Krzysztof Edward Mazowski Krzysztof Edward Mazowski
301
BLOG

Luizjana czyli jak Stany Zjednoczone stały się wielkie

Krzysztof Edward Mazowski Krzysztof Edward Mazowski Kultura Obserwuj notkę 4
Francja utraciła Luizjanę w wyniku wojny siedmioletniej na rzecz Anglii, która przekazała ją Hiszpanii jako rekompensatę za Florydę. Kiedy Luizjana powróciła do Francji w ramach traktatu z San Ildefonso, Francja zobowiązała się wtedy m.in. do nieprzekazywania Luizjany żadnemu z państw trzecich...

Kiedy w październiku roku 1800, Hiszpania zawarła z Francją, rządzoną już przez Napoleona, tzw. drugi traktat w San Ildefonso, został on przyjęty w Hiszpanii z mieszanymi uczuciami. Odpowiedzialny za politykę zagraniczną Hiszpanii Manuel Godoy negocjował jego postanowienia z Louisem Berthierem, ale formalnie odpowiadał za niego jeszcze poprzedni minister, Mariano Urquijo.  Dzięki traktatowi do Francji powróciła amerykańska Luizjana, z czego tak naprawdę Francuzi powinni się cieszyć, ale… no właśnie, ale… Hiszpanie dostali kiedyś Luizjanę jako rekompensatę za utraconą na rzecz Anglików Florydę. Kiedy Floryda wróciła do Hiszpanii w 1783 roku w ramach traktatu wersalskiego, teoretycznie powinna już wtedy zwrócić Luizjanę Francji, lecz nie zwróciła, bo nawet nikt o to nie prosił, bo wtedy w Hiszpanii rządził jeszcze mądry król Karol III. Przekazanie Luizjany Francji uważa się za jeden z największych w historii aktów samo zubożenia, za błąd polityczny Karola IV, czyli Godoya, co tylko gruntowało opinię Napoleona o niskiej wartości hiszpańskiej ekipy rządzącej.

Jak do tego doszło?

Francja utraciła Luizjanę w wyniku wojny siedmioletniej na rzecz Anglii, która przekazała ją Hiszpanii jako rekompensatę za Florydę. Kiedy Luizjana powróciła do Francji w ramach traktatu z San Ildefonso, Francja zobowiązała się wtedy m.in. do nieprzekazywania Luizjany żadnemu z państw trzecich. Już w momencie ponownego przejmowania Luizjany zastanawiano się, czy od przybytku głowa nie boli i rozważano natychmiastową sprzedaż. Byłoby to jednak sprzeczne z traktatem. Tymczasem Napoleonowi nie poszło najlepiej na San Domingo i pomału porzucał ideę odbudowy francuskiego imperium kolonialnego w Nowym Świecie. Przede wszystkim brakowało mu floty, która mogłaby zagwarantować bezpieczeństwo dróg komunikacyjnych, a także transport towarów, wojska i osadników. Co zrobić z takim wielkim terytorium? Porzucić, sprzedać? Jedynym możliwym nabywcą były Stany Zjednoczone, choć terenami tymi mogła być także zainteresowana Anglia, nie prowadząca w tym momencie wojny z Francją.

Cóż, Hiszpania Karola IV zwracała Luizjanę bez żalu Francji, praktycznie nie mając środków na zagospodarowanie tego terytorium w środku kontynentu. Obejmowało ono obszar o powierzchni 2 144 476 km², stanowiące 23,3% dzisiejszej powierzchni USA i rozciągało się od Appalachów do Gór Skalistych i od dzisiejszej granicy kanadyjskiej do zatoki meksykańskiej, z rzeką Missisipi o długości 800 mil i miastem Nowy Orlean. Mieszkało tam około 30 000 osadników francuskich, wśród których znaczny procent stanowili byli zesłańcy, a Hiszpanów było tam raczej niewielu, poza misjonarzami.

I co można teraz zrobić?

No właśnie! I teraz z kolei Francuzi popełnili jeszcze większy błąd niż Hiszpanie! Czyżby Francuzom nie zależało na koloniach? Z Luizjaną były jednak kłopoty jeszcze za czasów Ludwika XIV. Początkowo administrował nią z Paryża Antoine Crozat, szef Kompanii Wschodnioindyjskiej, który zainwestował tam 20 milionów liwrów, tworząc Kompanię do Handlu z Luizjaną. Później zajął się nią Szkot w służbie francuskiej, John Law, autor książki „Money and trade”, twórca francuskiego Banku Królewskiego i zwolennik wprowadzenia do obiegu banknotów i akcji, w sumie spekulant i fantasta, który ostatecznie doprowadził państwo francuskie do stanu niemal bankructwa. Przez pewien czas Kompania do Handlu z Luizjaną prosperowała doskonale, ale po krachu Banku Królewskiego i utracie wartości akcji Luizjany, a potem ucieczce Lawa w roku 1720 zainteresowanie Luizjaną wygasło i stała się obciążeniem, a nie źródłem zysków. Po wojnie siedmioletniej Luizjana trafiła do Hiszpanii, no a teraz wracała jak bumerang. I teraz należało coś z nią zrobić, a najlepiej pozbyć się jej! Pod ręką nie było jednak żadnego „traktatu” w ramach którego można by przehandlować ten bezużyteczny, jak się wydawało, teren, który generuje tylko straty dla państwa.

Oczywiście rozważano także możliwość zagospodarowania Luizjany. Dla uściślenia – to co wtedy nazywano Luizjaną, obejmowało o wiele większy teren niż dzisiejszy stan Luizjana. Terytorium to, jak już napisaliśmy wyżej, leżało w środku kontynentu północnoamerykańskiego, granicząc od zachodu z posiadłościami hiszpańskimi, na wschodzie ze Stanami Zjednoczonymi, a na północy z angielską Kanadą, która kiedyś była francuska… Ta wspólna francusko-angielska granica w Ameryce Północnej mogłaby stać się niebawem punktem zapalnym… Napoleon zastanawiał się jak postąpić. W końcu zaproponował generałowi Jeanowi Bernadotte stanowisko gubernatora Luizjany i poprosił o przygotowanie projektu zagospodarowania tego terenu.

Po utracie Kanady była to dla Francji ostatnia okazja na utrzymanie olbrzymiego terytorium w Ameryce Północnej. Bernadotte bardzo poważnie podszedł do powierzonego mu zadania i przygotował projekt, który między innymi zakładał wysłanie do Luizjany ok. 3 tys. osadników z Francji oraz określał, że do ich ochrony niezbędne będzie około 3 tys. żołnierzy. Prawdopodobny był też napływ do Luizjany osadników z byłych terenów francuskich w angielskiej teraz Kanadzie. Kiedy rozważano kwestię zagospodarowania Luizjany, panował właśnie pokój z Anglią, więc spokojnie można było wysłać do Ameryki i osadników i żołnierzy. Napoleon jednak miał wątpliwości i chyba nie bardzo zdawał sobie sprawy z historycznej szansy, jaka się nadarza. Tłumaczył Bernadotte, że brak mu okrętów, że żołnierzy woli mieć w Europie, a nie w Ameryce. Bernadotte, poza mglistymi obietnicami dostał tylko jeden okręt wojenny, na który miał się zapakować i odpłynąć do Ameryki. Na razie bez osadników i żołnierzy. Tak prawdę mówiąc to Napoleon chciał się pozbyć z Francji Bernadotte’a, który był jego głównym przeciwnikiem do władzy i chciał wysłać go jak najdalej od Paryża. Tymczasem Bernadotte stawiał warunki i co gorzej… mogło mu się w Luizjanie udać. Napoleon nie zamierzał jednak finansować sukcesu swojego przeciwnika. Zresztą i tak zanosiło się na nową wojnę z Anglią, więc może lepiej sprzedać Luizjanę i pozbyć się kłopotu?

(Tu mała dygresja - gdyby Bernadotte został gubernatorem Luizjany i zatrzymał tę kolonię dla Francji, to nigdy nie trafiłby do Szwecji...)

Jedynym możliwym nabywcą były wtedy, jak wspomnieliśmy, Stany Zjednoczone, ale i Amerykanie, głównie Thomas Jefferson, także byli sceptycznie nastawieni do całej idei. Początkowo namawiano ich, aby przynajmniej kupili okręg Nowego Orleanu. Potem jednak francuski minister skarbu François Barbé-Marbois przekonał amerykańskiego negocjatora, Roberta Livingston’a, aby kupili całość. I tak 30 kwietnia 1803 roku ostatecznie sprzedano Amerykanom całe terytorium.

Uważa się, że zakup Luizjany za 23 213 568 dolary przez USA, tzw. Luisiana Purchase, był największą w historii transakcją sprzedaży terytorium, porównywalną dopiero ze sprzedażą Alaski.

Sprawa jest dyskusyjna czy sprzedaż była błędem Napoleona, który nie dostrzegł możliwości, jakie niosło ze sobą posiadanie takiego olbrzymiego terytorium równoważącego posiadłości kolonialne Anglii w Ameryce Północnej? Cóż, Hiszpanie też nie bardzo wiedzieli co z tym terytorium zrobić. Może jednak istotnie było to takie piąte koło u wozu, którego nikt nie potrzebował? Sprzedaży Luizjany jakoby przeciwstawiał się Talleyrand, ale podobno i na tej transakcji także sporo zarobił. Francja w każdym razie zyskiwała wtedy polityczne poparcie Ameryki, a przynajmniej antybrytyjskiej części amerykańskiej opinii publicznej. Blokowano, poza tym ewentualne zajęcie tych terenów przez Anglię i wzmacniano Stany wobec Anglii. Cesja Luizjany otwierała amerykańskim osadnikom drogę na „dziki” zachód – w stronę Pacyfiku i kolejnych terenów hiszpańskich. Niebawem Napoleon uderzy na samą Hiszpanię i tam samym osłabi wpływy hiszpańskiej metropolii na kolonie, co ułatwi dalszy marsz amerykańskich osadników na zachód i przejmowanie byłych terenów hiszpańskich. Dawne kolonie hiszpańskie w całej Ameryce zaczną się usamodzielniać, często przy pomocy Anglii i trafiać pod wpływy brytyjskie, czego Napoleon raczej nie przewidział. Być może naiwnie sądził, że opanowanie Hiszpanii zapewni mu automatycznie kontrolę nad koloniami tego kraju, że przejmie tereny już zagospodarowane i przynoszące zyski. Efekt był jednak przeciwny!

W każdym razie to pośrednio dzięki Napoleonowi na mapie świata pojawiły się niezależne państwa w Ameryce Środkowej i Łacińskiej, a przede wszystkim powstało nowe mocarstwo – Stany Zjednoczone. Robert Livingston podsumował akt kupna:

Żyliśmy długo, ale to jest największe osiągnięcie naszego życia. Od tego dnia Stany Zjednoczone zajęły miejsce wśród największych potęg na świecie.

Na Kongresie Wiedeńskim Hiszpania usiłowała odzyskać Luizjanę, argumentując, że sprzedaż była nielegalna, ponieważ układ z Francją gwarantował, że terytorium to nie zostanie odstąpione innym krajom, a ewentualnie Hiszpania dostanie prawo pierwokupu. W 1815 roku było już jednak za późno. Anglia zawarła właśnie pokój ze Stanami Zjednoczonymi i nikt nie zamierzał wywoływać nowej wojny o Luizjanę. Hiszpanie zadowolili się wtedy 400 tysiącami funtów „okupu”, zobowiązując się w zamian zaprzestać handlu niewolnikami w ciągu najbliższych ośmiu lat.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura