Jan Herman Jan Herman
1310
BLOG

Z kazikotwórstwem w tle

Jan Herman Jan Herman Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

Piękne i wróżebne słowa napisałem całkiem niedawno: >>Mówiąc grzecznie i taktownie (jakem od lat szczenięcych słuchacz): redakcja ta w ostatnich miesiącach poddana jest bolesnemu (kultura ma swoje pazury, którymi się wczepia w dusze ludzkie), ale potrzebnemu przewietrzeniu pokoleniowemu wydmuchującemu tłuste koty, choć dowolny „nowy-młody” będzie tam robił za „docenta marcowego”, a co najmniej kilkanaście wakatów się tam pojawiło. Na wirtualny piedestał wypchnięto KULT-owego Kazika – i oby sobie poradził z misją, o którą się przecież nie prosił<<. <br />

Więcej: https://publications.webnode.com/news/czas-ziemi-szemranej-w-miejsce-obiecanej/

W życiu dobrze jest zaliczyć i zapamiętać tych kilka chwil, kiedy się z bliska obcowało z „aurą”. Z nimbem, którego sami nie sięgniemy, a może też nigdy nie pojmiemy. Z góry skazujemy się na to znane wszystkim poczucie gorszości. Nie, ono nie jest wstydliwe, ale że jest natrętne – to już i owszem.

Właśnie taki jest – wyczuwam – Kuba Strzyczkowski. Wzorowo wyczuwający swoje miejsce w szyku, w roli, którą świat polityki nazwał halabardnictwem, ale w świecie mediów – nie umiem tak na poczekaniu…

Skąd go znam? Ano, jak się jest słuchaczem Trójeczki od zawsze, od początków własnej dorosłości – to się zna każde nazwisko, Każdy tembr głosu. A jak się bywa beneficjentem akcji „dwa-dwa i siedem trójek, zadzwoń natychmiast to dostaniesz wejściówkę” – to się człowiek wdrukowuje w studio im. Agnieszki Osieckiej. I ma się te swoje kibicowskie (kibic= fan) rozeznanie w topografii budynku.

Więc ja z nimbem trójkowym obcowałem poprzez liczne nieprzypadkowe przypadki. Bufet, ogród, korytarze – i mam to samo co Kuba Strzyczkowski, tyle że jestem z innej branży (jak to zabrzmi: ekonomista i społecznik?), a przede wszystkim z innej gliny. Nigdy nie pozwoliłbym sobie potraktować rozmówcy (słuchacza na przykład) tak jakoś… o, może słowo „wtórnik” tu będzie pasować?

Wtórnikiem każdy bywa na dowolnym starcie. Potem się nabiera poloru , dojrzewającego jako element własnej natury, albo wypracowanego z mozołem. Albo się owego poloru nie nabiera, po prostu. I pozostaje się wtórnikiem – dożywotnio.

Jako ktoś, kto będąc nadaktywnym wciąż obcuje z jakąś aurą-nimbem, kogo nie stać na własny polor naturalny – wyczuwam w Kubie Strzyczkowskim moje własne kompleksy. I coś, w czym mnie przebija: brak obrzydzenia podróbami. Ja przecież też raz na jakiś czas spożywam w „kultowej” amerykańskiej stołówce opatrzonej logo w kształcie wygiętych frytek. Ale nie twierdzę po otrzepaniu się z resztek, że byłem u Ritza.

Tyle że on ma teraz życiową szansę, która się nie zdarza ot, tak sobie, pierwszemu z brzegu. Trzeba być kimś takim, kto zdaniem „kierownictwa” będzie bez skrupułów stemplować nieuchronną tandetę (wszak wytwórnie stoją murem za tą ciężko okupioną agenturą) – swoim długim stażem pośród aury-nimbu. On przecież od lat pracuje w Trójce. W Tamtej Trójce, rozumiecie? Ma otóż szansę lepienia Trójki na wzór i podobieństwo, ale już bez nimbu i aury. Taki ktoś jest potrzebny na Myśliwieckiej, tak jak przy Woronicza (a właściwie przy Samochodowej) potrzebny jest niezawodny Kurski, niezastąpiony wtórnik.

Koledzy Kuby Strzyczkowskiego z Radia Nowy Świat (czyżby przymiarka do siedziby w sławnym miejscu?) już raz-po-raz subtelnie dają wyraz temu, co sądzą o całym tym wtórniku. Nienajlepiej sądzą – to od razu widać, słychać, czuć. Ale przecież nie powiedzą wprost. Odetną po prostu Kubę od swojej aury-nimbu i będą w tym swoim domu godnej starości dogadywać subtelnie wtórnikowi. Świadczenie emerytalne już w większości mają, a jak nie to różne nabyte kadukiem „prawa” emisyjne, da się żyć.

Niestety – na Kaziku spoczywa ciężar rozładowania tego napięcia, o którym pisałem niedawno (https://publications.webnode.com/news/czas-ziemi-szemranej-w-miejsce-obiecanej/ ).

Wiem, nikt mi nie zaproponuje. Ale ja bym tej fuchy się nie podjął.


Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura