Jan Herman Jan Herman
133
BLOG

Ulica M

Jan Herman Jan Herman Przestępczość Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Warszawa leży mniej-więcej pośrodku krainy nazywanej od tysiąclecia(?) Mazowszem. I mniej-więcej w środku Warszawy biegnie ulica Mazowiecka.  

Jeden z jej końców sięga Placu Powstańców Warszawy, niegdyś Dzieciątka Jezus. Przy nim ładniejsza część budynku NBP, duży hotel z tradycjami ludowymi, jedna z redakcji NBP, a nawet pomnik kultowej postaci.

Drugi z jej końców sięga Zachęty, a dalej Ogrodu Saskiego, Grobu Nieznanego Żołnierza, pomnika innej kultowej postaci politycznej, symbolicznego krzyża pamiątkowego oraz najnowszego pomnika związanego z Katastrofą.

Ulica M w porach między świtem i zmierzchem jest normalna ulicą, właściwie uliczka śródmiejską: jest wąska, kilkupiętrowa, kilka organizacji pozarządowych, sklepik dla plastyków i w ogóle siedziba Związku Plastyków, pośrodku zaś tej 200-metrowej ścieżki jest pół-stylowy hotelik, dziś prywatny, kiedyś tzw. garnizonowy.

Po zmierzchu uliczka M zamienia się w piekło. Bo największa ilość „adresów” tej uliczki – to mordownie udające nocne kluby.

Za wyszukanymi nazwami „klubów dla dżentelmenów” i zwyczajnych kurwidołków kryją się ruja z poróbstwem, narkobiznes, erupcja dzikiej ludyczności w najgorszym, właściwie kibolskim wydaniu. Niby tych klubów jest mniej-więcej 10, ale życie klubowe toczy się wprost na uliczce. Życie polega na piciu alkoholu z wyniesionych szklanek i butelek, spożywaniu „czego-bądź”, łajdaczeniu się i nagabywaniu, szukaniu frajerów (drink za 100,-PLN!). niektórzy barmani wystawiaja kolumny głośnikowe wprost na chodnik (nie ma „ogródków”, uliczka jest naprawdę wąska). Podochoceni alkoholem i golizną „dżentelmeni” wyrażają swoje emocje w sposób stadionowy. Wrzaski nie dają spać ani mieszkańcom, ani gościom hoteliku. Raz na kilka minut jakiś motocyklista „daje czadu” siejąc decybele na poziomie lotniskowym. Jeśli ktoś „czuje wolę bożą” – gzi się na oczach pozostałych, choć ci bardziej „taktowni” idą gzić się pod Zachętę, bo tam jest skwerek, z kolejnym pomnikiem. Jeśli ktoś przedobrzył z mieszanką trunkową – wypróżnia trzewia „tędy i owędy”, wprost na ulicę, czasem na „zabytkowe” parapety albo na stojące tam kwietniki.

Zapyta ktoś: przecież jest coś takiego jak cisza nocna, zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych, zakaz „uprawiania” czynów nieobyczajnych czy choćby bluzgania słowem nieładnym, karane jest korzystanie z rajfurstwa i podobne wyczyny.

Otóż uliczka M jest pod tym względem niszą eksterytorialną. Komu się to nie podoba – może co najwyżej dostać w mordę. Policja pojawia się o świcie, kiedy co najwyżej 20-30 imprezowicząw przycupuje na schodkach bez przytomności, albo „debatuje” z uzyciem słów uznanych za nieparlamentarne, ale tak, by ich w Krakowie i Gdańsku słyszano. Bywa, że ktoś szuka swojego i-phone’a, portfela czy innej rzeczy ważnej. Jakby nie wiedział, gdzie był nocą.

No, i ta policja spisuje tych pół-przytomnych ludzi, robiąc swoje statystyki. Więc niech nikt nie mówi, że uliczka M pozostaje bez nadzoru…!

Ciecie wychodzą z miotłami i szufelkami, przez uliczkę przetacza się tyraliera sprzątaczy ulotek oferujących gołe tyłki i biusty. Snują się „wtórni czyściciele” zbierający niedopałki i co się nawinie. Kiedy następuje tryumfalny koniec ciszy nocnej – głośniki dotąd dające muzykę zaledwie głośną – teraz pokazują wreszcie co potrafią. Dla tych paru ostatnich ofiar warszawskiego taksówkarstwa. Policja wszak pożniwowała i odjechała…

Jeszcze kilka małych godzin, jeszcze ostatnie bladzie znajdą swoich amatorów, ostatni kieszonkowcy tęsknie „obetną” pole bitwy tęsknymi spojrzeniami – i uliczka M zacznie udawać nie-siebie: otworzy się sklepik dla plastyków, odjadą „taksówkarze” mający „coś” w ofercie dla niedopitych i nie do…nych, wszystko wedle gustów. Hotelik stanie się senny – o tych kilka godzin poniewczasie. Znów znaczenia nabiorą pomniki, Zachęta, bank, stowarzyszenie plastyków, muzeum etnograficzne (za rogiem), księgarnia (za innym rogiem), zaciszne herbaciarnie przy Świętokrzyskiej…


Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo