując przy okazji mnogość świadectw obalających jego sposób rozumowania.
[…]
Profesor Behe zastosował koncepcję nieredukowalnej złożoności zaledwie do kilku wybranych (spośród miriadów istniejących w przyrodzie) układów: (1) wici bakteryjnej, (2) kaskady krzepnięcia krwi i (3) systemu immunologicznego. Dr Miller przedstawił świadectwa empiryczne dowodzące, że układy te nie są nieredukowalnie złożone, co podważyło wcześniejsze twierdzenia i zapewnienia profesora Behe.
 
Można się zastanawiać, czy sędzia Jones słusznie zrobił zarzut, że Behe zaproponował zaledwie 3 układy spośród całego bogactwa przyrody. Ale w końcu to nie sędzia ma szukać dowodów tylko pozwany ma przedstawić tak dużo argumentów na swoją obronę ile uzna za wystarczające lub możliwe do przedłożenia. Jeżeli Behe zaproponował tylko 3 układy rzekomo nieredukowanie złożone, to najwyraźniej inne przykłady albo nie istniały, albo były tak słabe, że sam Behe doskonale zdawał sobie sprawę z ich kompletnej bezwartościowości. Jednego można być pewnym: to co przedstawił Behe było najlepszymi argumentami jakie miał.
 
Wić bakteryjna
 
Na wstępie dr Miller przytoczył wyniki badań, w których znaleziono możliwego prekursora wici bakteryjnej – w pełni funkcjonalny podukład zwany Systemem Wydzielniczym Typu III. Biegły strony pozwanych, profesor Minnich, przyznał, że trwają poważne badania naukowe nad zagadnieniem, czy wić bakteryjna wyewoluowała z Systemu Wydzielniczego Typu III, czy też na odwrót, albo czy oba układy wyewoluowały od wspólnego przodka. Żadne z tych badań czy rozumowań nie ma związku z teorią ID. Profesor Minnich przyznał również, iż: „analizowane są obecnie funkcje tych układów i możliwe sposoby przejścia od jednej do drugiej formy. Są to poważne badania naukowe”.
 
Kaskada krzepnięcia krwi
 
Dr Miller wykazał też, że hipoteza o rzekomej nieredukowalnej złożoności kaskady krzepnięcia krwi została obalona eksperymentalnie już w 1969 roku, kiedy stwierdzono, że krew delfinów i wielorybów krzepnie mimo braku pewnej części kaskady, Wyniki te w roku 1998 zostały potwierdzone także na poziomie molekularnym. Niedawno opublikowany został zresztą raport z badań, zgodnie z którym u ryb najeżkokształtnych krew krzepnie pomimo braku nie tylko jednego, lecz trzech składników.
 
W publikacjach ukazujących się w renomowanych czasopismach naukowych i poddanych procedurze wielokrotnej recenzji naukowcy obalili zatem twierdzenie profesora Behe'ego na temat rzekomej nieredukowalnej złożoności kaskady krzepnięcia krwi. Co więcej, podczas naszej rozprawy udało się wykazać, że dokonana przez profesora Behe'ego redefinicja układu krzepnięcia krwi miała prawdopodobnie na celu pominięcie empirycznych świadectw naukowych przeczących jego argumentacji, gdyż brak przesłanek naukowych do dokonania takiej redefinicji.
 
System immunologiczny
 
Trzecim układem, do którego profesor Behe zastosował koncepcję nieredukowalnej złożoności, jest system immunologiczny. W książce Darwin's Black Box stwierdził nie tylko, że jak dotąd nauka nie dysponuje żadnymi naturalistycznymi wyjaśnieniami problemu powstania układu odpornościowego, ale oświadczył też, że naturalistyczne wyjaśnienia jego pochodzenia w ogóle nie mogą istnieć. Dr Miller zaprezentował jednak wyniki empiryczne obalające twierdzenie profesora Behe'ego o nieredukowalnej złożoności układu odpornościowego i wykazał, iż w latach 1996-2002 różne badania potwierdziły każdy element hipotezy ewolucyjnej wyjaśniającej powstanie tego systemu. Podczas rozprawy zapytano profesora Behe'ego o jego twierdzenie z 1996 roku, że nauka nigdy nie znajdzie ewolucjonistycznego wyjaśnienie powstania tego układu. Przedstawiono mu pięćdziesiąt osiem recenzowanych publikacji, dziewięć książek oraz kilka rozdziałów z podręczników na temat ewolucji systemu immunologicznego; jednakże profesor Behe nadal upierał się, że i tak nie jest to wystarczający argument na rzecz teorii ewolucji i że nie jest on „dość dobry”.
[…]
Uznajemy zatem, że twierdzenie profesora Behe'ego o nieredukowalnej złożoności zostało obalone w artykułach, które ukazały się w renomowanych czasopismach naukowych i odrzuciła je większa część społeczności naukowej, Jednocześnie, nawet gdyby koncepcja nieredukowalnej złożoności nie została odrzucona, i tak nie wspierałaby ID, ponieważ stanowi jedynie test teorii ewolucji, a nie hipotezy projektu.
 
Dr Miller obalił wszystkie dowody nieredukowalnej złożoności zaprezentowane przez profesora Behe'ego. Co kreacjonistom nadal nie przeszkadza używać wici bakteryjnej jako dowodu nieredukowalnej złożoności.
 
Duch Paleya wiecznie żywy
 
Rozważmy teraz rzekomy „pozytywny argument” na rzecz projektu, który zawiera się w wyrażeniu wielokrotnie używanym przez profesorów Behe'ego i Minnicha w trakcie ich zeznań – chodzi o sformułowanie: „celowe ułożenie części”. Profesor Behe podsumował ów argument następująco: wnioskujemy o projekcie, gdy obserwujemy części, które sprawiają wrażenie ułożonych dla jakiegoś celu. Moc tego wnioskowania jest ilościowa; im więcej ułożonych części i im bardziej skomplikowane między nimi oddziaływanie, tym większa nasza pewność, że jest to wynik projektu. W biologii istnieje ogromna liczba cech, które wyglądają na zaprojektowane. Jeżeli nie wykazano, iż – mimo twierdzeń darwinizmu – nic innego od przyczyny inteligentnej nie potrafi wyjasnić tak silnego wrażenia projektu, to wniosek, że dostrzegamy w naturze projekt jest prawdziwy, ma racjonalne uzasadnienie. Jak wcześniej wskazano, twierdzenie to jest jedynie przeformułowaniem wielebnego Williama Paleya, tyle że zastosowanym na poziomie komórkowym. Minnich, Behe i Paley dochodzą do takiego samego wniosku, że złożone organizmy musiały zostać zaprojektowane, posiłkując się podobnym rozumowaniem, z tą różnicą, że profesorowie Behe i minnich nie chcą identyfikować projektanta, podczas gdy Paley z istnienia projektu wnioskował o Bogu. Zeznania biegłych ujawniły, że takie indukcyjne wnioskowanie nie jest naukowe i – jak przyznał profesor Behe – nigdy nie da się go obalić.
 
Twierdzenie, że o projekcie układów biologicznych można wnioskować z „celowego ułożenia części”, opiera się w istocie na analogii do projektu ludzkiego. Zgodnie z profesorem Behe'em, fakt, iż potrafimy rozpoznawać projekt wytworów człowieka, pozwala uznać, iż takie samo rozumowanie można zastosować do wykrywania projektu biologicznego. Profesor Behe oświadczył, że moc tej analogii zależy od stopnia podobieństwa między tymi dwoma aspektami świata; jeśli jednak ma być to test, ID zawodzi na całej linii.
 
W przeciwieństwie do układów biologicznych, ludzkie artefakty nie żyją i nie rozmnażają się. Nie posiadają zdolności do samoreplikacji, nie podlegają rekombinacji genetycznej i nie rządzi nimi dobór naturalny. W przypadku ludzkich artefaktów znamy tożsamość projektanta, którym jest człowiek. Znamy także mechanizm projektowania, ponieważ na podstawie świadectw empirycznych wiemy, że ludzie potrafią tworzyć artefakty, jak również znamy wiele innych atrybutów projektanta, takich jak jego umiejętności, potrzeby i pragnienia. Zwolennicy ID zapewniają natomiast, że nie chcą wysuwać hipotez co do tożsamości projektanta, nie mówią nic o mechanizmie projektowania, a samego projektanta – czy to jest on, ona, ono czy oni lub one – nigdy nie widziano. W tej kwestii biegły strony pozwanych, profesor Minnich, potwierdził, że w przypadku ludzkich artefaktów znamy tożsamość i zdolności ludzkiego projektanta, lecz nie znamy takich atrybutów projektanta życia biologicznego. Co więcej, profesor Behe zgodził się, że w przypadku projektu ludzkich artefaktów znamy projektanta i jego atrybuty, a także mamy punkt odniesienia, który nie istnieje dla projektu układów biologicznych. Ten wyraźnie niemożliwy do wyjaśnienia brak analogii profesor Behe skwitował stwierdzeniem, że takie wnioskowanie sprawdza się w filmach fantastycznonaukowych.
 
Dla Sądu jest oczywiste, że jedynym atrybutem projektu, który podzielają układy biologiczne i ludzkie artefakty jest ich złożony wygląd; rozumowanie wygląda zatem następująco: jeśli wyglądają one na złożone lub zaprojektowane, to musiały zostać zaprojektowane. Jednak oparte na wrażeniu „celowego ułożenia części” wnioskowanie jest całkowicie subiektywne, zależne od postrzeżeń każdego obserwatora oraz jego/jej punktu widzenia odnośnie złożoności układu. Choć profesorowie Behe i Minnich twierdzą, że wnioskowanie to ma aspekt ilościowy, w trakcie przesłuchania przyznali, iż nie istnieją kryteria ilościowe dla określenia stopnia złożoności lub ilości części, które przemawiałyby za projektem, nie zaś za jakimś procesem naturalnym. […]
 
Domniemany pozytywny dowód na rzecz ID nie opiera się więc na fundamentalnych regułach nauki, które wymagają testowalnych i opartych na wyjaśnieniach naturalistycznych hipotez. ID odwołuje się do sił działających poza światem przyrody, sił których nie możemy zobaczyć, odtworzyć, kontrolować ani badać, które jednak mają być przyczyną zmian zachodzących w realnym świecie. Chociaż nie zajmujemy stanowiska na temat faktycznego istnienia lub nieistnienia takich sił, stwierdzamy, że nie są one testowalne metodami naukowymi i dlatego powołujących się na nie twierdzeń nie można zaliczyć do praktyki naukowej lub uznać za teorię naukową.
 
Of Pandas and People– kreacjonizm w zbutwiałej pigułce
 
Rozpatrzmy teraz zastrzeżenia ID wobec ewolucji. Swoje stwierdzenie, że teoria ewolucji nie potrafi wyjaśnić złożoności życia, zwolennicy ID uzasadniają, wskazując rzeczywiste luki w wiedzy naukowej, które bezspornie istnieją w każdej teorii naukowej, ale również przedstawiając w nieprawdziwym świetle dobrze potwierdzone koncepcje naukowe.
[…]
Pomimo ogromnego poparcia społeczności naukowej dla teorii ewolucji, pozwani oraz zwolennicy ID uparcie twierdzą, że teorii tej nie potwierdzają świadectwa empiryczne. Biegli strony powodów, dr Miller i dr Padian, jasno wykazali, jak przedstawiciele ID w ogóle, a książka Of Pandas and People w szczególności, zniekształca i przedstawia w fałszywym świetle wiedzę naukową, by móc wprowadzić antyewolucyjną argumentację.
Analizując to zafałszowanie, ponownie zajmiemy się przywołaną wyżej pracą Of Pandas and People, książką, do której odsyłani są uczniowie, a którą pozwani uznają za dzieło reprezentatywne dla ID, z czym zgadzają się powodowie. Zawarta w niej seria argumentów przeciwko teorii ewolucji dotyczy paleontologii, czyli dyscypliny zajmującej się badaniem wymarłych form życia oraz zapisu kopalnego. Biegły strony powodów profesor Padian był jedynym występującym w sprawie biegłym mającym wiedzę w tej dziedzinie, jego opinia nie została zatem podważona.
 
Stronę pozwanych reprezentowało w sumie sześciu ekspertów. Strona pozwana nie przedstawiła żadnego dowodu, że oni lub inni zwolennicy ID mają odpowiednie kompetencje w dziedzinie paleontologii. Kompetencji takich nie mieli również autorzy Of Pandas and People. Nie przedstawiono też żadnych dowodów, że którykolwiek ze zwolenników ID opublikował jakiś recenzowany artykuł lub wystąpił na konferencji naukowej poświęconej paleontologii lub zapisowi kopalnemu.  
 
Wyświetlone przez dr. Padiana slajdy przygotowane na podstawie recenzowanej literatury naukowej ilustrują, w jaki sposób Of Pandas and People nieustannie zniekształca i błędnie przedstawia ugruntowane, ważne zasady ewolucyjne.
 
Przedstawimy kilka reprezentatywnych przykładów takich zniekształceń. Of Pandas and People przeinacza „dominującą postać rozumienia związków” pomiędzy organizmami, a mianowicie drzewo życia, które odzwierciedla się w systematyce ustalonej przy zastosowaniu kladystyki. Praca ta zniekształca też rozumienie „homologii”, „głównego pojęcia biologii porównawczej”, które od stuleci umożliwia naukowcom analizę porównawczą elementów różnych organizmów dla celów klasyfikacyjnych. Co więcej, w Of Pandas and People nie wspomina się nawet o mocno ugruntowanym biologicznym pojęciu egzaptacji, które mówi o zmienianiu funkcji przez strukturę, tak jak w przypadku, gdy płetwy ryb wykształciły palce i kości, dzięki czemu powstały kończyny zdolne dźwigania zwierząt lądowych. Dr Padian zeznał, że zwolennicy ID nie poruszają zagadnienia egzaptacji, ponieważ przeczą, by narządy lub struktury zmieniały funkcje – przyjęcie takiego poglądu jest konieczne dla poparcia koncepcji nagłego pojawienia się. Nie ulega zatem wątpliwości, co dr Padian nieodparcie wykazał, iż Of Pandas and People zniekształca i przedstawia w fałszywym świetle świadectwa kopalne, w tym skamieniałości ery prekambryjskiej, świadectwa ewolucji ryb w płazy, małych, mięsożernych dinozaurów w ptaki, ewolucji ucha środkowego u ssaków, oraz ewolucji wielorybów ze zwierząt lądowych.
 
Dr Miller zeznał ponadto, że Of Pandas and People reprezentuje zdyskredytowaną naukę. Jego zdaniem zawarty w tej książce opis biochemicznych podobieństw między organizmami jest „nieprawidłowy, a nawet jawnie fałszywy”. Posiłkując się serią slajdów, biegły wyjaśnił także, w jaki sposób inkryminowana publikacja błędnie przedstawia podstawowe koncepcje biologii molekularnej, by wesprzeć teorię projektu, wykazał także, jak Of Pandas and People dezinformuje czytelników w kwestii standardowych związków ewolucyjnych między różnymi typami organizmów – obecność tego zniekształcenia potwierdził profesor Behe, „krytyczny recenzent” tej książki i jeden z jej współautorów. Dr Miller obalił też zawarte w analizowanej pracy twierdzenie, iż teoria ewolucji nie potrafi wyjaśnić powstania nowej informacji genetycznej, i wskazał na wyniki przedstawione w ponad trzydziestu publikacjach naukowych, demonstrujących powstawanie nowej informacji genetycznej wskutek procesów ewolucyjnych. Podsumowując, dr Miller oświadczył, że Of Pandas and People prezentuje fałszywy obraz biologii molekularnej i zasad genetycznych, jak również aktualnego stanu wiedzy naukowej w tych obszarach, po to by wmówić czytelnikom, iż idee wspólnoty pochodzenia i doboru naturalnego nie mają podstaw naukowych.
 
Jedyny podręcznik, do którego zgodnie z decyzja rady szkolnej w Dover dotyczącej nauczania ID mieliby sięgać uczniowie, zawiera zatem nieaktualne koncepcje i pełną wad naukę, co przyznali podczas tego procesu nawet biegli strony pozwanych.
 
Publikuj albo zgiń
 
[…] Z dowodów przedstawionych w tej sprawie wynika, że teoria ID nie jest poparta żadnymi badaniami naukowymi, danymi ani publikacjami. Dr Padian i dr (Barbara) Forrest zeznali, że ostatni przegląd internetowych baz danych z literaturą naukową i medyczną nie wykazał istnienia żadnych badań popierających biologiczne twierdzenia koncepcji ID. Podczas wysłuchiwania stron profesor Behe przyznał, iż: „nie ma żadnych recenzowanych artykułów autorstwa zwolennika teorii inteligentnego projektu, opartych na eksperymentach lub obliczeniach, które dostarczałyby szczegółowych i ścisłych wyjaśnień przebiegu procesu inteligentnego projektowania jakiegokolwiek układu biologicznego”. Profesor Behe stwierdził również, że w renomowanych czasopismach naukowych nie opublikowano żadnych artykułów, które potwierdzałyby jego twierdzenia o inteligentnym zaprojektowaniu złożonych układów molekularnych, takich jak wić bakteryjna, kaskada krzepnięcia krwi czy system immunologiczny. Co więcej, nie ukazały się też żadne artykuły popierające tezę profesora Behe'ego, że pewne złożone struktury molekularne są „nieredukowalnie złożone”. W ramach ID nie tylko nie opublikowano artykułów w renomowanych czasopismach naukowych, ale nie prowadzi się także żadnych badań ani eksperymentów naukowych.
 
Od 1973 do 2006 roku w poważnych czasopismach naukowych opublikowano ponad sto tysięcy prac na temat ewolucjonizmu. Artykułów bazujących na teorii ID opublikowano, uwaga, jeden (liczbami: 1, słownie: jeden), ale nie ma w nim ani słowa o nieredukowalnej złożoności czy założeniach teorii ID. Behe przyznał zresztą, że badania na których bazował ten artykuł mogłyby stanowić poparcie dla procesów ewolucyjnych, gdyby opierały się na populacji o realistycznych rozmiarach. Tezy artykułu zostały zresztą szybko zweryfikowane i obalone.
 
11 maja 2001 jeden z czołowych kreacjonistów, William Dembski, publicznie obiecywał: „Dajcie nam więcej czasu, a sformułujemy program badawczy. To jest nasza obietnica”. (http://www.designinference.com/documents/2001.03.ID_as_nat_theol.htm). W 2005 roku sędzia Jones zauważył, że po czterech latach nadal nie sformułowano programu badań. W 2010 roku nadal jest to tylko obietnica.
 
Między nieszczerością a nieuczciwością
 
Po dokonaniu szczegółowej analizy ID w postaci, za którą opowiadają się jej zwolennicy, w postaci opisanej w dokumentacji przygotowanej dla Sądu oraz w postaci którą wyłonił sześciotygodniowy proces, uznajemy, że teoria ID jest nienaukowa i nie da się jej postrzegać jako poważnej, akceptowanej teorii naukowej. Przemawia za tym fakt, że w ramach ID nie są publikowane artykuły w recenzowanych czasopismach naukowych ani nie są prowadzone badania lub eksperymenty, a także to, że teoria nie zdobyła akceptacji społeczności naukowej. Jak wykazał przewód sądowy, ID ma źródła w teologii, nie w nauce. Nawet jeśli zgodzimy się z argumentem jej zwolenników oraz pozwanych, że wprowadzenie ID do szkół zachęci uczniów do krytycznego myślenia, dla ID i tak nie ma miejsca w programie nauczania nauk przyrodniczych. Co więcej, rzecznicy ID usiłowali uniknąć krytyki naukowej, której – jak ustaliliśmy – teoria ta nie jest w stanie się oprzeć, poprzez deklarację, że na lekcjach szkolnych należy uczyć o kontrowersji(wyróżnienie w oryginale), nie zaś o samej teorii ID. Taktyka ta jest co najmniej nieszczera, a w najgorszym przypadku świadomie nieuczciwa. Celem IDM nie jest zachęta do myślenia krytycznego, lecz wzniecenie rewolucji, która doprowadzi do zastąpienia teorii ewolucji teorii inteligentnego projektu.
 
Konkludując, powtórzmy raz jeszcze, iż nie wyrażamy opinii co do ostatecznej prawdziwości ID jako wyjaśnienia nadnaturalistycznego.
 
Zwracamy jednak uwagę tym, którzy, nie dysponując należytą wiedzą, uznają ID za prawdziwą „naukową” alternatywę dla teorii ewolucji, by nie robili tego bez należytego rozpoznania tej koncepcji za pomocą tak drobiazgowej analizy, jaką przeprowadziliśmy powyżej. Naszym zdaniem, racjonalny, obiektywny obserwator – po przejrzeniu obszernego zapisu tej rozprawy oraz naszej relacji – dojdzie do nieodpartego wniosku, że ID jest interesującym teologicznym, lecz nie ma nic wspólnego z nauką.
 
Zdumiewająca bezmyślność
 
[…] Zadaliśmy równocześnie doniosłe pytanie, czy ID jest teorią naukową. Doszliśmy do wniosku, że nie i że ponadto ID nie może odłączyć się od swoich kreacjonistycznych, a więc religijnych poprzedników.
 
Zarówno pozwani, jak i zwolennicy ID przyjmują podstawowe założenie, które jest z gruntu fałszywe. Założenie to głosi, że teoria ewolucji jest sprzeczna z wiarą w istnienie bytu najwyższego i w ogóle z religią. W trakcie procesu biegli strony powodów wielokrotnie zeznali, że teoria ewolucji jest przykładem należytej nauki, akceptuje ją przytłaczająca większość naukowców i w żaden sposób nie jest ona w konflikcie, ani nie przeczy istnieniu boskiego stwórcy. Oczywiście, darwinowska teoria ewolucji nie jest doskonała. Jednakże fakt, że teoria naukowa nie potrafi jeszcze wyjaśnić wszystkich zjawisk, nie powinien stanowić pretekstu do wprowadzania do programu nauczania nietestowalnej hipotezy alternatywnej, która ma źródło w religii, czy do przedstawiania w nieprawdziwym świetle mocno ugruntowanych poglądów naukowych.
 
Członkowie Radu, którzy głosowali za wprowadzeniem ID, działali na niekorzyść obywateli rejonu Dover. Na ironię zasługuje fakt, że kilka z tych osób, które z takim zdecydowaniem i dumą promowały w społeczeństwie swe przekonania religijne, raz po raz kłamało, by zatrzeć ślady i ukryć prawdziwy cel wprowadzenia ID.
[…]
Całe postępowanie jest raczej konsekwencją aktywizmu źle poinformowanej grupy zasiadającej w Radzie Szkolnej okręgu Dover, wspomaganej przez ogólnokrajową kancelarię prawną, która świadomie dążyła do założenia sprawy w celu sprawdzenia konstytucyjności ID, skłaniając Radę do podjęcia nierozważnej i ostatecznie niekonstytucyjnej decyzji. Zdumiewająca bezmyślność decyzji Rady staje się oczywista, kiedy rozważy się ją w świetle faktów ujawnionych w trakcie tego procesu.
 
