Jan Herman Jan Herman
84
BLOG

Darmowa reklama

Jan Herman Jan Herman Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Chciałbym tu dokonać „lokowania produktu”. Czyli wstawić do ogólnego rozgardiaszu markę wyrazistą, łatwo rozpoznawalną, różniącą się „wszystkim od wszystkiego”, niczym logo najbardziej legalnego z narkotyków, z tego dowcipu: kiedy Amerykanie alarmują swojego prezydenta, że już od miesiąca „ruscy” malują pędzlami cały Księżyc na czerwono, on spokojnie zachęca do umiaru, aż kiedy „ruscy” zakończyli – wysyła prom kosmiczny, by jego załoga na tym czerwonym tle napisała białą czcionką logo lepkiego, brązowego napoju. 

W Polsce rolę takiego produktu pełni Biały Koń, a może Kasztanka.

Od setki lat „jakieś siły” sadzają na tego konia jakiegoś osobnika. Pierwowzorem był Dziadek, Ziuk, Naczelnik, Komendant. Postać niczym ten księżycowy narkotyk amerykański, obecna wszędzie, pożądana przez wszystkich. Co z tego, że obwieś, bezbożnik, wiarołomca, służka obcych wywiadów, poszukiwacz zgubnych awantur wojennych, na koniec faszysta? Do dziś ma więcej wielbicieli niż krytyków, a jego nazwisko albo któraś z ksywek pobudza do uniesień i panny, w tym przechodzone, i stetryczałych ułanów.

Ziuk robi w polskiej historii za wynalazcę naszej Niepodległości, choć wszystkim wiadomo, że owa Niepodległa to było zaledwie „państwo przejściowe”, element buforu, jaki postawił Zachód przeciw nowo-powstałej Bolszewii, i to element aktywny, toksyczny, gotowy na polecenie dane Dziadkowi przez obce służby, wysłać konnice i piechurów na wojnę przeciw „radzieckim”, z hura-okrzykiem „goń, goń, goń”. Cudem nie zgubił Rzeczpospolitej, może u agenta Lenina też zadzwonił telefon…?

Obecna Polska też robi za Przedmurze.

Różnica jest taka, że nikt już nie wie, w którą stronę, przeciw komu jesteśmy „polaryzowani”. Agentura Paryża i Londynu oraz Berlina ustawia nas twarzą ku sobie, tyłkiem ku Rosji, ze skutkiem zawsze przewidywalnym, skoro tyłek wypięty. Agentura po-carska wcale nie zmienia naszej orientacji: niech się Polaczki dokarmiają na Zachodzie, a my nadal z tym tyłkiem, a jeszcze z zachodnich łask coś uszczkniemy dla siebie.

Tyle że jest jeszcze agentura amerykańska. Ta chciałaby dobrać się do Rosji, a poprzez nią aż do Chin, ale chciałaby też skuteczniej niż dotąd skolonizować Europę, która już z siebie zrzuca teutońskie rozwiązania „podpowiedziane” przez USA w traktatach Rzymskich (autorstwa nazisty Waltera Hallsteina, z czasem zakładnika-agenta amerykańskiego).

Polska zatem aktualnie wprawia się w osobliwej „stójce”, którą właśnie chciałbym tu zareklamować. Spróbujcie więc, drodzy Państwo, stanąć w szpagacie, ale nie tym łatwym, kiedy międzynóżem opieramy się o grunt. To jest szpagat na miarę naszej epoki, wyrażający cała naszą bezbrzeżną głupotę geopolityczną, podszytą kilkoma romantyzmami naraz, i to jeszcze nie jest nasze ostatnie słowo…!

Jedna nasza stopa, niczym u baletnicy, stoi twardo na grząskim gruncie patriotyzmu za wszelką cenę, choćby po grób. Druga zaś noga sięga paluszkami nieba, grzebiąc w chmurach w poszukiwaniu wolności, demokracji, rynkowości i innych smakołyków. Ale ich nie może namacać.

Nic dziwnego, bo ona jest jak ten raj, na horyzoncie, a nie w zenicie. Horyzont – jak wszystkim pilnym uczniom wiadomo – to pozorna linia oddalająca się od obserwatora, w miarę jak on się do niej chce zbliżyć. Tak jest z naszym polskim rajem, ku któremu kolejni przywódcy nas wiozą na Kasztankach i Białych Koniach, im szybciej gonią, tym bardziej raj ów ucieka ku granicy widoczności.

Ale ten szpagat pionowy, z jedna nogą w grząskim gruncie „Polska pawiem i papugą”, z drugą nogą grzebiącą w obłokach „liberté, égalité, fraternité” – jest naszym, jakże uroczym i słodkim znakiem firmowym. Tylko jak zatytułować ten obraz…? Łabędzi śpiew…? Gęś wielu imion…? Może jakieś inne ptactwo z rosołem w tle…?


Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka