Przecieki z portalu WikiLeaks zdarły fałszywą maskę dyplomatycznej nowomowy.
- Dyplomata to dobrze płatny urzędnik, który szyfrem przekazuje do domu to, co przeczytał trzy dni temu w gazetach – nigdy to stwierdzenie Duncana Cooka nie było aktualne tak jak dzisiaj. Bo choć wszyscy wiedzą, że stosunki międzynarodowe i sfera dyplomacji to zwykły teatr, gdzie aktorzy (przywódcy i ich przedstawiciele) stroją miny wygłaszając puste frazesy, to dziś kurtyna ostatecznie wystrzeliła w górę. Nie jestem zwolennikiem ujawniania tajnych informacji, które podane do publicznej wiadomości rzeczywiście mogłyby narazić na szwank
bezpieczeństwo któregoś z państw czy też podpisać wyrok śmierci (dyplomatycznie: „zdekonspirować”) informatorów np. z Afganistanu. Pierwszy rzuciłbym się na Juliana Assange, gdyby jako mózg całej operacji, opublikował takie materiały. Jednak tych, które dziś cytują media na całym świecie, nie zaliczyłbym do podobnej kategorii. Tym razem to po prostu doskonała charakterystyka świata dyplomacji. WikiLeaks kapitalnie udowadnia, że służby dyplomatyczne nie tylko bałamucą społeczeństwa, ale przede wszystkim lawirują i oszukują siebie nawzajem.
Pomiędzy strategicznymi interesami światowych mocarstw są jeszcze indywidualne oceny, uczucia i emocje, które w oficjalnym języku dyplomacji miejsca nie znajdują. Teraz otwarty został kanał, z którego płyną prawdziwe diagnozy. Politycy oceniają się na wzajem nie tylko przez pryzmat siły swojego państwa, ale także ze względu na indywidualne cechy - czasem zalety, ale częściej wady.
Być może będzie święte oburzenie. Wścieknie się „teflonowa, mało kreatywna i uparta” Angela Merkel, „nagi cesarz” Nicolas Sarkozy, może też „nieudolny, próżny, fizycznie osłabiony” Silvio Berlusconi. Ale każdy głos wzburzenia będzie w gruncie rzeczy wyrazem obłudy. Nie wierzę, że w służbach dyplomatycznych Niemiec, Francji i Włoch nie rodzą się podobne oceny. Z tą tylko różnicą, że w tych przypadkach nikt nie zdołał jeszcze wpaść z pendrivem w bazę danych.
Z niecierpliwością czekam na kolejne doniesienia, tym razem dotyczące Polski i naszych polityków. Co kryje się za hasłami dyplomatycznej nowomowy: „partner”, „strategiczny sojusznik”, „lider Europy Środkowo-Wschodniej”?
Inne tematy w dziale Polityka