Dla mnie zastanawiające jest – więcej, pasjonuję się tym – jak bardzo i jak chętnie przeciętny zjadacz chleba daje się zniewolić. Jak ten pies z bajki Jeana de la Fontaine’a (tłumaczonej przez A. Mickiewicza).
Bernardyńskiego karku, sędziowskiego brzucha;
Sierść na nim błyszczy, gdyby szmelcowana,
Podgardle tłuste, zwisłe do kolana…
Otóż ten pies poucza wychudzonego kamrata, jak się załapać na dostatnie, bezstresowe życie:
Dziedzińca pilnować granic,
Przybycie gości szczekaniem głosić,
Na dziada warknąć, żyda potarmosić,
Panom pochlebiać ukłonem,
Sługom wachlować ogonem.
A za toż, bracie, niczego nie braknie:
Od panów, paniątek, dziewek,
Okruszyn, kostek, polewek,
Słowem, czego dusza łaknie
Bajka – pilni uczniowie pamiętają – kończy się rejteradą wilka, który odkrył, że cały ten psi dostatek, nagroda za nietrudną i gwarantowaną pracę – zaczyna się od obroży mającej zagrodowego burka „ujeździć”.
Otóż mało kto spośród nas ma naturę wilka. Zdecydowana większość – nie ma co się obrażać – szuka obroży, a z nią specjałów przydzielanych za wierną służbę.
Erich Fromm, z wychowania „starozakonny”, ale interesujący się buddyzmem i głębią człowieczeństwa – nie był bajkopisarzem, tylko spekulantem intelektualnym, wyrobnikiem w świecie nauki. W najlepszych swoich latach – tuż po „czterdziestce” – dał światu książkę „Ucieczka od wolności” (Die Furcht vor der Freiheit, w angielskojęzycznym originale Escape from Freedom).
To była książka o nazizmie, ale w szerszym planie. Analizując ludzkie „odruchy zbiorowe” autor argumentuje (patrz: Pedia), że kapitalizm nie oferuje nawet najsłabszych wzorców osobowych, wtrącając człowieka w poczucie braku bezpieczeństwa i uczucie samotności - jednych z najsilniejszych lęków, od których ludzie pragną uwolnić się bez względu na cenę.
Prawdziwie naukowym jest tu spostrzeżenie, że w warunkach wyjałowienia z owych wzorców osobowych – ludzie powszechnie przyjmują postawę najbardziej „owocną” w relacjach szef-podwładny, czyli sado-masochistyczną postawę autorytarną: ugnij karku przed szefem, podwładnych „doświadczaj”.
Że wsiądę na swojego ulubionego konika: człowiek zanurzony w takie doświadczenie raczej nie będzie obywatelem. Raczej poszuka – jak to się rzekło – obroży.
Resztę niech sobie Czytelnik dośpiewa. Co się będę wymądrzał
Komentarze