mefistofeles mefistofeles
793
BLOG

Zima

mefistofeles mefistofeles Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Samochód zostawiam na skraju lasu. Dojazd jest dobry, choć walka pługów z nawiewanym z pól sniegiem jest zażarta i nie bez ofiar. Pies z sąsiedniej zagrody juz sie do mojego widoku przyzwyczaił, nawet nie szczeka gdy zapinam narty. Ruszam.

Początkowo śnieg jest niefajny. Główny lesny dukt jest używany przez samochody, a po świątecznej odwilży pełen lodowych kolein. Narty idą do przodu, za to stare kije nie trzymają wogóle. Na pierwszym rozdrożu wybieram prawą odnogę.

Poprzednim razem było jednak lepiej. Dziewiczy śnieg gładko ustępował przed czubami biegówek. Teraz musza sie trzymać koleiny po ciągniku. Na szczęście nie ma juz lodu. Po jakims czasie (nie liczę) docieram do leżacej w sercu lasu wioski. Stare budy są tu zastępowane przez ogromne posiadłości ze stajniami i wybiegami dla koni. Teraz wszystko leży jednak pod śniegiem. Niedawno wylana asfaltem droga też. Mozna za to pobiec łyżwą. Nie umiem co prawda, ale trza korzystac z okazji do nauki.

Afalt po chwili sie kończy i polną ścieżką znów trafiam do lasu. Po lewej widac spore bagno, rezerwat przyrody. Trzeba bedzie je okrążyć. Droga robi się przyjemna. Auta tu się nie zapuszczają, pokrywa snieżna jest równa i zbita. Narty suną szybko. Na rozdrożu decyzja - trzeba wracać w stronę auta. Tym razem odpuszczę sobie zjazdy z wydm, za dużo drogi bym musiał nadłożyć.

Kieruję się główna leśną drogę. Tu, w sercu lasu jest przyjemna, prawie nie ma śladów aut ani ludzi. Nie ma jednak też śladów zwierząt. Poprzednim razem trafiłem na spore stado jeleni. Dzisiaj - nic. Klap, klap, klap, klap - tyły nart odrywają się od śniegu.

W końcu docieram do samochodu. Prawie 3 godziny. Zarost i włosy zdązyły mi zamarznąć. Kocham zimę. I się mej miłosci nie wstydzę.

Blog o podróżach. Dawniej moich, teraz naszych. Zapraszamy na nasz fb po więcej zdjęć. www.facebook.com/NosiNasBardzo

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości