Jan Herman Jan Herman
736
BLOG

Raporty Bieńkowskiej

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 4


 

Ekspert to jest taki rodzaj inteligenta, który potrafi powiedzieć swojemu przełożonemu (mocodawcy), że jest niedouczonym gnojkiem, szalbierzem, patałachem i krętaczem, ale uczyni to w taki sposób, że tamten mu jeszcze da podwyżkę i wyprawi imieniny. Oczywiście, chodzi o eksperta, któremu nieobce jest pojęcie Prawdy czy Uczciwości. Bo zdecydowana większość ekspertów to „późne Piszczyki”, które na żądanie dostarczenia danych statystycznych zapytają: a jakie dane szanownemu dyrektorowi wydałyby się właściwe?

Minister Bieńkowska bezkonfliktowo „zasiada” od samego początku i nie ma wrogów ani w samym rządzie, ani u konkurencji politycznej. I ja się nie dziwię, bo ona jest fachowiec. Najpierw urodziła się w „konurbacji górnośląskiej” (nobel dla nazwo-dawcy), gdzie odwieczny etos porządnej roboty dopiero teraz napotyka na mur bezrobocia (jak tu być porządnym bezrobotnym?). Potem skończyła orientalistykę ze specjalnością Persja, więc wie, jak wyglądały satrapie i ich biurokracja, zwłaszcza że dołożyła do swoich kwalifikacji Krajową Szkołę Administracji Publicznej. Pracowała następnie w administracji śląskiej, pogłębiając swoje doświadczenie biurokratyczne. Mijające lata (nie robiące wrażenia na jej urodzie) uczyniły ją specjalistką w dziedzinie operowania funduszami unijnymi, co ja – też uważając się za znawcę – oceniam jako najwyższą szkołę jazdy biurokratycznej.

Jest to chyba jedna z nielicznych osób, których słowo „biurokracja” nie tyka się lepką mazią, bo widać, że jej włości funkcjonują żywo, a przy tym w zgodzie z procedurami, algorytmami, schematami, standardami, certyfikatami. Bez emocji, ale i bez mitręgi. Brawo.

W notce „Przegląd musztry” ponad rok temu zauważam:

Bieńkowska Elżbieta. Dawno już pisałem, że to V kolumna tego rządu. Zagnieździli się u niej fachowcy (naprawdę, bez ironii!), którzy średnio raz na kwartał wstawiają na stronę mrr.gov raport, w wydźwięku antyrządowy. W prostych, choć oględnych słowach wskazują na liczne – i wciąż przyrastające, wciąż pęczniejące – niedostatki i niechlujstwa, ale tak to ubierają w słowa, że nawet sam Tusk i jego zausznicy nie łapią się w tym, co im pichci się pod samym nosem. Kiedyś, czerpiąc propagandowego tłustego wydawnictwa radzieckiego wydanego na chwałę ustroju, wykazywałem słabości gospodarki radzieckiej i państwa władającego Krajem Rad. Dziś za pomocą raportów MRR w ten sam sposób pozwalam sobie obsobaczać rządy Tuskowe, za co dziękuję pani Elżbiecie”.

A dwa lata temu napisałem „A ja ich nawet rozumiem”, gdzie znów dałem wyraz sympatii do Ministerki:

„Może bym uwierzył w to, że po spłaceniu towarzyskich zobowiązań Nieskalanie Elegancki zabrał się na koniec do roboty, ale czytam raport za raportem, produkcji made in MRR: śliczna Bieńkowska na pewno nie jest blondynką, choć tak wygląda. Tyle że „jej” raporty – to polityczna piąta kolumna. Nawet okrągłość sformułowań nie zakryje ogromu ruiny w każdej dziedzinie, jaka dotyczy naszej zielonej, tyle że stepowiejącej, zwietrzałej wyspy. Wtóruje jej z cicha Janusz Piechociński na swoim blogu, który nie jest już, jak jeszcze niedawno, sumą opinii Posła na różne tematy, tylko cyklem „antyrządowych” raportów i analiz, zupełnie nie-blogowym. (…)Szczęściem Nieskalanie Eleganckiego jest, że opozycja nie umie czytać ze zrozumieniem. Ja na miejscu opozycji nic bym nie wymyślał, tylko cytowałbym te raporty ”.

Nie dalej jak przedwczoraj, w notce „Tresowane szczygły”, streściłem to, co przed dwoma laty opisałem pełniej (teraz będzie obszerny cytat, jakże dziś aktualny!):

Niedoświadczonym publicystom, co to wiedzą wszystko, muszę wyjaśnić: nawet jeśli przez kilka lat było się u najwyższej władzy i znało się na pamięć sekretne dane, do tego ma się w świeżej pamięci rozmaite „sztuki” i ekwilibrystykę budżetową, funduszową, administracyjną, dyplomatyczną, polityczną, inwestycyjną, medialną, zatrudnieniową, podatkową, socjalną, itd., itp. – to po kilku kolejnych latach „posuchy”, odłączenia od „cyklu treningowego”, jest się zawodnikiem co najwyżej drugoligowym, mającym jako takie rozeznanie w szczegółach, ale na pewno nie wiedzę.

Nie po to wymyślono tajemnicę państwową, by opozycja, Ludność, „przekaziory” wiedziały wszystko.

To wyjaśnienie jest potrzebne do poniższego.

Otóż (…) kiedy się obejmuje we władanie nawę publiczną, to podstawowym zadaniem „politycznym” jest „inwentaryzacja” tego, co będzie służyło zaspokojeniu interesów swoich kamaryl i koterii, tych mocodawców, którzy „nas” wynieśli do władzy.

Ekipa Nieskalanie Eleganckiego nie miała nawet zbytniego doświadczenia: za czasów AWS byli to nie-pierwszorzędni politycy (może poza samym Nieskalanie Eleganckim), a dodajmy, że Buzkowi wprowadzili aż 4 reformy na gigantyczną skalę (szkolnictwo, emerytury, zdrowie, samorządy), po każdej takiej reformie długo, dłużej niż kadencja, „układają” się rozmaite strumienie i beneficja, nawet jeśli te reformy byłyby całkiem udane.

Kiedy więc Donald spisywał swoje exposé jako świeżutki premier, to pisał „z ręki” oraz ewentualnie z oficjalnych statystyk (każdy średnio zdolny Czytelnik napisałby równie ekscytujący monolog), poza tym chciał i musiał wypaść obiecująco na tle Antyukładu, właśnie obalonego, organizowanego przez ludzi może i światłych, ale mających w kadrach hunwejbinów trojakiego chowu (tu użyję skrótów krzywdzących, ale obrazowych: to byli hunwejbini moherowi, buraczani i kibolscy, a kto tam hunwejbinem nie był, ten niewątpliwie leczył kompleksy). Przywódcy hunwejbinów – każdy na swój sposób – to ludzie bez wątpienia ideowi i pryncypialni (Kaczyńscy, Lepper, Giertych), ale ich zaplecze z drugich i trzecich ław, a nawet niektórzy z pierwszych – to porażka polityczna.

Donald wygłaszając DYRDYMAŁY O CUDZIE, miał raczej jedynie blade pojęcie o tym, co ma „na gospodarstwie”. Po czym uformował rząd i wypuścił to towarzystwo „na resorty”: chłopaki, bez bilansów tego, co da się złupić, nie wracajcie. Tak robi każda nowa ekipa, w gminie i w powiecie, i w kraju.

Po miesiącu-dwóch, owe chłopaki wracają i mówią: szefie, pustynia i ruina, od czasów buzkowych wszystko się starzeje i przewraca, nie było ci tu gospodarza, może i jest co do skubnięcia, ale wszystko murszeje i może nas przygnieść. Lepiej było siedzieć w opozycji.

Co robić, co robić?

Nie, panowie szlachta, odezwał się bohaterski i Nieskalanie Elegancki. Mamy do spłacenia towarzyskie zobowiązania, trzeba zamówić solidne podpórki, zabezpieczyć się przed ruiną. Wielkich spraw i zamaszystych projektów nie zrobimy, bo to robota na kilka kadencji, ale kiedy już to podeprzemy – coś dla nas przecież zostanie. Kupujta lakier i farby dodatkowo, będziemy zamalowywać zgniliznę i próchno, będzie weselej ludziom i raźniej.

I tak zrobili, i widzieli, że dobre to jest. I smakowite.

Ja bym zrobił inaczej: narobiłbym rabanu, sporządził bilans otwarcia, naskarżył na poprzednie ekipy (dwie, trzy poprzednie ekipy miały swój walny udział w postępie „kapitalizmu z twarzą chciwca” oraz/lub w zaniedbaniu bieżącego doglądania gospodarskiego). Powiedziałbym: abdykujemy, niech się inni bujają. Tu jest stajnia Augiasza.

Tyle że mnie nikt nie wybierze.

Po takim numerze, przy swoich zdolnościach w dziedzinie marketingu politycznego, przy sprzyjającej polityce mediów – Nieskalanie Elegancki wygrałby przyspieszone wybory w cuglach (choć jakieś tam ryzyko było, że posądzą go o strachy-na-lachy). Wtedy nie musiałby się dzielić władzą i informacją strategiczną z Waldemarem Milczącym.

Zwyciężyła chciwość, może zresztą PO była „na musiku”, żelazny elektorat wygłodniały, żądny geszeftów, cisi mocodawcy machają wekslami. Nie da się wycofać.

No, dobra, wobec tego nie ruszamy nic, co się może zawalić, żeby nie było na nas. Robimy rzeczy nowe, takie jakie się uda. Jakieś mistrzostwa, jakieś orliki. I z Unii wyciskamy ile się da. Może tego wszystkiego starczy na pokrycie zobowiązań z kamarylami. A stare niech się starzeje, podejdziemy do tego, kiedy się ustabilizujemy.

Czytelniku! Nic nie wymyślam! To jest realna polityka!

Ekipa Nieskalanie Eleganckiego popadła w nic-nie-robienie nie (tylko) z lenistwa, ale też z konieczności: za mało środków i czasu, by wszystko ponaprawiać, a rozgrzebywać – strach.

Mimo to niektóre sprawy, zwłaszcza infrastrukturalne, musiały się zawalić, jak każda nadgniła stodoła: kolej jest tu tylko symbolem. Cała polska infrastruktura jest – średnio – dawno zamortyzowana, z oszczędności „odłączono” nawet codzienny gospodarski dogląd dobytku, przedłuża się „księgowo” i „a nuż się uda” działanie różnych obiektów i „odcinków” na słowo, z konieczności, bo jak stanie – to dramat.

Ludzie! Ja to pisałem dwa lata temu!!!!!

Zawiedzie się ten, kto sądzi, że ja teraz podam mu na tacy to, co ludzie Bieńkowskiej donosili na rząd w swoich raportach poukrywanych w zakamarkach i wygładzonych literacko na modłę piszczykową. A co, nie łaska samemu zajrzeć i poczytać, przebijać się przez rebusy typu „sprawność państwa nie osiągnęła jeszcze pełni w wielu ważnych dziedzinach”? Proszę, oto jeden z adresów na stronie MRR:

http://www.mrr.gov.pl/rozwoj_regionalny/ewaluacja_i_analizy/ocena_sytuacji_spoleczno_gospodarczej/strony/ocena_sytuacji_spoleczno_gospodarczej.aspx .

Elżbieta Bieńkowska dostarczyła nam, którzy chcą obalić Tuskowe rządy, doskonały materiał procesowy, na podstawie którego można formułować zarzuty nie tylko polityczne, ale i kryminalne oraz kodeksowo-cywilne (o odszkodowania).

Kiedy na Placu Defilad ustawi Lud gilotynę – będę bronił Bieńkowskiej, zedrę nawet czepek z głowy i krzyknę po staropolsku: „mojaż-ci ona!”. Taki mistrz odważnej analizy rzeczywistości – to skarb. Szkoda, że jest ona składową Skarbu Państwa…


 

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka