Dzisiaj słuchając skrótu wiadomości złapałam się na tym, że chyba nadal nie rozumiem tego pojęcia. Tak jak w Polsce miałam trudności ze zrozumieniem - chociaż przy likwidowanych pgr-ach jakoś dawało się dopasować widzianą rzeczywistość z teorią. Z dużym trudem, ale jednak.
Dzisiejsze wiadomości - skrót. Pierwsza - o powolnie rosnącym bezrobociu. Wg prognoz kogoś tam - przez długi okres nas ta zabawa czeka. OK... Parę informacji później, na koniec skrótu : nadal brakuje 5000 pracowników ochrony na olimpiadę.
I tu jest ten kawałek, którego nie potrafię pojąć i żadne tłumaczenia o zasiłkach do mnie nie dotrą, od razu mówię :) Znam tutejsze zasiłki. Otóż nie potrafię, nie potrafiłam i pewnie nie będę potrafiła pojąć, co to za dziwne bezrobocie gdy nie można znaleźć pracowników. Wydawało mi się zawsze, że (przynajmniej w teorii) to pracowników jest nadmiar, a nie miejsc pracy. Znaczy, w sytuacji gdy mamy bezrobocie. Z obserwacji rzeczywistości w dwóch całkowicie odmiennych krajach wynika mi niezbicie, że im większe bezrobocie tym trudniej znaleźć pracowników.
Inny obrazek. Moja firma. Biuro naprzeciw wjazdu to największego Tesco w promieniu 5 mil. Ogłoszenie (całkiem spore, da się przeczytać z drugiej strony ulicy) o pracy wisi w oknie niezmiennie od 3 lat. Ktoś by myślał, że zapomnieliśmy zdjąć, prawda? Nie, nieprawda. Wciąż, po 3 latach, brakuje nam pracowników...
Zaznaczam przy tym (dla czepialskich), że te moje obserwacje są prowadzone od dobrych kilku lat. Dzisiejsze wiadomości po prostu uświadomiły mi, że nadal tego zjawiska nie rozumiem. Znaczy, widzę rzeczywistość, która nijak nie przystaje do teorii.
Może mi więc ktoś życzliwy wyjaśnić w prostych słowach, co to jest to bezrobocie?
Komentarze