Barbarzyńcy u bram
 
Proces wykazał, że ID nie ma kompetentnych naukowców, posługuje się nieprawdziwymi danymi, świadomie fałszuje obraz prawdziwej nauki, jest nieuczciwe, nie prowadzi żadnych własnych badań, a nawet nie potrafi sformułować na czym potencjalne badania miałyby polegać i jest w środowisku naukowym jest ignorowane. Jego celem nie jest wiedza naukowa lecz religijna indoktrynacja. Jeżeli czołowi liderzy ID zostają zmiażdżeni ze swoimi tezami i zostają odkryte ich prawdziwe intencje, to jaki poziom intelektualny i moralny prezentują członkowie i sympatycy przeróżnych towarzystw kreacjonistycznych? Ilu z tych sympatyków trafiło na artykuły o rzetelności rzędy wielkości podlejszej niż zdezawuowany podręcznik Of Pandas and People i nie mieli szansy (albo i ochoty) na weryfikację kreacjonistycznych bzdur i przekłamań, tak jak uczyniono to w trakcie procesu?
 
Barbarzyńcy stali u bram. Ponownie zostali odparci. Ale to tylko kwestia czasu, kiedy znów zbiorą siły. Bo kreacjonizm to religia, dlatego nie mają dla niego znaczenia fakty, nie ma znaczenia uczciwość i moralność. Liczą się tylko wyznawcy. Czy wyrok ten zmienił coś u zadeklarowanych kreacjonistów? Dla nich nadal ID jest nauką, ewolucja to kłamstwa, nie istnieją skamieniałości przejściowe, z niezgłębionych odmętów ignorancji odrzucają każde świadectwo ewolucji, a sam Najwyższy Inteligentny Projektant siedzi w odbycie bakterii i kręci jej witką.
 
Kenneth Miller to katolik, a jednocześnie wybitny ewolucjonista i, jak go określił Richard Dawkins, prawdziwa Nemezis dla kreacjonistów. Bóg, w którego wierzy Miller, a w Polsce na przykład Michał Heller czy Józef Życiński, nie jest idiotą, którą musi ręcznie składać organizmy na najróżniejszych poziomach i wpasowywać je w przyrodę w miriadach różnych egzemplarzy, utykać je palcami w różnych miejscach i różnym czasie, łamiąc prawa przyrody które sam wcześniej ustanowił. Łamanie praw przyrody przez Boga jest może cudem, ale raczej – oszustwem. Bóg Millera, Hellera i wielu naukowców jest bez porównania inteligentniejszy niż Inteligentny Projektant – stworzył naturalne prawa a wszystko co widzimy jest efektem tych praw. Inteligentny Projektant jest na takie coś zwyczajnie za głupi.
 
Do poczytania
Krzysztof Szymborski, Małpi proces, Wiedza i Życie, 9/2000
Krzysztof Szymborski, Więcej niż hipoteza, Wiedza i Życie, 11/2009
Nauka a kreacjonizm, red. John Brockman, CIS, Warszawa, 2007
Jerry Coyne, Ewolucja jest faktem, Prószyński i S-ka, Warszawa, 2009
 

 
Update,
  w odpowiedzi na zarzuty tichego (okruhy.salon24.pl/158148,ta-atmosfera-dnia-sadu):  
1. Precyzyjniejsze wyjaśnienie co jest orzeczeniem sądu, a co moim komentarzem
2. Dodanie explicite źródła cytatu dla orzeczenia Rady Szkoły w Dover
3. Zmiana i usunięcie dwóch akapitów na słuszny bardzo zarzut, że sędzia Jones nie był do tego procesu wyznaczony osobiście. Tak niestety zrozumiałem stwierdzenie Coyna, że "sędzia Jones był nominatem Georga W. Busha". Zostawiam je w komentarzu do tej notki (mattkaboom.salon24.pl/158068,dzien-sadu#comment_2229927), jako świadectwo mojego błędu.
Matt Kaboom
O mnie Matt Kaboom

"Nie wiedziałem że na świecie jest tylu idiotów dopóki nie zajrzałem do internetu" - znane powiedzenie przypisywane Stanisławowi Lemowi. Kiedyś mnie bawiło... Dopóki nie zajrzałem do internetu. I stwierdziłem, że świetnie się tutaj nadam. A że pisanie blogów jest teraz cool, trendy i każdy bloguje, to i ja założyłem tutaj bloga.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie