hexenhammer + hexenhammer +
23
BLOG

Pochwała celnej analizy

hexenhammer + hexenhammer + Kultura Obserwuj notkę 3

Karmaniola (fr. Carmagnole, od Carmagnola, miasta we Włoszech) - taniec z okresu Wielkiej Rewolucji Francuskiej wykonywany przy wtórze pieśni rewolucyjnej z 1792 o tej samej nazwie.
definicja za Wikipedią 

 

 

 

1. Z zasady staram się nie świecić w Salonie24 światlem odbitym... zbyt często już jednak widziałem znakomite i celne tekst, które znikały w przepastnych czeluściach archiwum z dwoma trzema komentarzami na krzyż. Ponieważ jednak dwa razy z rzędu ten sam autor (ta sama autorka?) napisał coś bardzo mądrego, uznałem, że to nie moze być przypadek... ;)

Chodzi mi konkretnie o dwa teksty

http://karmaniola.salon24.pl/26140,index.html 

http://karmaniola.salon24.pl/18341,index.html

2. Problem stosunku Kościoła (w domyśle - Katolickiego) do współczesności i odwrotnie - współczesności do Kościoła jest głęboki i wyczerpać go nie sposób. Wydaje mi się, jednak, że powyższe dwa teksty otwieraja zupełnie nowe pole do tej dyskusji...

3. Podstawową jednostką orgaznizacji Kościoła Katoliskiego była zawsze parafia. Parafie łączone były w dekanaty, a potem juz wyżej zarządzane przez biskupa. Osobna sprawa to szczebel hierarchii na który biskup winien wchodzić ze swymi interwencjami... to się zmieniało w czasie. Natomiast parafie trwały niewzruszenie.

Parafia jako jednostka świetnie komponuje się ze wsią. We wsi mieszka powiedzmy kilkaset osób - są raczej niemobilni (a raczej byli), jeśli się żenią lub za mąż wychodzą to czasem przeprowadzają się do innej wsi... czyli z jednej parafii przechodzą do innej. Kościół parafialny jest na ogół położony w centrum terenu - jeśli jest kilka mniejszych wsi to ludzie co niedziela dojeżdżają do centralnej wioski. Parafia skąłda sie z proboszcza - osiadłego na terenie plebanii - oraz ew. wikarego do pomocy. Wikary moze z czasem tak wrośnie w parafię, zę sam zostanie proboszczem...

Idylla...

4. Ale tego świata już nie ma. Odchodzi w niepamięć wraz z przenoszeniem się ludzi ze wsi do miast.

W Średniowieczu duże miasta miały ogromne kościoły farne... z drugiej strony przyległe do miast wioski, które z czasem stawały się dzielnicami, miały własne kościoły parafialne. Skala była zachowana - parafia składała się  maksymalnie z kilku tysięcy osób, w oddatku raczej mieszkających na jej terenie na stałe...

5. A dziś? Dzisiejsze miasto różni się swoim rytmem i zachowaniem o dawnych struktur. Ma budowę koncentryczną - jest centrum handlowe będące źródłem pracy, są otaczające centrum pasy osiedli mieszkalnych, wreszcie sa bogate suburbia. Najszerzej rozlewaja sie miasteczka satelickie... niby tak jak dawniej, tylko skala nie ta - sam mieszkam w takim satelitarnym ośrodku praktycznie bez własnych dużych zakłądów pracy, za to z 50.000 ludności... w każdym razie oficjalnie - na pewno więcej...

Każda z warstw ma swoją specyfikę... im dalej na zewnątrz, tym więcej wśród osiedli zamkniętych enklaw... także ruch ludzi odbywa się w wielu fazach. Ludzie migrują do centrum, wlewaja się z osad satelickich, zakorkowują drogi... pracują do 16 albo i później, potem ruszają do centrów handlowych na zakupy, wreszcie powracają na osiedla i suburbia... 

Wieczorem pojawia się nowa fala centryczna - ludzie szukają w centrum rozrywki w klubach, kawiarniach, centrach handlowych... około 1-2 w nocy wygasa  migracja powrotna...

6. Czy w takim świecie jest miejsce na parafię? Pomyślmy: w dużym mieście niemal wszyscy sa przyjezdni. Rdzenna ludnośc zamieszkuje obszary o starej strukturze (pewnie centrum) ale jest stamtąd wypierana przez biura i sklepy. Przenosi się poza miasto do osad satelickich lub suburbiów (mieszkanie w centrum to majątek , który pozwala myśleć o czymś więcej niż mieszkaniu w bloku...). Z kolei nie zapominajmy o spuściźnie komunizmu - rozległych, nieludzkich blokowiskach, w których stłoczeni bydlą* na ogół przyjezdni, młodzi w przeważającej części - bo nie stać ich na nic lepszego (starsi wynoszą się na zewnątrz miasta). Nowa Polska wzbogaciłą się o zamknięte osiedla, w których mieszkają nasi świeżo upieczeni nowobogaccy . Ci naprawde bogaci mają włąsne domy poza miastem lub duże mieszkania w centrum... a najczęściej oczywiście jedno i drugie. Na jednej ulicy tłoczą sie ludzie, którzy się nie znają, a nawet nie chcą się znać - być moze pochodza z różnych światów, róznych kultur, mają rózne potrzeby... może tez odczuwają potrzebę oddzielenia się poprzez podkreślanie statusu? A! Nie zapominajmy o mieszkańcach czasowych - na przykład studentach. Moje rodzinne miasto w okresie roku akademickiego puchnie o jedną piątą!

7. I według biskupów wszyscy oni mają nagle stworzyć parafię??? Toż to czysty absurd! Trzeba być idiotą (czy narażam się na ekskomunikę?) żeby tak myśleć... Ja już dawno zacząłbym myśleć o zmianach...

Po pierwsze: miejsce zamieszkania jest tymczasowe - jeśli nawet ludzie nie wyjeżdżają z miasta, to przynajmniej migrują w jego obrębie z częstością malejącą wraz z wiekiem. Przy czym najpierw oscylują szybko wokół centrum (ew. po miastach satelickich - to inny model), a potem powoli migrują na zewnątrz ku suburbiom. Osiądą gdzieś na starość... a do tego czasu?

Po drugie: ludzie migrują w ciągu dnia. Nawet jeśli jest to niedziela... miejsca rozrywki są na ogół odległe od miejsc zamieszkania.

Po trzecie: miejsca, w których  ludzie zawiązuja wspólnotę nie mają żadnego związku z miejscem zamieszkania. W wypadku ludzi młodych jest to szkoła lub uczelnia, w wypadku starszych - miejsce pracy.

8. Wyraźnie widać, że dotychczasowy system parafialny nie ma racji bytu w wielkim mieście. Można próbować tworzyć małe parafie na skalę osiedla... to się daje zrobić z małymi otwartymi osiedlami... ale co z zamknietymi kondominiami? Po komunizmie pozostały nam księżycowe założenia urbanistyczne pod hasłem - żadnych kościołów! Stawiano je więc tam, gdzie się dało... czyli na zewnątrz osiedli... zamiast w centrum! 

Ludzie w jednym nowym osiedlu na ogół mają wystarczajaco wiele wspólnego... sek w tym, że nie żyją razem ale obok siebie! Nie istnieją na ogół osiedlowe ośrodki kulturalne - jeśłi gdzies to się udaje to raczej na zasiedziąłych osiedlach - ale te przecież powoli wymieniają skład ze względu na naturalne migracje... Poza tym ludzie NIE CHCĄ po prostu żyć z innymi. Odgradzaja się od sąsiadów. Każdy przecież maży o WŁASNYM domku, w którym nie będzie miał sąsiadów... Stąd te pozamykane osiedla, których celem jest odgrodzenie ludzi od reszty świata i od siebie na wzajem... są to oazy bezpieczeństwa ale zarazem więzienia. Na pewno nie da się tworzyć parafii bez otwarcia takiego osiedla na okolicę... ale przecież nie po to są zamknięte, żeby się otwierać!

Osobną grupę stanowią wieczni miejscy migranic - uczniowie i studenci. Ja już pomijam fakt, ze to są grupy raczej nie zainteresowane ewangelizacją, etc... Większy porblem to ten, że nie ma sensu włącząć ich w parafie. Widziałem jak się takie rzecyz odbywają i powiadam - nie tędy droga!

Najefektywniej dziąłają  wielkomiejsckie ośrodki zakonne. Po pierwsze - nie sa parafiami. Po drugie - studenci i tak migrują. Prym wiodą oczywiście Ojcowie Kaznodziejscy ale nie tylko... więcej - jeżeli  w jakiejś parafii pojawi się ksiądz, organizujący dobre duszpasterstwo tematyczne - ludzie z cąłego miasta zjadą do jego parafii. I raczej przeniosą się do innej kiedy księdza przeniosą... Prowadzi to do absurdalnych sytuacji, w których ludzie z parafii A jeżdżą do parafii B bo tam jest ksiadz, którego szanują i cenią, podczas, gdy inni ludzie z parafii B migrują do parafii A... z tego samego powodu! A ma duszpasterstwo akademickie, a B powiedzmy neokatechumenat...

9. Pojedyncze parafie rozpadaja sie więc na duszpasterstwa - rózne koła, grupy, etc, które ze sobą nie mają nic wspólnego. Co więcej - nie mają też na oŋół nic wspólnego z parafią, a jedynie z konkretnym księdzem. Jeśli to jest rezydent lub jeśli duszpasterstwo jest zakonne - na ogół funkcja przechodzi na miejsce. Jesli nie - duszpasterstwo to ma czas życia rzędu okresu przebywania księdza na parafii. Ponieważ księża rzucani są na odległe odcinki (poza nasze hipotetyczne miasto) przeto nawet model personalnych duszpasterstw nei działa. W parafii, w której działało dobre duszpasterstwo rodzin, może się po zmianie pojawić ksiaðz, który zupełnie tego tematu nie poczuje... poprzedni duszpasterz może zaś zostac wysłany na jakś zapadłą dziurę...

10. Zatraciliśmy poczucie Eucharystii jako Uczty. Kiedyś parafia miała sens - rozumieliśmy, że gromadzimy się przy wspólnym stole... a kiedyś nie jadało się z obcymi tylko w domu. Dziś jadamy w fast foodach, napychając się byle szybciej, byle nie patrzeć w twarze innych żrących tak samo łapczywie jak my... jemy w tłumie bo żyjemy w tłumie... dlaczego mielibyśmy Eucharystię odprawiać we wspólnocie? A jeśli już czujemy wspólnotę, to przecież nie z sąsiadami tylko z naszymi znajomymi! Kolegami z pracy lub ze szkoły... no ale na pewno nie z facetem piętro nade mną...

11. Zresztą... jak on się w ogóle nazywa? 

 


* bydlić to staropolski czasownik oznaczający po prostu mieszkać albo żyć. Stąd bydło czyli to co w żyje, mieszka z nami... ponieważ trudbo bytowanie w bloku nazwać 'mieszkaniem', a staropolska forma kojarzy się adekwatnie z bydłem właśnie, przeto zwykłem mówić, że obecnie bydlę w stolicy, ale mieszkam gdzie indziej... ;)

 

do bólu logiczny absolutnie przekonany o konieczności myślenia * * * Nie gardzę ludźmi * * * Moje poglądy: Moral Politics - lepsze przybliżenie Political Compass - gorsze przybliżenie By courtesy of Jacek Ka. * * * Mała prywata: poszukuję kogoś, kto jest w stanie sprzedać mi klingę dobrej jakości (dwuletnia gwarancja na UŻYWANIE do walk). Najchętniej rapier lub pałasz, względnie lekka szabla.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura