mefistofeles mefistofeles
52
BLOG

Kierowcy, rowerzyści - szanujmy się

mefistofeles mefistofeles Kultura Obserwuj notkę 8

Wczoraj wyczytałem na którymś portalu informację o pewnym japońskim osiemdziesięciolatku, który postanowił objechać swój kraj dookoła rowerem. Wyruszył na wyprawę w kwietniu. Kiedy po 2 miesiącach jazdy był zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od domu zginął pod kołami ciężarówki. Nie wnikam w przyczyny, czy winny był kierowca czy też nasz podróżnik zasłabł i wpadł pod koła. Nie jest to istotne. Jako, że jestem masochistą spojrzałem "pod kreskę". A tam komentarze w tonie: "rowerzyści won z dróg".
Zmotywowało mnie to do napisania manifestu: "kierowcy, rowerzyści - szanujmy się".

Nasze drogi są wąskie, dziurawe i niebezpieczne. Nie buduje się u nas ścieżek rowerowych, zresztą odpowiednie ku temu organa kwitują sprawę słowami w stylu "Warszawa to nie wieś,aby po niej rowerem jeździć" (rzecznik Zarządu Dróg Miejskich, Marek Woś, 1998). Musimy więc jakoś współżyć na jednej drodze.

***

Zacznę od kierowców samochodów, bo to w ich ręku spoczywa większa odpowiedzialność.

Pamiętajmy, ze rowerzysta to pełnoprawny użytkownik drogi. Jego prawo do ruchu jest takie samo jak i nasze, tyle, że jego nie chroni stalowa klatka. Nie muszę chyba przypominać, że należy mu tak samo ustępować pierwszeństwa jak innemu użytkownikowi ruchu w analogicznej sytuacji. Jazda po ruchliwej drodze publicznej rzadko jest dla niego przyjemnością. Zwykle to konieczność, gdyby mógł pojechałby ścieżką lub asfaltowym poboczem. Nie wszyscy o tym pamiętają, ale po chodnikach na rowerze jeździć nie wolno, o ile dopuszczalna prędkość na drodze nie przekracza 60 km/h.

Manewrem najbardziej niebezpiecznym dla rowerzysty jest wyprzedzanie. Wielu kierowców nie chcąc zwalniać czy zmieniać pasa omija rowerzystów dosłownie o kilka centymetrów. Jeśli już rzeczywiście nie możemy zachować tej bezpiecznej odległości, powiedzmy 1,5 metra (przepisy nakazują metr) to zwolnijmy, włączmy kierunkowskaz (żeby ten za nami widział, że na drodze jest przeszkoda) i bardzo ostrożnie omińmy rowerzystę. Najgorsze co można w takim momencie zrobić to zatrąbić. Trąbienie może być wskazane odpowiednio wcześniej (żeby rowerzysta wiedział, ze ktoś za nim jest), jednak podczas samego wyprzedzania rowerzysta najpewniej zechce się obróćić przez lewe ramię by zobaczyć co się dzieje. Mało który potrafi to zrobić nie zjeżdżając metr w lewo.

Druga sprawa dotyczy miast, gdzie występują ścieżki dla rowerów przecinające jezdnie. Rowerzysta jadący ścieżką i przejazdem dla rowerów ma takie sama prawa jak pieszy. Jest jednak od niego pięć razy szybszy. Skręcając w prawo i przecinając przejazd (w obrębie skrzyżowania nie musi być oznakowany!) możemy nie widzieć go jak zbliża się do krawędzi drogi. Bądźmy więc gotowi do ewentualnego hamowania gdy rowerzysta się pojawi. Droga hamowania roweru wcale nie jest krótka - z prędkości 20-30 km/h wynosi kilka do kilkunastu metrów.

Sprawa ostatnia - ścieżka rowerowa to nie parking. Poza tym, że przeszkadzamy rowerzystom ryzykujemy uszkodzenie samochodu.

***

Przejdźmy na drugą stronę barykady, bo rowerzyści też mają swoje za uszami.

Listę naszych grzechów głównych otwiera brak świateł. Światła nie są po to abyśmy my widzieli. One są tylko po to, aby nas było widać. Byłem raz świadkiem gdy samochód wyprzedzając mnie (oświetlonego) o mało nie wjechał w nieoświetloną babkę. Miała odblaski, ale pod kątem nie były widoczne. Komplet diodowych lampek to kilkanaście złotych a może uratować życie. Korona nam też z głowy nie spadnie jak na ruchliwej drodze założymy odblaskową kamizelkę.
Sprawa kolejna - omijanie sznura samochodów na światłach. Pół biedy jak skręcamy w prawo (wtedy jest to nawet wskazane), ale co innego jak jedziemy prosto. Po co nam to? Z dumą omijamy wszystkie samochody przed światłami, żeby potem te same wszystkie samochody nas wyprzedzały kawałek dalej. Stańmy uczciwie w kolejce na swoim miejscu. Oszczędzimy stresu sobie i innym.
Idziemy dalej - przejścia dla pieszych. Jak sama nazwa wskazuje służą pieszym. Rowerzysta jest pieszym jak z roweru zsiądzie, w innych sytuacjach poruszać mu się po przejściu nie wolno. I znowu mamy dwie sytuacje. Jeżeli jest sygnalizacja i wiadomo, ze samochodom na przejście wjechać nie wolno (pamiętajmy, ze może być jeszcze warunkowy skręt w prawo) to, poza łamaniem przepisów, przeszkadzamy tylko pieszym. Jeśli jednak tej sygnalizacji nie ma - stwarzamy ogromne zagrożenie. Kierowca samochodu spodziewa się powolnego pieszego a nie dwumetrowej długości pojazdu jadącego 20 km/h. Nawet jeśli zatrzymamy się przed krawędzią jezdni i tak kierowca nie ma pewności, że nagle przypadkiem nie wjedziemy mu pod koła. Pieszego łatwo ominąć - rowerzysty się nie da.
Sprawa ostatnia - jazda środkiem pasa. Fakt - czasem trzeba - np w mieście jeśli jezdnię ogranicza wysoki krawężnik i nie chcemy być w niego wgnieceni. Jednak w momencie gdy samochód zaczyna nas wyprzedzać - zjedźmy w prawo i zróbmy mu miejsce. Co innego jak krawężnika nie ma. Jeśli widzimy, ze kierowca jadący za nami nie ma jak nas wyprzedzić - wpuśćmy go. Nawet jeśli wymagałoby to zjazdu na pobocze i zatrzymania. Bywa, że jeden rowerzysta potrafi zakorkować drogę na odległości kilku kilometrów.

***

To tylko kilka uwag do jednej i drugiej strony. Jedyny tak naprawdę sposób by się szacunku nauczyć to pojeździć zarówno rowerem jak i samochodem i odczuć na własnej skórze jak czuje się "ta druga strona". Agresja i wzajemne pretensje nic nie pomogą - najlepiej jest zawsze zacząć od siebie.

 

 

 

Blog o podróżach. Dawniej moich, teraz naszych. Zapraszamy na nasz fb po więcej zdjęć. www.facebook.com/NosiNasBardzo

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Kultura