Jan Herman Jan Herman
593
BLOG

Widmo socjalizmu

Jan Herman Jan Herman Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

W odróżnieniu od komunizmu – pięknej idei, ale paskudnie stosowanej – socjalizm znalazł swoje liczne wdrożenia prawdziwe, nie łże-instalacje. Nazywam go zresztą „komunizmem dla cierpliwych”, którym nie śpieszy się, by jeszcze za swojego życia zobaczyć ostateczny efekt procesu ustrojowego. 

Komunistyczna wizja Kraju Rad – inaczej „zrzeszenia zrzeszeń wolnych wytwórców” – jest utopią w tej samej mierze, w jakiej utopią jest liberalizm: ten drugi zakłada, że przedsiębiorcy są w stanie „modelowo” (i masowo) powstrzymać się od odruchu „zaklepywania” raz uzyskanych przewag, monopolizowania rzeczywistości i swoich w niej sukcesów. Utrwalania – podobno przypadkowych, probabilistycznych – pozycji.

Początkowo socjalizm zrodził się jako owoc arystokratycznej-inteligenckiej egzaltacji, wrażliwości na ludzką bezradność, dostrzegalną jako masowa przypadłość ludzi „podlejszych” społecznie. (...) Utrzymujecie nie tylko waszych królów i książąt, ale oprócz tego całą szlachtę, całe duchowieństwo, wszystkich mnichów, wszystkich darmozjadów i ludzi nieużytecznych, jacy tylko istnieją na ziemi (…) – pisał proboszcz-asceta Jean Meslier (1664-1729) do parafialnych chłopów . Dlatego do znudzenia przytaczane są (jako materiały poglądowe) pomysły odwołujące się do dobrej woli społeczeństwa (zwłaszcza „dobrze urodzonych”), do sumienia luminarzy, prominentów, decydentów, do ewolucyjnego charakteru przebudowy świata.

Zaczęło się może od utworu „Panchaia” helleńskiego Euhemerusa (naśladowanego przez Diodorusa Siculusa i potem Eusebiusa z Cezarei), albo od „Meropis” Theopompusa. Mówimy o „naszym” nurcie kulturowo-cywilizacyjnym.

Wrażenie robiły od zawsze również pomysły „uszlachconych” wybitnych plebejuszy czy „prawdziwych z urodzenia” przedstawicieli elit, noszące takie tytuły jak „Utopia” (De optimo rei publicae statu deque nova insula Utopia, 1516) Thomasa More’a (Morusa), „Miasto Słońca” (1602) Jana-Dominika Tomasza Campanelli, „Nowa Atlantyda” (1626) Francisa Bacona (1561-1626), „Christianopolis” (1619) Johanna Valentina Andreae (1586-1654), „Wspaniały Nowy Świat” (1932) Aldousa Huxley’a (1894-1963) „The People's Charter” (1837) Williama Lovetta (1800–1877), „Gromady Ludu Polskiego” (1835-1846) Świętosławskiego-Worcella-Krępowieckiego, praktyczne rozwiązania takie jak „Ephrata Cloister” (1732) Georga Conrada Beissela (1691–1768), podobnie „wdrożenie” pod nazwą „New Harmony” (1825) Roberta Owena (1771-1858) albo „Towarzystwo Rolnicze Hrubieszowskie” (Rolnicze Towarzystwo Wspólnego Ratowania się w Nieszczęściach, 1816) Stanisława Staszica (1755-1826), „Ruch Ikarian” (1840, kilkanaście egalitarnych osad w Ameryce) Étienne Cabeta (1788-1856, autor „Podróży do Ikarii”), „La Reunion” (1855) fourierysty Victora Prospera Consideranta (1808-1893), „Brook Farm” (1840) George’a Ripley’a (1802-1880) albo „North American Phalanx” (tzw. falanstery – wielo-wdrożeniowy projekt wspólnoty równych i wolnych ludzi współ-zarządzających własną osadą) Charlesa Fouriera (1772-1837), „Familistère” (1859, zrealizowany projekt mega-budynku samowystarczalnego społecznie, zamieszkiwanego przez kilkaset rodzin) Jean-Baptiste André Godina (1817-1888), „Silkville” (1869) Ernesta de Boissière (1810-1894), „Sointulla” (1901) Matti Kurikka (1863-1915), ostatecznie baskijska „Mondragon Corporation” (multi-grupa spółdzielcza, ponad 2 tysiące podmiotów, 1956) José María Arizmendiarrieta Madariagi (1915-1976). Lista jest długa i nadal nieukończona .

Kto cierpliwy – ten zajrzy (znalazłem w niemieckojęzycznej Pedii):

• 1405: Das Buch von der Stadt der Frauen von Christine de Pizan

• 1516: Utopia von Thomas Morus

• 1534: „Abtei Thélème“, Kapitel 52-57 aus Gargantua von Francois Rabelais (siehe auch: Abtei Thelema)

• 1619: Christianopolis von Andreä Johann Valentin

• 1623: Der Sonnenstaat (La città del Sole) von Tommaso Campanella

• 1627: Neu-Atlantis (Nova Atlantis/The New Atlantis) von Francis Bacon

• 1656: Oceana von James Harrington

• 1668: The Description of a new World, called the Blazing World von Margareth Cavendish

• 1669: Scydromedia von Antoine Legrand

• 1726: In Gullivers Reisen (Gulliver’s Travels) von Jonathan Swift, der Abschnitt über die rationale Gesellschaft der Houyhnhm

• 1731–1741: Die Insel Felsenburg. Wunderliche Fata einiger Seefahrer von Johann Gottfried Schnabel; hrsg. 1828 von L. Tieck

• 1754: Gesetzbuch der natürlichen Gesellschaft oder Der wahre Geist ihrer Gesetze zu jeder Zeit übersehen und verkannt. von Morelly

• 1755: Nachtrag zu "Bougainvilles Reise". In: Philosophische Schriften von Denis Diderot

• 1762: A Description of Millenium Hall von Sarah (Robinson) Scott

• 1770: Das Jahr 2440. Ein Traum aller Träume. (L’An deux mille quatre cent quarante. Rêve s'il en fut jamais) von Louis-Sébastien Mercier

• 1795: In Aline und Valcour von Marquis de Sade, Die Südseeinsel Tamoe.

• 1798: Erscheinungen am See Oneida von Sophie la Roche

• 1808: Theorie der vier Bewegungen von Charles Fourier

• 1840: Voyage en Icarie von Étienne Cabet

• 1888: Ein Rückblick aus dem Jahre 2000 auf das Jahr 1887 (Looking Backward) von Edward Bellamy

• 1890: Freiland von Theodor Hertzka

• 1890: Mizora. A Prophecy von Mary (E. Bradley) Lane

• 1891: News from Nowhere von William Morris

• 1902: Altneuland von Theodor Herzl

• 1905: A Modern Utopia von H. G. Wells

• 1908: Der rote Planet von Alexander Bogdanow

• 1910: Die Weltensegler von Albert Daiber, Teil 1 Drei Jahre auf dem Mars, Teil 2 Vom Mars zur Erde (1914)

• 1915: Herland von Charlotte Perkins Gilman – feministische Utopie

• 1930: Wenn wir 1918 ... von Walter Müller

• 1946: Stern der Ungeborenen von Franz Werfel

• 1948: Walden Two von B. F. Skinner

• 1957: Atlas wirft die Welt ab von Ayn Rand

• 1962: Eiland (Island) von Aldous Huxley

• 1974: Planet der Habenichtse (The Dispossessed) von Ursula K. Le Guin

• 1975: Ecotopia von Ernest Callenbach

• 1987–2013: Die Kultur bzw. der Kultur-Zyklus von Iain Banks

• 1989: Amberland: ein Reisebuch von P. M.

• 1993: Er, Sie und Es (He, She, and It (1991)) von Marge Piercy

• 1994: Erzählungen in Future Primitive – The New Ecotopias, herausgegeben von Kim Stanley Robinson

• 1999: Weisser Mars oder Aufbruch zur Vernunft. Eine Utopie des 21. Jahrhunderts von Brian Aldiss in Zusammenarbeit mit Roger Penrose

• 2001: Eine Billion Dollar von Andreas Eschbach

Pojęcia nie mam, ale chyba niejedną pracę naukową można by obronić na samej rekapitulacji ludzkich wyobrażeń o „raju na ziemi” – bo do tego sprowadza się socjalizm utopijny.

Za socjalistyczny (wcielona utopia) uważa się żydowski ruch kibuców (początek: Deganja 1910, ale też Grochów 1919), którego ważnym celem jest przekształcenie świadomości Żydów poprzez nauczenie ich pracy fizycznej na roli oraz walki w obronie wspólnoty. Ruch kibuców przez kilka pokoleń miał „magnetyczne” oddziaływanie na wyobraźnię Żydów z całego świata, do Izraela przyjeżdżali też po naukę i przygodę ludzie nie będący Żydami. W tym kontekście warto przytoczyć przykład całkowicie sterowanej akcji Bieszczady-40, która oznaczała stałe bazy (stanice) harcerskie na bieszczadzkim pustkowiu, odwiedzane-zaludniane głównie latem, w trybie obozów albo hufców pracy, nastawione nie tylko na wypoczynek i przygodę, ale też na służbę dla rozwoju tego terenu.

Osobnym zagadnieniem są tzw. Redukcje, (hiszp. reducción, port. reduçao) – społeczności indiańskie, istniejące w koloniach hiszpańskich i portugalskich w Ameryce Południowej. Kontrolę i opiekę nad nimi (cytuję za Pedią) roztaczały najczęściej zakony katolickie. Oprócz redukcji misyjnych istniały też redukcje organizowane przez władze cywilne, do których przymusowo przesiedlano Indian z ich pierwotnych wiosek. Oprócz celów ewangelizacyjnych (przymusowo) redukcje pełniły rolę kulturową i cywilizacyjną, która była realizowana w postaci uczenia Indian do pracy na roli, wykonywania prostego rzemiosła i osiadłego trybu życia. Miały na celu naukę Indian życia społecznego (wedle średniowiecznych wyobrażeń kościelnych), zlikwidowania nomadyzmu, wychowania do pracy, nauki rzemiosła. Zasadą była wspólnota własności, brak było własności prywatnej. Wszyscy mieszkańcy, co na tamte czasy było wyjątkiem, byli odziani, zdrowi, mieszkali w domach, nie głodowali. Warty odnotowania jest też fakt całkowitego braku analfabetyzmu w misjach, w których mieszkali „podopieczni-tubylcy”.

Nie tak dawno zrodził się ruch – znów inspirowany przez duchownych – pod nazwą Teologia Wyzwolenia, obejmujący kilkudziesięciu wybitnych duchownych i świeckich autorów i społeczników (ponad tysiąc „mniej wybitnych”), który spowodował, że językiem rewolucji socjalnej stał się język hiszpański, a takie słowa jak Indignados (oburzeni, zbuntowani), Inocentes (niewiniątka, frajerzy), Huérfanos (przyciśnięci przez Orphanię, ustrój wykluczający), Desdentados (bezzębni, edentulous), Excluidos (wykluczeni społecznie) – stały się obiegowe. Niespodziewanie opór temu ruchowi stawił Karol Wojtyła (papież Jan Paweł II), autor choćby takiej „lewicującej” encykliki jak „Laborem exercens”, jeden z duchowych inspiratorów ruchu „Solidarność”. Wyrosły w Argentynie papież Franciszek, kto wie czym motywowany – zdaje się odrestaurowywać ten koncept.

Utopijność wszystkich tych wizji „tekstowych” albo praktycznych-realnych wdrożeń – osadzała się w braku przygotowania psycho-mentalnego uczestników tych projektów społecznych, a wcześniej nawet autorów wizji. Socjalizm bowiem – co w Polsce chyba najlepiej rozumiał „późny” (po-szwajcarski) Edward Abramowski (1868-1918) nie może być kaznodziejsko-duchowym dziełem opiekuńczych, dobrotliwych, nad-uczynnych „patronów” (iluż duchownych lub arystokratów-inteligentów „organizowało” przedsięwzięcia socjalistyczne, w tym Sadowscy – „Barka” albo Kotański – „Markot”, wcześniej Kuroń – „Walterowcy” i „Teremiski”!), tylko powinien być dziełem wspólnym. To oznacza „bezwarunkowy wymóg” formatowania, wychowywania, samokształcenia, aż do takiego stanu, kiedy „podopieczni” poczują własną, autonomiczną moc samowystarczalności.

* * *

Moją uwagę zwróciła Fouriera wizja „Omniarchii”, która nie jest niczym innym jak „plejadą samorządnych gospodarstw kooperatywnych-kolektywnych-spółdzielczych”, co w języku Marksa oznacza „zrzeszenie zrzeszeń wolnych wytwórców”.

Dyskusja trwa do dziś: „Cóż to jest Omniarchia?” http://www.ecobihum.eu/2011/06/01/cose-lonniarchia/?lang=fr oraz http://www.ecobihum.eu/onniarchia/?lang=fr czy http://www.scdm.net/visione.html no, i może https://www.jstor.org/stable/26040043?seq=1#page_scan_tab_contents

Zacytujmy:

« On nous parle d’anarchie, ce mot répulsif proscrit jusqu’à présent comme un mot de mort sociale, et sur lequel on prétend bâtir une société inconnue dont la conception n’entrera jamais dans les esprits. Si j’osais essayer d’un mot nouveau, c’est l’omniarchie que j’invoquerais, l’autonomie universelle des petites sociétés privées, s’organisant librement à l’ombre de la grande société française, et se faisant elles-mêmes leurs lois, dans le respect de la loi commune. Là, est la vérité républicaine; là, est le gage assuré de la paix publique. Universaliser la fonction gouvernementale, faire une nation de citoyens exerçant tous cette part légitime du pouvoir public, cette action personnelle sur les destinées de la patrie qui revient de droit, par la force des choses, à qui donne une part de sa vie à la patrie; c’est un idéal qu’il ne s’agit pas d’atteindre, mais de poursuivre, avec cette certitude que plus on s’en approchera, plus facile deviendra la tâche des hommes investis par la confiance du pays du soin de le gouverner, plus efficacement l’on écartera d’eux la menace, toujours suspendue maintenant sur leurs têtes, de s’user, comme on dit, au pouvoir, si bien qu’ils en descendent les uns après les autres avant d’en avoir fini l’apprentissage. Qui tient la queue de la poêle, dit un vieux proverbe, est seul à savoir ce qu’elle pèse. Plus il y aura de mains pour tenir la queue d’une petite poêle, mieux on se rendra compte de ce que doit peser la grande ».

I polecam zainteresowanie się teutońską głębią pojęcia Rzesza (Reich), w kontekście samorządności…

* * *

Społeczeństwa – na przykład według Morelliego – dzielą się na żyjące pan-komplementarnie (np. pierwotne gminy chrześcijańskie) i na te „skażone” cywilizacją (głównie takie, w których dominuje patogenna własność prywatna). Dzięki zniesieniu własności prywatnej społeczeństwa zepsute, mogą wrócić do stanu kreowanego przez prawo natury.

Według takich tuzów intelektu i wyobraźni, jak wspomniany Étienne-Gabriel Morelly (1717-1778), powszechnie znany i cytowany Jean-Jacques Rousseau (1712-1778) czy inni, używających zamiennie słów „socjalizm” i „komunizm” – nieuchronny jest taki ustrój społeczny, samoorganizacja „wszystkich równych sobie”, czyli stan – w którym własność najważniejszych dla społeczeństwa dóbr będzie wspólna , a samo społeczeństwo funkcjonować będzie dzięki urzeczywistnieniu podstawowych zasad:

1. Dobra istotne społecznie będą własnością społeczeństwa, a jednostki będą miały oczywiste, odruchowe, nie wymagające „zgody” prawo do własności rzeczy osobistych;

2. Każdy obywatel będzie uczestniczył czynnie w życiu i rozwoju społeczeństwa jako jego równorzędny członek, bez cienia jakiejkolwiek dyskryminacji;

3. Każdy będzie budował dobrobyt społeczny w miarę swoich możliwości, a podstawową kwalifikacją będzie dobra wola i zarazem umiar własny;.

Ci sami myśliciele nieopatrznie wchodzili w zagadnienia „władzy”, mocy społecznie sprawczej. Władza w nieuchronnie nadchodzącym ustroju należeć ma do:

1. Krótko-kadencyjnej „rady starszych” (Senatu), redagującej zrozumiałe dla wszystkich prawa, reguły, zasady, łączącej „dobre intencje” z „dobrymi rozwiązaniami”;

2. Kilkuletnio rządzących radnych, pojmowanych jako ci najbardziej predestynowani do ról menedżerskich-przedsiębiorczych na rzecz dobra publicznego;

3. Naczelnika (tête, directeur, dirigeant), czyli kierowniczego zwornika organizacji społecznej, cieszącego się mirem i zaufaniem powszechnym, oddolnego patrona;

Widać w tych konceptach myślenie hybrydowe: nawet dla wizjonerów o wrażliwości „proletariackiej” było jasne, że nie każda „kucharka” może być kompetentnym zarządcą spraw publicznych, do tego ważną rolę odgrywają „biopolityczne ” tasowania-pozycjonowania w mutualnych grupach-środowiskach

Warunki pracy, płacy i życia proletariatu wiejskiego (jeszcze tego słowa nie używano), a w miarę industrializacji proletariatu robotniczego – były bardzo złe, reprodukowały nędzę, a ulegały dalszemu pogorszeniu przede wszystkim dlatego, że migracje dużej liczby ludzi poszukujących pracy (parobka w gospodarstwach, wyrobnika w manufakturach-fabrykach) powodował konkurencję na rynku pracy. Spadek poziomu szarych wyrobników rolnych i manufakturowych, do tego szybko rosnące nierówności społeczne, były dostrzegane przez filozofów, ekonomistów, a nawet samych feudałów i przemysłowców. Jednak zło widzieli oni przede wszystkim w sposób egzaltowany, opisując je Dużymi Literami – w egoistycznych postawach indywidualistycznych, które zmieniały niekorzystnie rzeczywistość i propagowali altruizm oraz dobro wspólne. Więcej w sprawie mieli do powiedzenia etycy-moraliści niż ekonomiści i doradcy władców. Drogą do osiągnięcia poprawy miała być świadomie zorganizowana wspólnota, która zapewni każdej jednostce należne jej miejsce. Później, w połowie lat trzydziestych XIX w. owe dążenia do stworzenia systemu idealnego, bez egoizmu, przymusu i wyzysku, zyskały swoją ostateczną nazwę – socjalizm, zaś słowo „komunizm” pozostało jako wskaźnik perspektywicznego celu, dążeń .

* * *

Kiedy dzieje się źle (społecznie), co na przykład w Polsce ostatnich lat oznacza transformacyjne pęcznienie wykluczeń społecznych (nawet biznesowych i społecznikowskich) oraz przerost makowiny „państw w państwie” – pojawiają się zawsze nie-socjalistyczne przejawy troski-opiekuńczości elit (w tym Państwa), nazywane odruchowo albo cynicznie „socjalizmem” (tak jak niemiecka „Soziale Marktwirtschaft”), które idą albo w kierunku rozwiązań zabezpieczających „tych słabszych” przed upadkiem, albo w kierunku „odbudowy uczestnictwa” społecznego (reintegracji). Zawsze jednak – po krótkiej euforii – rozwiązania te albo okazują się reprodukcyjne, wzmacniające wobec nędznego statusu „beneficjentów” (patrz: 500+), albo okazują się barierami nie do przejścia dla ludzi bądź-co-bądź sponiewieranych przez los, bezradnych (patrz: polska formuła prawna spółdzielni socjalnych).

Ostatecznie społeczeństwo doświadcza „nawrotów” zła, biedy, nędzy, wykluczeń i trzeba znów „kogoś mądrego”, aby pojął i ogłosił szyderstwo niby-rozwiązań (łże-projektów), a jeszcze podjął trud nowego rozwiązania, nowej koncepcji, i podjął się odpowiedzi na dwa kpiarskie, obelżywe, cyniczne, bezczelne, deprymujące pytania:

a) Pokaż, gdzie takie coś już działa, kto już to w praktyce stosuje (równie mądrze można było pytać Edisona, gdzie już ktoś zamontował żarówki);

b) Kto to sfinansuje (takie pytanie podważa moc wrodzonego „mechanizmu samonapędzającego” działającego na paliwie entuzjazmu);

Pytania te wzmocnione są wskazaniem że „przecież jest już tyle takich rozwiązań”, po co tworzyć nowe (w takim lekceważącym komentarzu zawarta jest teza, że „to co jest” w zupełności wystarcza, choć przecież widać, że nie wystarcza).

Nie da się uciec przed zwykłym ludzkim pragnieniem dostatku, bezpieczeństwa, miłości, empatii, opieki, uznania dla własnej pracy i artystyki. Będzie ono tym bardziej niezaspokojone, im więcej się w tej sprawie „zrobi”. Paradoksalnie – skutek odnosi duszenie pragnień poprzez rozmaite totalitaryzmy oraz dyskryminacje.

Mamy tu jednak do czynienia z „eksperymentem na temperaturze”. Uczeni fizycy zadekretowali, że „zero stopni” w skali Kelvina oznaczałoby całkowity bezruch cząstek elementarnych. W warunkach Ziemi więcej wiadomo jednak o świecie pozostającym w temperaturze bliskiej „zera w skali Celsjusza” (plus-minus 20 stopni), bo wtedy najdobitniej daje o sobie znać ŻYCIE.

W sprawach psycho-mentalnych, społecznych, kulturowych, cywilizacyjnych – również istnieje jakaś „temperatura przyjazna życiu”, i w moim wyobrażeniu jest to temperatura znana jako „socjalizm”: to co przedtem-niżej (niewolnictwo, feudalizm, kapitalizm) powoduje odruchy wulkaniczne, to co dalej-wyżej (komunizm” – na razie jest nieznane , przy czym są tacy, którzy z nadzieją oczekują stamtąd ciepełka, ale są też tacy, którzy mają poważne obawy przed komunizmem.

Tak czy owak – widmo socjalizmu krąży po różnych zakamarkach wokół nas, a niekiedy wnika w nas samych, w naszą codzienność. I wtedy trzeba je – po prostu – zagospodarować.


Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo